Van Dyck, Dürer, Tycjan, Goya, van Gogh, Chirico – to tylko niektóre nazwiska, które rzekomo można oglądać w Muzeum Kolekcji im. Jana Pawła II. Czy są one jednak prawdziwe? O kolekcji Porczyńskich powiedziano już wiele. Zdania na jej temat są w pewnych momentach skrajnie podzielone. Jest to z pewnością historia, która zaaferowała swego czasu dużą część społeczeństwa i wywołała wiele kontrowersji oraz sporów.
Opisywany zbiór należy do Fundacji Janiny i Zbigniewa Karola Porczyńskiego. Dzieła sztuki w nim się znajdujące gromadzono od 1981 roku, by w 1986 przekazać na rzecz Kościoła już około 400 dzieł malarskich oraz rzeźbiarskich. W końcu utworzono z pomocą państwa Muzeum Kolekcji im. Jana Pawła II. To wydarzenie wywołało niemałą sensację w naszym kraju tylko po to, by potem zostać widowiskowo zdegradowane.
Kiedy to wszystko miało miejsce, wielu Polaków cieszyło się, że nasz kraj wszedł w posiadanie tak ważnego zbioru, obejmującego największych klasyków światowej historii sztuki. Mówiono o wielkich twórcach oraz najznamienitszych arcydziełach… By zwiększyć splendor związany z tak znaczącym wydarzeniem, zbiór nazwano na cześć papieża Polaka. Rzeczywiście, przez jakiś czas wielu nie mogło wyjść z podziwu. Mówiono o „darze dla Narodu Polskiego”, posługiwano się wzniosłymi hasłami. Cała radość jednak ustała, gdy głos zabrali słynni historycy oraz znawcy sztuki. Okazało się, że istnieją spore wątpliwości co do autentyczności wystawianych dzieł. Znamienne jest, że wiele z prac posiada fachowe ekspertyzy, które potwierdzają ich prawdziwość. Niektóre z nich zostały zweryfikowane. I faktycznie, dziś kiedy widz przechadza się po muzeum może natrafić na wiele podpisów w stylu: „kopia z”, „krąg”, „uczeń”.
Głównymi postaciami w sporze okazali się Mieczysław Morka oraz Zbigniew Porczyński. Ten pierwszy w swoich publikacjach pisze między innymi:
„Zatem nie należy się dziwić, że jedna z osób wpisując się do wyłożonej w Muzeum księgi pamiątkowej, wręcz wnioskowała o zaliczenie <darczyńców> w poczet świętych. Zbigniew Porczyński poszedł nawet dalej i poczuł się „zbawicielem – nowym Chrystusem”, zapewniając 19.02.1993 r. parlamentarzystów, że w Ojczyźnie: krzyżowali nas. Liczba mnoga wskazywała, że jego małżonka Janina to „nowa Maria” w akcie compassio et coredemptio (współcierpienia i współodkupienia), jeżeli nie całej ludzkości, to przynajmniej „wybranego narodu” polskiego. Doskonale zorientowani w kwestiach teologicznych posłowie ZChN-u Ryszard Czamecki i Marcin Libicki z pełnym szacunkiem przyjęli to <objawienie>.”
Na te zarzuty, doktor jeszcze za swojego życia odpowiadał, że Morka jest opłacanym z zewnątrz oszustem, który tylko próbuje mu zaszkodzić. Spory na temat autentyczności zbiorów toczą się do dzisiaj i nie widać ich końca. Można tę aferę uznać jako opowieść „ku przestrodze” kolekcjonerów, by zawsze upewniali się, z jak najbardziej wiarygodnego źródła, co do atrybucji dzieł, jakie chcą nabyć. W innym wypadku mogą z całej sprawy wyniknąć takie niekorzystne sytuacje, odbijające się nie tylko na reputacji kolekcji, ale też samej osoby miłośnika sztuki.
Źródła: muzeummalarstwa.pl
Oprac: Sylwia Zabłocka