szukaj w portalu Rynek i Sztuka MENU
Cracow Art Week Krakers

Desenie, które maluje ogień: wywiad z Iwoną Siewierską, kolekcjonerką ceramiki i założycielką Fundacji UNIKAT

12.06.2012

Wywiady

Anna Malicka-Zamorska, autor zdjęcia; Tomasz Mielech

Anna Malicka-Zamorska, autor zdjęcia; Tomasz Mielech

17 maja 2012 w Galerii Szkła i Ceramiki BWA we Wrocławiu, odbył się wernisaż wystawy prezentującej wspaniałą, prywatną kolekcję ceramiki Iwony Siewierskiej. Była to pierwsza ekspozycja, jaką udało się zorganizować kolekcjonerce, po 25 latach nieprzerwanego zbierania eksponatów i obcowania ze światem sztuki ceramicznej. Redakcja Portalu RynekiSztuka, może pochwalić się obecnością na tym niezwykłym wydarzeniu. „Kolekcja czyli emocje” to idealny tytuł opisujący wieczorny wernisaż i to, co na nim zobaczyliśmy. We wnętrzach galerii zaskoczyła nas część prawdziwie emocjonalnego,  unikalnego i świetnie prezentującego się zbioru ceramiki. Jak przyznała sama kolekcjonerka – niespotykanie entuzjastyczna, otwarta i wrażliwa osoba – spełniło się jedno z jej największych marzeń. O tym, że posiada jeszcze szereg innych związanych ze swoją niecodzienną pasją, dowiedzieliśmy się w trakcie wywiadu, który dziś prezentujemy na stronie portalu.

RynekiSztuka: Co zadecydowało o tym, że zaczęła Pani zbierać ceramikę unikatową? Czy był to nagły impuls, czy może fascynacja, do której dojrzewała Pani przez dłuższy czas?

Iwona Siewierska: Główny wpływ na to, że zaczęłam zbierać ceramikę miała pewna osoba z mojej przeszłości. Tę znajomość mogę uznać za fundament pasji, która z upływem czasu jęła się rozwijać. Przez lata co raz lepiej poznawałam sztukę i co raz lepiej ją rozumiałam. Oczywiście, zawsze lubiłam rzeczy piękne, jednak dopiero po pewnym czasie pojęłam, że obcowanie jedynie z przedmiotami unikatowymi i jednymi w swoim rodzaju, sprawia mi prawdziwą radość. Uważam, że to niezwykłe szczęście móc budować kolekcję z eksponatów, których nie ma nikt inny. Naturalnie, można wykonać podobną formę, jednak istnieją takie szkliwa i metody wykonywania ceramiki, które tworzą niemożliwe do odwzorowania desenie. Wiele z dzieł, jakie posiadam, po prostu malował ogień, a w momencie, kiedy to żywioł jest artystą,  możemy mówić wyłącznie o prawdziwym unikacie. Poza tym muszę przyznać, że czuję się naprawdę wyjątkowo, kiedy wiem, że twórca konkretnego dzieła zrobił je specjalnie dla mnie. Dziwię się, że tak mało osób to rozumie i nie kolekcjonuje takiego rodzaju sztuki.

RiSz: Czy to dlatego stworzyła Pani fundację UNIKAT? Żeby promować kolekcjonowanie ceramiki?

I.S: Pomysł na fundację zrodził się z potrzeby chwili. Powstała idea, by pokazać moją kolekcję i zorganizować wystawę. Oczywiście, uważam, że to świetne przedsięwzięcie, jednak towarzyszył mu pewien problem: mój zbiór jest zbiorem prywatnym, zaś galerie, w których go wystawiam, to galerie miejskie. Galerie oczywiście zapewniają powierzchnię wystawienniczą i całą logistykę związaną z ekspozycją, jednak na tym kończy się ich rola. Najważniejsze jednak było to, że marzyłam o katalogu, który byłby pewnego rodzaju dokumentem, pamiątką po zakończonych wystawach.   Podobne przedsięwzięcie nie należy do najtańszych, dlatego postanowiłam stworzyć konto, na które ofiarodawcy mogliby wpłacać pieniądze przeznaczone na jego powstanie. Tak brzmiał jeden z głównych celów statutowych fundacji, choć oczywiście docelowo, ma ona znacznie więcej do zaoferowania. Przede wszystkim marzy mi się wspieranie młodych artystów. Ważną rzeczą jest także fakt, że fundacja ma możliwość stworzenia kolekcji fundacyjnej. Mam nadzieję, że nadejdzie taki czas, kiedy będę mogła zorganizować wystawę prezentującą tylko i wyłącznie pochodzące z niej prace. Naprawdę, istnieje cały ogrom różnych pomysłów i marzeń, jednak bez ofiarności osób trzecich na ten moment niestety sobie nie poradzę. Fundacja ma zaledwie pięć miesięcy, ale uważam, że jak na tak krótki staż działa naprawdę zadowalająco. Do tej pory odnotowałam 40 wpłat, więc jak na tak młodziutką fundację,  to całkiem niezły wynik. Dodam jeszcze, że Fundacja Unikat działa na rzecz kultury i sztuki, ale głównym jej celem jest wspieranie artystów ceramików oraz ceramika unikatowa!

Władysław Garnik, autor zdjęcia; Tomasz Mielech

Władysław Garnik, autor zdjęcia; Tomasz Mielech

RiSz: Kocha Pani sztukę, a czy sama eksperymentowała Pani z jej tworzeniem?  

I.S.: Na co dzień pracuję w zupełnie innej branży, mam wykształcenie medyczne, więc wcześniej nie miałam okazji do bliższego zapoznania się z artystycznym światem. Nigdy też nie próbowałam niczego tworzyć, uważam, że powinni to robić profesjonaliści. Myślę także, że nie trzeba mieć specjalnego talentu czy umiejętności, by móc kochać sztukę, rozumieć ją i  kolekcjonować. To tylko kwestia pewnej wrażliwości. Oczywiście, przez wszystkie lata kolekcjonowania tego rodzaju sztuki zdobyłam pewne obycie i znam się na ceramice, dlatego często oburza mnie brak wiedzy na temat jej powstawania. Kiedy w muzeum bądź w galerii słyszę, że dzieło pomalowane zostało farbą, mam ochotę natychmiast zaprotestować. Jaka farba?! – myślę wtedy – to przecież jest szkliwo! Jestem analitykiem i znajomość procesów chemicznych pozwala mi jeszcze lepiej rozumieć proces technologiczny powstawania ceramiki. To bardzo ciekawe zagadnienie nawet dla laika. Myślę, że znajomość tych zagadnień tłumaczy wyjątkowość ceramiki, którą gromadzę.

RiSz: Dlaczego zdecydowała się Pani na zaprezentowanie swojej kolekcji? Czy również dlatego aby zwiększać świadomość odbiorców w dziedzinie ceramiki?

I.S.: Do teraz nie wiem co ja zrobiłam! (śmiech) A tak poważnie, było to moje marzenie od dłuższego czasu. W środowisku ceramików funkcjonuję już od 25 lat – historia mojej pasji sięga roku 1987. Patrząc na to, co dziś dzieje się z naszą polską kulturą i sztuką, uważam, że powinniśmy jak najczęściej angażować się w podobne inicjatywy. Mam wielu przyjaciół artystów, którym nie powodzi się najlepiej, a przynajmniej nie tak dobrze, jak na to zasługują. Uważam, że jestem im winna zorganizowanie takiej wystawy. Mam nadzieję, że dzięki niej, uda się zachęcić inne osoby, często znacznie bardziej majętne ode mnie, do kupowania dobrej ceramiki, która niestety jest obecnie niszową dziedziną sztuki. W ogólnym przekonaniu społeczeństwa, kolekcjonowanie = malarstwo, grafika, szkło, a jak rzeźba, to z kamienia albo metalu. Być może jest to związane z tym, że ceramika wciąż nie jest zbyt rentowną inwestycją. Tak naprawdę za moje wszystkie zebrane przez lata dzieła, można by kupić jeden świetny obraz z dużej kolekcji. Jednak wcale mi to nie przeszkadza – wręcz przeciwnie – zwłaszcza, że każde dzieło nabyłam w sposób niezwykle emocjonalny. Wracając jednak do powodów, dla których powstała wystawa: na pewno nie chodzi o to, że pragnę się pochwalić swoją kolekcją czy wypromować dzięki zbiorom swoją osobę. Jest to absolutny margines. Często bywam na wystawach, na wernisażach i mogę obiektywnie stwierdzić, że osób z poza kręgu znajomych artystów, przychodzi na nie naprawdę niewiele. Organizując dzisiejszą ekspozycję, marzę, aby odwiedziły ją również osoby z zewnątrz, które nie są w żaden sposób powiązane ze światem artystycznym. Mam nadzieję, że zajrzą tutaj nieznajomi, ludzie których będę widzieć po raz pierwszy w życiu. Oczywiście, zaprosiłam także wielu swoich przyjaciół, z którymi współpracuję na co dzień. Na ich obecność liczę równie mocno, tym bardziej, że zdarzają się wśród nich ludzie, którzy jeszcze nigdy w życiu nie uczestniczyli w żadnej wystawie.

RiSz: Jak Pani sądzi, dlaczego tak się dzieje?

I.S.: Często bywa tak, że ktoś przekracza próg galerii i zastaje w jej wnętrzu bardzo trudną sztukę. Może być to na przykład jakaś instalacja, czy ekstremalnie abstrakcyjna rzeźba bądź obraz. Myślę, że osoba, która nigdy wcześniej nie chadzała na wystawy, może poczuć się przytłoczona tak ciężkim przekazem. Wiadomo nie od dziś, że lubimy to, co rozumiemy, dlatego bardzo starałam się, aby dzisiejsza ekspozycja nie była trudna w odbiorze i zainteresowała potencjalnego widza. Poza tym wiele z wystawionych dzisiaj dzieł to rzeczy, które wcale nie są szalenie drogie. Chciałabym, żeby publiczność zrozumiała, że nie musi kupować wyrobów fabrycznych – coś oryginalnego i w przystępnej cenie można znaleźć również pośród autorskiej ceramiki. Chcę, aby ludzie tłumnie odwiedzali galerie. Aby zaglądali do ich wnętrza i śledzili zjawiska, które przedstawiają. Moja wystawa prezentuje ładne obiekty. Myślę, że każdy może znaleźć coś dla siebie wśród moich eksponatów.

Irena Lipska, autor zdjęcia; Tomasz Mielech

Irena Lipska, autor zdjęcia; Tomasz Mielech

RiSz: No właśnie, widzimy dzisiaj nie tylko ceramikę ozdobną, wykonaną różnymi technikami, ale także użytkową. Czy taki był zamysł wystawy: pokazać wszystkie oblicza Pani kolekcji?

I.S.: Tak, chociaż przyznam, że wielu obiektów, które chciałam wystawić, nie uda nam się dzisiaj zobaczyć. Eksponaty przeszły ostrą selekcję m.in. ze względu na ograniczoną powierzchnię galerii. Pozostały te, które najlepiej wkomponowały się w tutejszą przestrzeń. Poza tym jest to pewnego rodzaju konwencja: pokazujemy jedynie część zbiorów. Więcej eksponatów będzie można obejrzeć na dwóch kolejnych wystawach: pierwsza odbędzie się w Jeleniej Górze, natomiast kolejna w Zamku Książ. Bardzo cieszy mnie taki bieg wydarzeń, chociaż wiem, że mierzyłam wysoko, dobierając niezwykle starannie centra wystawiennicze. Mogłam przecież zorganizować ekspozycję np. w jakimś hotelu czy restauracji. Po namyśle uznałam jednak, że będzie to pójście na łatwiznę. Uważam, że jak mam zrobić coś tak istotnego, to powinnam zrobić to dobrze. I udało się – jestem tu, a wraz ze mną część mojej kolekcji.

RiSz: Proszę powiedzieć nieco więcej o swoim zbiorze – jak wiele eksponatów już Pani zgromadziła i jak udaje się Pani zaaranżować wnętrza, w których się mieszczą?

I.S.: To może wydać się dość zabawne i zaskakujące, ale w moim domu nie istnieje coś takiego jak nieład – każdy obiekt ma swoje konkretne miejsce. Ze względu na to, że mieszkamy z moją kolekcją na co dzień, wiele przedmiotów traktuje również użytkowo. Poza tym, muszę zaznaczyć, że mimo, że mój zbiór obfituje w wiele pięknych eksponatów, nie jestem osobą zamożną. Utarło się, że kolekcjonerzy to na ogół ludzie, którzy inwestują w sztukę naprawdę pokaźne nakłady finansowe. Oczywiście, nierzadko  tak bywa i wielu z nich traktuje dzieła sztuki jako pewnego rodzaju lokatę, która ma się opłacać. Ja natomiast nie mam ani pieniędzy, ani biznesowego wyczucia. Mam za to wielu przyjaciół, którzy są niezwykle utalentowanymi artystami i jestem bardzo wdzięczna, że mogę kupować ich prace. Dodatkowo fakt, że każdego darzę wielką sympatią, naznacza w pewien pozytywny sposób kolekcjonowane przeze mnie dzieła. A ile obiektów liczy zbiór? Naprawdę trudno powiedzieć. Prac  jest ponad 250, ale jak powinnam policzyć zastawy stołowe i serwisy? Cóż, moja kolekcja nie należy do tych łatwo policzalnych… W katalogu przedstawiamy jedynie około 224 prac.

RiSz: Czym się Pani kieruje kupując konkretne dzieło? 

Krystyna Cybińska, autor zdjęcia; Tomasz Mielech

Krystyna Cybińska, autor zdjęcia; Tomasz Mielech

I.S.: Muszę powiedzieć, że to dość skomplikowany proces (śmiech). Ważne, żebym znała osobę od której je nabywam. Przyznam, że zdarzyło mi się również, że jeden z artystów, zanim sprzedał mi swoją pracę, zapragnął mnie poznać, dowiedzieć się jaką kolekcją dysponuję i w jakim ‘towarzystwie’ będą stały jego dzieła. Było to dla mnie dość zaskakujące, ponieważ często odnoszę wrażenie, że jest to artystom obojętne. Mimo to, doskonale rozumiem taki tok myślenia. Ja też wolę najpierw poznać artystę, a dopiero później zdecydować się na zakup pracy. Jeśli go lubię, jest to doskonałe dopełnienie jego twórczości – pozytywna więź zawsze bardzo pomaga. Mało tego! Zdarza się, że kiedy już kupię dane dzieło, dzwonię i opowiadam artyście „co u niego słychać”. Mówię gdzie i w jakim otoczeniu stoi, bo nachodzi mnie refleksja, że jego autor chciałby to wiedzieć. Z reakcjami natomiast różnie bywa – jedni tęsknią bardziej, inni mniej, jeszcze inni są obojętni.. Ja zawsze przeżywam każdy zakup, podchodzę do tego niezwykle uczuciowo. Wioząc dzieło w bagażniku, cały czas jestem z nim myślami, a kiedy już zabiorę je do domu, a później postawię i oglądam, nie mogę się nadziwić: „ja naprawdę to mam?!”  To są te szalone emocje, które towarzyszą mi zawsze.

RiSz: Czy istnieje zatem dzieło, o którym szczególnie Pani marzy?

I.S.: Oczywiście, całe mnóstwo, jednak nie mogę powiedzieć która praca marzy mi się szczególnie. Podobnie jest z tymi, należącymi do zbiorów – nie potrafię zdecydować się na wskazanie tej jednej jedynej, którą lubię najbardziej. One po prostu są. Identycznie traktuje więc te, których jeszcze nie mam. Mówię jeszcze, bo na pewno będę miała (śmiech).

W takim razie tego Pani życzymy! Niech kolekcja rośnie w siłę, a fundacja rozkwita. Bardzo dziękujemy za rozmowę.

  • Następne wystawy odbędą się w:

Galerii BWA w Jeleniej Górze – wernisaż 30.06.12. o godz. 16.00 /wystawa połączona z benefisem Bronisława Wolanina/ ekspozycja otwarta do 30.07.12.

 Galerii BWA Zamek Książ -wernisaż 01.09.12. o godz. 18.00, ekspozycja otwarta do 04.11.12.

Rozmawiała: Olga Pisklewicz

Portal RynekiSztuka.pl

 

 

szukaj wpisów które mogą Cię jeszcze zainteresować:

Dodaj komentarz:

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Magazyn

Kursy online

Odwiedź sklep Rynku i Sztuki

Zobacz nasze kursy Zobacz konsultacje dla artystów

Zapisz się do naszego newslettera

Zapisując się na newsletter zgadzasz się z regulaminem portalu rynekisztuka.pl Administratorem danych osobowych jest Media&Work Agencja Komunikacji Medialnej (ul. Buforowa 4e, p. 1, p-2-5, 52-131 Wrocław). Podanie danych jest dobrowolne. Zgoda na otrzymywanie informacji handlowych może zostać wycofana w każdym czasie. Więcej informacji na temat danych osobowych znajduje się w Polityce prywatności.