„To, co podsuwa nam wyobraźnia, nie dezaktualizuje się” – rozmowa z Anną Baster o wystawie Zdzisława Beksińskiego „Bez tytułu”
09.03.2015
Wywiady
21 lutego 2015 roku w Centrum Kultury Zamek we wrocławskiej Leśnicy miał miejsce wyjątkowy wernisaż. Wyjątkowy pod wieloma względami – po pierwsze, ponieważ Zdzisław Beksiński, po drugie, bo rysunki z kolekcji Piotra Dmochowskiego. Groteskowe, kontrowersyjne, miejscami nieprzyjemne prace artysty nie pozwalają przejść obok siebie obojętnie, zmuszają do refleksji nad życiem, nad zasadami funkcjonującymi w społeczeństwie, nad samym sobą. Zapytaliśmy Annę Baster z Centrum Kultury Zamek, co złożyło się na tak wielki sukces i jakie emocje towarzyszyły przy tworzeniu wystawy, która z pewnością przejdzie do wrocławskiej historii.
Karolina Przybylińska: Zdzisław Beksiński jest jednym z najlepiej rozpoznawalnych polskich artystów współczesnych, z którego twórczością identyfikują się kolejne pokolenia młodych ludzi. Dlaczego wystawa upamiętniająca 10. rocznicę śmierci została pozbawiona tytułu („Bez tytułu”)?
Anna Baster: Zdzisław Beksiński nie nadawał swoim pracom tytułu. Nie chciał narzucać jakiejkolwiek interpretacji. Chciał, aby widz zobaczył w jego obrazie czy rysunku to, co podpowiada mu jego wyobraźnia i poczuł atmosferę dzieła. Uważał, że jak już coś jest namalowane, to komentarz jest zbędny.
KP: Wernisaż wystawy miał miejsce 21 lutego, był to wielki sukces, ale na każdy sukces składa się ciężka praca i zaangażowanie wielu osób. Ile czasu zajęły przygotowania do wystawy? Czy były po drodze jakieś problemy, utrudnienia?
AB: Tak, zgadza się, przy organizacji tej wystawy pracowało wiele osób z Zamku, a także mogliśmy liczyć na dużą pomoc pracowników Miejskiej Galerii Sztuki w Częstochowie. Trudno oszacować, ile czasu zajęły nam przygotowania, ale muszę przyznać, że był to czasochłonny projekt i pracowaliśmy nad nim od dawna.
KP: Prezentowane prace pochodzą z kolekcji Piotra Dmochowskiego, które obecnie zasilają Miejską Galerię Sztuki w Częstochowie, nie udało się ściągnąć do Wrocławia prac z Sanoka. Dlaczego?
AB: Planując wystawę mieliśmy kilka pomysłów na to, co z ogromnego wachlarza twórczości Zdzisława Beksińskiego chcielibyśmy pokazać. Rozmawialiśmy z różnymi instytucjami. Sanok to rzeczywiście miejsce, które jako pierwsze pojawia się jak myślimy o Beksińskim, mają największy w Polsce zbiór jego prac. Ale myśląc o tej wystawie szukaliśmy różnych wątków i tropów, aż udało się dotrzeć do Pana Piotra Dmochowskiego. Właściciel kolekcji wyraził zgodę na wypożyczenie rysunków i był przychylny temu projektowi.
KP: Trochę ponad dwa tygodnie od otwarcia to niewielki odstęp czasu, ale czy można wstępnie oszacować frekwencję?
AB: Do tej pory wystawę odwiedziło około 3 tysiące osób. Beksiński to artysta, który zasługuje na dużą publiczność, ale zainteresowanie wystawą rzeczywiście przerosło nasze oczekiwania. To pokazuje, jak wielu ludzi nadal jest zainteresowanych twórczością Zdzisława Beksińskiego.
KP: Jakby Pani zachęciła tych, którzy zastanawiają się nad wizytą w Centrum Kultury Zamek?
AB: Mam nadzieję, że perspektywa zobaczenia około 80 prac Zdzisława Beksińskiego jest wystarczającą zachętą. Na wystawie można zobaczyć rysunki Beksińskiego z różnych lat. Większość pochodzi z lat 50. i 60., pojawiają się także prace z lat 70., 80. i 90. Prace tworzone były różną techniką: ołówkiem, długopisem, węglem. Pojawiły się także rysunki będące wyrazem pewnych formalnych poszukiwań. W rysunkach obecne są obok motywów fantastycznych, kosmologicznych także erotyczne. Nie ma tu prac emocjonalnie neutralnych.
KP: Wystawę oglądać mogą osoby, które ukończyły 16. rok życia, jednak reprodukcje rysunków w łatwy sposób można zobaczyć w Internecie. Czym podyktowana była ta decyzja?
AB: W Internecie każdy ma dostęp w sposób niekontrolowany do różnych treści, czasem dla niego nieodpowiednich. My jako organizatorzy wystawy jesteśmy odpowiedzialni za widza, który do nas przychodzi. Rysunki Beksińskiego obrazują w czasem sposób brutalny treści, które widz poniżej 16 lat mógłby zrozumieć zbyt dosłownie. Drastyczność niektórych przedstawień nie jest przeznaczona dla młodego widza.
KP: Jaka zatem jest wymowa prezentowanych dzieł, czy w ogóle takie pytanie jest odpowiednie? Jakie emocje i jakie wrażenia towarzyszyły twórcy w czasie ich powstawania?
AB: Byłabym daleka od podsumowań dotyczących ogólnej wymowy dzieł Beksińskiego. Artysta nie lubił interpretowania swoich prac. Chciał pozostawić widzowi dowolność odczytań. Mówił w wywiadach, że tworząc popada w stan transu. Nie lubił pytań o technikę, pytań „po co?”, „dlaczego?”. Unikał podsumowań i interpretacji. Ważne były jego emocje i emocje widza.
KP: Prezentowane na wystawie dzieła są w dorobku Beksińskiego twórczością stosunkowo wczesną, powstawały w latach 50., 60. i 70. XX wieku. Czy nadal pozostają aktualne?
AB: Zdzisław Beksiński w swojej twórczości zarówno w obrazach jak i w rysunkach wyrażał własne emocje i lęki. To, co podsuwa nam wyobraźnia, moim zdaniem, nie dezaktualizuje się.
KP: Jak prezentują się rysunki Zdzisława Beksińskiego na tle pozostałej jego twórczości? W jakim sensie są to dzieła unikalne?
AB: Beksiński na początku swojej twórczości zajmował się rysunkiem i fotografią. Po raz pierwszy swoje rysunki pokazał na wystawie w 1964 roku. Beksiński rysował w różnych stylach, czasem był to delikatny ołówek czy długopis, czasem znowu precyzyjna mocna kreska węgla. Z wykształcenia był architektem, a więc rysunek i precyzja kreski to coś, co opanował po mistrzowsku.
KP: Jakie inne wydarzenia towarzyszą wystawie?
AB: Podczas wystawy dodatkowo prezentujemy film „Beksiński. Autoportret Pośmiertny” w reżyserii Alicji Wosik. Jest to dokument, na który składają się video dzienniki, które prowadził Beksiński. Mam nadzieje, że film będzie ciekawym uzupełnieniem wystawy i pokaże nie tylko, jakim Zdzisław Beksiński był artystą, ale też jakim był człowiekiem.
KP: Dziękuję za rozmowę! Pozostaje mi tylko trzymać kciuki za kolejne wielkie projekty.
Polecamy relację z wystawy „Bez tytułu” portalu Rynekisztuka.pl:
Portal Rynek i Sztuka