szukaj w portalu Rynek i Sztuka MENU
FILM PEKAO KOSSAK Galeria Stalowa „Fragments of Reality”

Poszukiwania antykwaryczne: polskie ceramiczne figurki z lat 50. I 60. XX wieku

02.09.2016

Dla kolekcjonerów, Kolekcjonowanie, Magazyn, Poszukiwania antykwaryczne

Rezultaty aukcji oferujących polskie wyroby ceramiczne przekonują wyraźnie, że na nowo wzrasta zainteresowanie kolekcjonerów rodzimym designem z lat 50. I 60. XX wieku. Jednym z najbardziej pożądanych wyrobów z tamtych czasów są niewielkie figurki projektowane w Instytucie Wzornictwa Przemysłowego, które obecnie osiągają na coraz wyższe, imponujące nieraz ceny.


Pikasy za grosze

„Pikasy”, bo tak potocznie określane są ceramiczne wyroby z lat 50. i 60. XX wieku, swoją nazwę zawdzięczają twórczości Pabla Picassa, powszechnie uznawanego za prekursora wszelkich nowoczesnych rozwiązań w sztuce, w tym również w ceramice, którą sam się zajmował. Choć wyroby te, jeszcze do niedawna traktowane były z lekkim lekceważeniem, zwłaszcza przez starszych bywalców giełd i targów sztuki, od kilku lat bardzo szybko zyskały na swojej popularności. Obecnie wzrasta wciąż zarówno liczba zainteresowanych kolekcjonerów jak i cena za przedmioty – zwłaszcza od momentu, kiedy ich sprzedażą zaczęły zajmować się największe domy aukcyjne w naszym kraju. Jeszcze do niedawna owe figurki można było nabyć na pchlim targu za kilkanaście złotych, dziś za niektóre rzadkie modele pasjonaci są skłonni zapłacić nawet kilka tysięcy złotych.

Piękno, na co dzień i dla wszystkich

projekt: Mieczysław Naruszewicz, Pingwin, po 1957, Wałbrzych, źródło: DESA Unicum

Polskie wzornictwo w latach 50. I 60. X wieku przeżywało niezwykły rozkwit, charakteryzujący się ujednoliconym stylem, widocznym zarówno w ceramice jak i w szkle, tkaninie, a także w meblach i sprzętach gospodarstwa domowego. Rodzimy design z tamtego czasu odzwierciedlał w dużej mierze światowy trend, znany pod hasłem new look. Styl ten, obecny w europejskich ośrodkach już pod koniec lat 40. odznaczał się miękkimi, biomorficznymi kształtami, organiczną linią i skłonnością do asymetrii. Niczym echo malarstwa awangardowego pobrzmiewały w nich także fascynacje kolorem i abstrakcyjnymi motywami zdobniczymi. Rozwiązania te miały być odskocznią od wojennych szarości i nijakości, miały ubarwiać i ocieplać codzienną rzeczywistość. Do Polski new look dotarł z pewnym opóźnieniem, spowodowanym sytuacją polityczną i „żelazną kurtyną”, która ograniczała w ogromnym stopniu możliwość przenikania się artystycznych inspiracji i wpływów. Dopiero w połowie lat 50. rozpoczęła się powolna, ale wyraźna potrzeba nowoczesności, którą polskie społeczeństwo przejawiało poprzez zmianę mody, muzycznych preferencji, czy właśnie otaczając się przedmiotami o nowym, atrakcyjnym designie prosto z zachodu. Przygotowanie nowych wzorów w tym czasie rozpoczął warszawski Instytut Wzornictwa Przemysłowego. To właśnie w jego murach swoją pracę rozpoczęła grupa utalentowanych projektantów, których realizacje całkowicie odmieniły postrzeganie bibelotów i wypracowały nowy styl kameralnej rzeźby.

Wyjątkowa czwórka

Mieczysław Naruszewicz, Leżąca kotka, 1958, Ćmielów, źródło: SDA

Mieczysław Naruszewicz, Leżąca kotka, 1958, Ćmielów, źródło: SDA

Spośród wielu projektantów z okresu new look w Polsce do najważniejszych należała czwórka rzeźbiarzy, którzy udowodnili, że dziełem sztuki mogą być także porcelanowe figurki, stanowiące idealne uzupełnienie nowoczesnego wnętrza. Jednym z nich był Lubomir Tomaszewski, rzeźbiarz, który w 1956 roku rozpoczął pracę w Zakładzie Ceramiki i Szkła Instytutu Wzornictwa Przemysłowego w Warszawie. Był to doskonały moment, w którym placówka posiadała już dobrze zorganizowane zaplecze warsztatowe i odpowiednio wyszkolony personel. W takich warunkach Tomaszewski realizował swoje rzeźbiarskie pasje w zminiaturyzowanej skali, wraz z rzeźbiarzem Henrykiem Jędrasiakiem rozpoczynając pracę zespołu kreującego nowe wzory ceramicznej rzeźby kameralnej. Wkrótce dołączył do nich także Mieczysław Naruszewicz oraz Hanna Orthwein. Przed projektantami stało nie lada wyzwanie: stworzyć zupełnie nowe, ciekawe wzory, niekojarzące się z „przestarzała” tradycją, które jednocześnie okażą się w swojej nowoczesnej formie wystarczająco interesujące. Chociaż wszyscy ze wspomnianej czwórki było rzeźbiarzami, tylko Naruszewicz miał wcześniej do czynienia z ceramiką, tak więc projektanci bardzo szybko zostali wtajemniczeni w arkana ceramicznego rzemiosła.
Poszukiwania nowoczesności, zespół rozpoczął od upraszczania kształtu i eliminacji drobnych dekoracyjnych elementów. Już najwcześniejsze modele figurek otrzymały charakterystyczny rys geometryczny, wiedzione miękką linią oraz ujęte w syntetyczny sposób. Od 1958 roku, figurki wytwarzane w niewielkich seriach w ramach powstałego przy IWP Zakładu Produkcji Eksperymentalnej, sprzedawane były w wybranych warszawskich sklepach. Choć ich cena nie należała do najniższych, bardzo szybko znajdywały zainteresowanych nabywców. To właśnie te okazy, produkowane w niewielkich ilościach stanowią obecnie najdroższe rarytasy, których ceny sięgają niejednokrotnie nawet kilku tysięcy złotych.

Zwierzęta i ludzie

Mieczysław Naruszewicz, Byk, lata 60 XX w., Ćmielów, źródło: SDA

Mieczysław Naruszewicz, Byk, lata 60 XX w., Ćmielów, źródło: SDA

Figurki projektowane w latach 1956-1965 produkowano w polskich zakładach ceramicznych takich jak „Ćmielów” „Wałbrzych”, „Chodzież”, „Bogucice”, czy specjalizujące się w porcelicie „Pruszków” i „Tułowice”. Od 1962 roku ich produkcja przeniosła się głównie do mielowskiej fabryki porcelany, przez co często błędnie określane są mianem „ćmielowskich”. W ciągu 9 lat pracy zespół projektantów opracował około 120 wzorów dopuszczonych do produkcji seryjnej. Były to głównie przedstawienia zwierząt i ludzi, wśród których każdy z twórców posiadał kilka swoich najpopularniejszych wzorów. Tomaszewski słynie m.in. z zoomorficznych przedstawień „Kury”, „Koguta”, Charta”, „Wielbłąda”, ale też „Śpiewaczki”, „Damy z lustrem” i „Arabki”. Ta ostatnia bez wątpienia należy do jednej z najlepszych realizacji Tomaszewskiego. Spośród projektów wykonanych przez Mieczysława Naruszewicza bez wątpienia najlepiej znany jest „Pingwin”, będący także jednym z najbardziej rozpoznawalnych wzorów całej kolekcji. Oddaje on dobrze oryginalny, sumaryczny styl wypracowany przez czwórkę rzeźbiarzy. Charakterystyczna dla niego jest także „Leżąca kotka” „Siedzący Lis”, „Perkoz” czy tzw „Psia rodzina” – głównie figurki pudli, ale też chow-chow czy terier. Sporo trudności nastręcza atrybucja wszystkich powstałych wzorów, zwłaszcza, że nie posiadają one wyczerpującej dokumentacji i łączy je bardzo widoczna jednorodność stylistyczna. Część z nich sygnowana była nazwiskiem artysty, część na odwrocie posiada jedynie sygnaturę danej fabryki, a czasem także numer seryjny.

Niegasnąca popularność

Mieczysław Naruszewicz, Indyk, lata 60 XX w., żródło: SDA

Mieczysław Naruszewicz, Indyk, lata 60 XX w., żródło: SDA

W 2013 roku Bożena Gargas, prezes warszawskiego Instytutu Wzornictwa Przemysłowego, która wraz z właścicielem Fabryki Porcelany Ćmielów, Adamem Spała, podjęli współpracę mająca na celu stworzenie w IWP stałej ekspozycji prezentującej porcelanowe figurki zaprojektowane w latach 50. I 60. Przez Naruszewicza, Tomaszewskiego, Jędrasiaka i Orthwein. Po wielu latach Ćmielów, który jako jedyny ośrodek posiadał zachowane formy i projekty figurek, wznowił ich produkcję. Spośród ponad 100 wzorów, organizatorzy wystawy postanowili przedstawić w IWP 40 najciekawszych i najbardziej kultowych modeli. Wszystkie eksponaty zostały ręcznie wykonane i pomalowane, większość z nich posiada także dekorację zgodną z oryginalną koncepcja projektantów. Nowatorska wizja nowoczesności, zaklęta w małych bibelotach okazuje się być aktualna także dzisiaj, przyciągając coraz większe grono kolekcjonerów i miłośników syntetycznych i minimalistycznych form, urzekających estetyką i prostotą.

Jak rozpoznać oryginał?

Rosnąca popularność figurkami z epoki sprawia, że na rynku spotkać można przedmioty współczesne, wzorowane 1: 1 w stosunku do oryginalnych projektów z IWP. Na co więc zwracać uwagę podczas zakupu bibelotów?

Sygnatura

Po prawie czterdziestoletniej przerwie Fabryka Porcelany AS Ćmielów wznowiła produkcję figurek stosując zachowane oraz odtworzone modele z kolekcji IWP, które mogą często wprowadzić w błąd kupującego. Warto zwrócić uwagę na barwę sygnatury. Te z epoki były zawsze jednokolorowe, tymczasem na nowych z Ćmielowa pojawiają się dwa kolory, co bardzo łatwo można rozróżnić. A co w przypadku, kiedy nie ma sygnatury? Wtedy mamy pewność, że jest to eksponat z epoki, ponieważ wszystkie współczesne repliki są sygnowane. Doskonale, kiedy na spodzie figurki mamy do czynienia także z numerami modelu i wzorca malatury. Ich obecność bardzo podnosi, bowiem cenę przedmiotu.

Stan i wygląd

Z racji, że wszystkie figurki malowane były podszkliwnie, ich powierzchnia powinna być gładka. Bardzo często występujące na powierzchni usterki, takie jak rysy i spękania bywają przez nieuczciwych sprzedawców ukrywane pod warstwami farby, co od razu powinno być dla nas znakiem, że ingerowano w jej strukturę. Warto zapoznać się z oryginalną malaturą określonych modeli. Rzadko się zdarza, aby dany fragment figurki odstawał kolorystycznie od reszty – zazwyczaj jest to kolejny znak, że prawdopodobnie dokonano wtórnych przemalowań. Wartość takiej figurki to jedynie 20%, 30% ceny, jaką mogłaby osiągnąć w nieruszonym stanie. Przy zakupie przedmiotów warto zachować szczególną czujność ze względu na pojawiające się na rynku falsyfikaty, które zarówno kolorem, wielkością, jak i jakością wykonania odbiegają od oryginalnych przedmiotów z epoki.

Fotografia (góra): projekt: Lubomir Tomaszewski, Wielbłąd, lata 60 XX w., Ćmielów, źródło: DESA Unicum

Justyna Stasiek-Harabin

szukaj wpisów które mogą Cię jeszcze zainteresować:

2 komentarzy do “Poszukiwania antykwaryczne: polskie ceramiczne figurki z lat 50. I 60. XX wieku”

  1. Anna

    Jeśli na takiej figurce kota nie ma żadnego nadruku od spodu, czy to może być autentyk? Wymiary się zgadzają, wg zdjęć jest identyczny, ale nie ma sygnatury ani innego oznaczenia.
    Czy mogły się wytrzeć?

  2. Urszula

    Czy figurka „Leżąca kotka” wg proj. M. Naruszewicza wznowiona współcześnie przez AS ĆMIELÓW ma taką samą wartość kolekcjonerską jak figurka z lat 60-tych?
    Czy warto rozpoczynać kolekcjonowanie od takiej rzeczy nowo wyprodukowanej, ale za to nieuszkodzonej, czy też raczej od przedmiotu z epoki, ryzykując, że może on być niepełnowartościowy lub co gorzej – podrobiony?

Dodaj komentarz:

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Magazyn

Kursy online

Odwiedź sklep Rynku i Sztuki

Zobacz nasze kursy Zobacz konsultacje dla artystów

Zapisz się do naszego newslettera

Zapisując się na newsletter zgadzasz się z regulaminem portalu rynekisztuka.pl Administratorem danych osobowych jest Media&Work Agencja Komunikacji Medialnej (ul. Buforowa 4e, p. 1, p-2-5, 52-131 Wrocław). Podanie danych jest dobrowolne. Zgoda na otrzymywanie informacji handlowych może zostać wycofana w każdym czasie. Więcej informacji na temat danych osobowych znajduje się w Polityce prywatności.