Rynek rzeźby w porównaniu z malarstwem, rysunkiem czy grafiką jest niewielki, dlatego często pozostaje niezauważany. Jak wykazuje analiza spółki Wealth Solutions, w roku 2008 sektor rzeźby miał jedyne 0,64% udziału w całkowitym obrocie polskiego rynku sztuki. Na pierwszy rzut oka zatem, segment tego rodzaju obiektów nie budzi wielkich emocji. Co jednak powiecie na odrobinę innowacji w świecie rzeźby? Czy nowa dziedzina, jaką jest bookartyzm ma szansę na rozruszanie tego nieco zapomnianego sektora sztuki współczesnej?
Bookartyzm to nic innego jak dziedzina sztuki polegająca na rzeźbieniu w książkach. Bibliofile być może złapią się za głowę, jednak my uspakajamy: nie chodzi bynajmniej o brak szacunku do słowa pisanego. Twórcy oryginalnych rzeźb pragną jedynie nadawać nową formę i kształt nikomu niepotrzebnym, zapomnianym wydaniom. Stare, nieaktualne książki nie muszą zatem trafiać na śmietnik bądź do składu makulatury. Przerobione w niesamowite rzeźby będą mogły cieszyć nasze oczy jeszcze przez długie lata.
I tak, z zapisanymi stronicami woluminów bądź ich okładkami, artysta może zrobić naprawdę wiele – ogranicza go jedynie własna wyobraźnia. W świecie bookartyzmu książki się skleja, gnie, maluje, podpala, rzeźbi w nich ostrymi narzędziami.
Jeśli sięgnąć pamięcia kilkadziesiąt, bądź nawet kilkaset lat wstecz, drążenie w książkach wcale nie jest praktyką nową. Niegdyś woluminy dzielnie „patroszyło się” się w celach praktycznych. Ukrywano w nich broń bądź flakony z alkoholem czy trucizną. Zakochani wkładali pomiędzy pożółkłe strony listy miłosne, przezorne panie domu chowały pieniądze, podlotki suszyły w nich kwiaty i zioła.
W bookartyzmie jednak chodzi nie o praktyczny wymiar książek, a jedynie o kwestie estetyczne. Książkowi konstruktorzy z zapałem wycinają w papierze fantazyjne kształty, odcinając fizyczność książek od funkcji poznawczej.
Niezaprzeczalnym mistrzem w dziedzinie bookartyzmu jest Amerykanin, Brian Dettmer. Choć sztuką interesował się od lat, swoje powołanie znalazł dopiero w dziedzinie rzeźbienia w książkach. Po eksperymentach z malarstwem, multimediami i rzeźbą, zajął się twórczym recyclingiem. Rzeźbi w „każdym rodzaju literatury”, chociaż najchętniej sięga po opasłe tomy starych encyklopedii, słowników i ksiąg medycznych. Drąży w nich najczęściej chirurgicznymi narzędziami – skalpelami, pęsetą, nożyczkami.
Dzięki amerykańskiemu artyście, bookartyzm zyskał szeroką rzeszę fanów i staje się co raz bardziej popularny. Słynnymi książkowymi rzeźbiarzami są także Sue Blackwell i Long-Bin Chen, jednak póki co, to prace Dettmera trafiły do kilku galerii. Podziwiać je może m.in. publiczność centrum wystawienniczego MiTO w Barcelonie. Czy w Polsce również doczekamy się podobnej ekspozycji? W obliczu naszego leniwego i nieco zapomnianego rzeźbiarskiego sektora sztuki, mogłoby to być ciekawe, niosące powiew świeżości doświadczenie.
[vsw id=”_Jk9pHPPJbA&feature” source=”youtube” width=”600″ height=”450″ autoplay=”no”]
Oprac. Olga Pisklewicz
Portal RynekiSztuka.pl