szukaj w portalu Rynek i Sztuka MENU
Van Gogh

Fałszerz z klasą – historia Marka Landisa

29.09.2014

Świat: wydarzenia

Przez 30 lat Amerykanin Mark Landis fałszował obrazy i przekazywał w darze do różnych muzeów i galerii sztuki na terenie Stanów Zjednoczonych. Wpadł, chociaż nie pójdzie do więzienia. Zyskał sławę i zdominował większość nagłówków prasowych na świecie. Na czym polega jego fenomen?

Mark Landis, rocznik 55., pracuje i tworzy w Laurel w stanie Missisipi. Po śmierci ojca, która była dla Marka traumą, zdiagnozowano u niego schizofrenię. Skuteczną formą terapii okazała się sztuka. Podjął naukę malarstwa w Art Institute w Chicago, a następnie w San Francisco, gdzie odkrył w sobie pasję do konserwacji zabytków – odnawiał zniszczone obrazy, odświeżał je, przywracał im dawny blask. Dawało mu to satysfakcję, więc postanowił zainwestować i otworzyć własną galerię sztuki oraz warsztat konserwatorski. Niestety, nie udało się, a rodzinne oszczędności przepadły. W latach 80. chcąc zrehabilitować się w oczach matki i uczcić pamięć ojca, podarował Muzeum w Kalifornii dzieło znanego i cenionego amerykańskiego artysty-malarza Maynarda Dixona. Z sukcesem.

Pierwszy błąd

Przez kolejne 30 lat obdarowywał muzea i galerie sztuki ponadczasowymi dziełami. Uchodził za niezwykle szczodrego filantropa, który dzieli się swoją fortuną z innymi. Po części rzeczywiście tak było – dzielił się talentem kopisty odtwarzającego nawet najdrobniejsze detale w niemal identyczny sposób. Nikt niczego nie podejrzewał, wybrane przez niego galerie nie miały też stosownych narzędzi do analizowania obrazów i orzekania o ewentualnym fałszerstwie. Wpadł dopiero w 2007 roku, kiedy przekazał w darze kilka prac Oklahoma City Museum of Art m.in. obraz przedstawiający nabrzeże portowe Paula Signaca, Autoportret Marie Laurencin, akwarelę Louisa Valtata, rysunek Honoré Daumiera i inne. Rejestrujący ówcześnie dzieła Matthew Leininger jako pierwszy zwrócił uwagę, że coś jest nie tak. Nie chodziło rzecz jasna o jakość wykonania, która na pierwszy rzut oka nie budziła żadnych wątpliwości, ale o fakt, że podobny obraz Signaca był w tym samym czasie przekazywany do SCAD Museum of Art w stanie Georgia. Leininger wszczął prywatne śledztwo i doszukał się związków pomiędzy Markiem Landisem, a prawie 60 muzeami, którym pod przybranym nazwiskiem podarował sfałszowane dzieła sztuki wybitnych światowych i amerykańskich artystów. Matthew Leininger postanowił ostrzec pozostałe muzea przed oszustem, dostarczając im informacji na temat Landisa oraz zdjęcia, aby mogli reagować.

Drugi błąd

Druga wpadka miała miejsce w Paul and Lulu Hilliard University Art Museum w stanie Louisiana. Pod ksywką ojciec Arthur Scott, Mark Landis podarował muzeum dzieło Charlesa Courtneya Currana malarza przełomu XIX i XX wieku, impresjonisty i symbolisty. Ówczesny dyrektor instytucji Mark Tullos poprosił Joyce’a Penna o ekspertyzę tego dzieła i już w pierwszych, wstępnych badaniach okazało się, że kolory podejrzanie świecą w ciemności. Kolejne utwierdziły Penna w przekonaniu, że obraz jest fałszywy. Analityk postanowił dokładnie prześwietlić sprawę tajemniczego ojca Arthura Scotta i w ten sposób dotarł do  Matthew Leiningera, który jako pierwszy zakwestionował “podarki” Landisa.

Trzeci błąd i droga do sławy

Trzecia próba również została udaremniona, choć nadal nie zniechęciła Marka Landisa. W roku 2010, ponownie jako ojciec Arthur Scott podarował obrazy do Ackland Art Museum, we wrześniu 2012 roku do William Carey University tym razem jako Martin Lynley i do jeszcze kilku innych. Postępowanie sądowe nie zostało wszczęte z jednej prostej przyczyny – Mark Landis fałszując obrazy przez 30 lat, nie popełnił żadnego przestępstwa przeciwko prawu federalnemu. Po pierwsze nie sprzedawał swoich obrazów, nie odliczał podatków, a co za tym idzie miał czyste konto i żadnych finansowych profitów ze swojego procederu. Co więcej, oprócz choroby psychicznej, chroni go również fakt, że swoje prace przekazywał w pierwszej kolejności fachowcom odpowiedzialnym za stwierdzanie, czy dany obraz jest oryginalny, czy fałszywy. Jak się okazuje, znaczna większość poległa na – zdawałoby się – podstawowym zadaniu. Zyskał sławę, uznanie i przychylność społeczną. W oczach wielu stał się Robin Hoodem dzieł sztuki, kradnąc od samych twórców i dzieląc się – zupełnie za darmo – z innymi.

Landis żyje skromnie w niewielkim mieszkaniu pozostawionym w nieładzie. Jest człowiekiem nietuzinkowym i z pewnością obdarzonym ogromnym talentem, którego nie ograniczał – kopiował klasyków, kopiował impresjonistów, kopiował nawet znane komiksowe postacie jak Peanuts Charlesa Schulza. Według Colette Loll, znanej specjalistki od fałszerstw dzieł sztuki, Landis reprezentuje wielką klasę i budzi szacunek, ponieważ kieruje nim nie wyrachowanie, a szlachetne pobudki.

Już niedługo będzie można obejrzeć wystawę jego fałszywek pod tytułem “Intent to Deceive”, która ma przemierzyć całe Stany Zjednoczone. Stał się gwiazdą dokumentu Art & Craft, który już można oglądać w Nowym Jorku, następnie w Kalifornii i w pozostałych stanach. Dzięki wyjściu sprawy Marka Landisa na światło dzienne, zyskał popularność, a jego kopie są chętnie zamawiane i już legalnie sprzedawane poprzez specjalny portal internetowy wspierający chorych umysłowo artystów. Malowanie na zamówienie daje Landisowi zajęcie, przez co nie ma już czasu na oszukiwanie muzeów.
Karolina Przybylińska
Portal Rynek i Sztuka

portal_rs_adres_www_wb

szukaj wpisów które mogą Cię jeszcze zainteresować:

Dodaj komentarz:

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Magazyn

Kursy online

Odwiedź sklep Rynku i Sztuki

Zobacz nasze kursy Zobacz konsultacje dla artystów

Zapisz się do naszego newslettera

Zapisując się na newsletter zgadzasz się z regulaminem portalu rynekisztuka.pl Administratorem danych osobowych jest Media&Work Agencja Komunikacji Medialnej (ul. Buforowa 4e, p. 1, p-2-5, 52-131 Wrocław). Podanie danych jest dobrowolne. Zgoda na otrzymywanie informacji handlowych może zostać wycofana w każdym czasie. Więcej informacji na temat danych osobowych znajduje się w Polityce prywatności.