szukaj w portalu Rynek i Sztuka MENU
FILM PEKAO KOSSAK Galeria Stalowa „Fragments of Reality”

Sztuka pod lupą – wokół nowej ustawy o ochronie niemieckich dóbr kultury

09.11.2016

Analiza rynku sztuki, Magazyn, Prawo

Niemieckim rynkiem sztuki od kilku lat wstrząsają afery i odkrycia: sprawa tajemniczej kolekcji Gurlitta, katalogi z czasów nazistowskich domu aukcyjnego w Monachium, wpadka genialnego fałszerza obrazów Wolfganga Beltracchi oraz skazanie jednego z najbardziej znanych pośredników w handlu sztuką Helge Achenbacha. Czy te wydarzenia mogły mieć jakiś wpływ na fakt, jakim jest nowa ustawa o ochronie niemieckich dóbr kultury?

Propozycję ustawy przedstawiła chadecka sekretarz stanu ds. kultury Monika Gruetters. Ma ona zapobiegać wywożeniu z Niemiec szczególnie wartościowych dzieł sztuki. Zdaniem krytyków ustawy chodzi o legalizację ingerencji państwa w kolekcjonerskie prawa własności. Ochroną objęto dzieła od antyku po modernę; w przypadku obrazów dotyczy ona tych, które zostały namalowane przed rokiem 1941, a wartość ich przekracza 300 tys. euro. Zgodnie z nową ustawą na każdy wywóz lub przywóz dzieła potrzebne będzie zezwolenie władz. Do tej pory – zgodnie z prawem Unii Europejskiej – wymóg ten obejmował tylko transfer do państw poza UE.

Processed by: Helicon Filter;

Najpierw była szeroka debata, która mocno podzieliła środowisko ludzi sztuki. Muzealnicy od początku nie mieli do ustawy zastrzeżeń. Innego zdania są kolekcjonerzy, domy aukcyjne, marszandzi i oczywiście artyści. Wielu kolekcjonerów i handlujących sztuką uważa, że jest to mieszanie się w sprawy prywatne, a zakaz wywozu może wkrótce przerodzić się w wywłaszczenie. Czołowy niemiecki malarz Georg Baselitz w obawie o przyszłość swoich prac będących muzealnymi depozytami, wycofał je z muzeów. Jak powiedział w rozmowie z dziennikarzem tygodnika „Stern”, ta ustawa to „przejawy państwa policyjnego”. Ustawa nie podoba się również Markusowi Eisenbeisowi, który prowadzi jeden z największych domów aukcyjnych – Van Ham w Kolonii. Nazywa ją „genialnym uderzeniem w niemiecki handel sztuką” Komu potrzebna jest zatem nowa ustawa, skoro świat sztuki tak bardzo ją krytykuje?

O konieczności zmiany ustawy zaczęto mówić kilka lat temu, po wypłynięciu z ukrycia kolekcji Corneliusa Gurlitta. W 2011 r. kontrola celna w pociągu relacji Szwajcaria -Monachium wykazała przy podróżującym starszym panu dużą gotówkę, z której musiał się tęgo tłumaczyć. Kilka miesięcy później urzędnicy skarbowi znaleźli w jego mieszkaniu wśród piramid starych puszek niezwykłą kolekcję malarstwa, którą jak twierdził, odziedziczył po ojcu Hildebrandcie Gurlitcie, znanym niemieckim historyku sztuki, który podczas wojny zajmował się obrotem dzieł uznanych przez nazistów za sztukę zdegenerowaną. Władze Bawarii długo trzymały odkrycie w tajemnicy. O tej niezwykłej kolekcji świat dowiedział się jesienią 2013 r. dzięki publikacji w tygodniku „Focus”. Kolekcję zabezpieczono, bo przeciwko Gurlittowi wytoczono postępowanie karno-skarbowe, (mówiono nawet o konfiskacie), ale również z uwagi na warunki w jakich obrazy się znajdowały.

Odkrycie było fascynujące – 1258 obrazów (po śmierci Corneliusa odkryto jeszcze kolejne 239 obrazów w jego domu w Salzburgu), ale dla wszystkich stało się jasne, że będzie to kłopot dużego kalibru. Zachodziło poważne podejrzenie, że obrazy a przynajmniej ich znaczna część mogą pochodzić ze zbiorów żydowskich kolekcjonerów, co oznaczałoby, że są dziełami zrabowanymi, a zatem należy się liczyć z koniecznością ich zwrotu spadkobiercom. Już na początku adwokaci Gurlitta twierdzili, że tylko znikoma część kolekcji będzie podlegać zwrotowi – ok. 50 obrazów. Eksperci byli innego zdania. Posiadacz kolekcji odgrażał się, że niczego nie odda i domagał się natychmiastowego zwrotu obrazów, które jak mówił są jedynym sensem jego życia. Dla władz Bawarii było oczywiste, że roszczeń restytucyjnych oraz problemów prawnych i dyplomatycznych nie da się uniknąć. Zwrócenie kolekcji mogło zaś skutkować jej powolną wyprzedażą lub… „zniknięciem”.

Powołano komisję złożoną z ekspertów, która miała przyglądnąć się kolekcji i ustalić, które z obrazów podlegałyby ewentualnemu zwrotowi spadkobiercom – miała na to rok. Po tym terminie pozostałe obrazy miały wrócić do Gurlitta, z którym cały czas trwały pertraktacje. Ponieważ władze federalne – jak twierdziły- nie miały prawa ingerować w sprawie kolekcji znajdującej się na terenie innego landu, do sprawy wkroczył bawarski minister sprawiedliwości. Zapowiedział wniesienie do Bundesratu – drugiej izby parlamentarnej, będącej przedstawicielem krajów związkowych – projektu ustawy ułatwiającej restytucję. W niemieckim prawie termin przedawnienia roszczeń o wydanie własności wynosi 30 lat. Kiedy więc chodzi o dzieła zrabowanie w latach 1933 – 1945 termin już dawno minął i posiadacz skradzionych dzieł może odmówić ich wydania, nawet jeśli wszedł w ich posiadanie nieuczciwie.

Processed by: Helicon Filter;

Gurlitt w końcu zgodził się na zbadanie obrazów przez komisją, a nawet obiecał zwrot tych, do których roszczenia będą uzasadnione. Bawarski minister sprawiedliwości Winfried Bausback obiecał przedstawić projekt ustawy mającej ograniczyć możliwość powoływania się na przedawnienie. Projekt ten miał dotyczyć osób, które wiedzą lub mogą podejrzewać, że posiadane przez nich obrazy mogły być skonfiskowane przez nazistów. Ustawa z pewnością objęłaby Gurlitta – był historykiem sztuki, musiał więc wiedzieć, co posiada w swoich zbiorach. Chodziły nawet słuchy, że w kolekcji znajdują się dzieła pochodzące ze zbiorów Lanckorońskich i Lubomirskich. Takie były plany, by uporać się z kolekcją Gurlitta, a w przyszłości z innymi cudownymi odkryciami, bo zdaniem ekspertów takich ukrytych kolekcji może być na terenie Niemiec więcej.

W maju 2014 Cornrlius Gurlitt umarł (wcześniej przeszedł operację serca) zostawiając dwa testamenty: z 9 stycznia i 21 lutego 2014 r. Spadkobiercą kolekcji jak się okazało jest małe muzeum w Szwajcarii (Fundacja Muzeum Sztuki w Bernie). Pojawiły się się protesty i apel do muzeum o nieprzyjmowanie tak kontrowersyjnej kolekcji. Muzeum dało sobie pół roku na podjęcie decyzji. Prezes Fundacji Christoph Schaeublin jest trochę zdziwiony głosami sprzeciwu, bo jak twierdzi już w latach 90. były prowadzone rozmowy o ewentualnym spadkobraniu. Dziś już wiemy, że kolekcję o wartości miliarda euro muzeum przyjmie, ale obiecuje zwrócić dzieła zagrabione, jeśli tylko pojawią się udokumentowane roszczenia. Problem w tym, że oprócz liczby obrazów, które zawiera kolekcja Gurlitta, o samej kolekcji wiadomo niewiele. Nie została bowiem opublikowana – mimo licznych próśb i nacisków – lista obejmująca całość kolekcji. Na specjalnym portalu lostart przedstawiono tylko 499 obrazów, co do których nie można było wykluczyć, że mogą pochodzić z rabunku. Zgłosiło się 300 osób z tego 187 zapytań dotyczyło konkretnego dzieła lub artysty. Po ustaleniu danych wpłynęło 113 wniosków o zwrot dzieła. Chociaż rok minął komisja nadal pracuje – jej działalność przedłużono bowiem do dwóch lat. Sprawa restytucji w formie ustawy ugrzęzła.

Processed by: Helicon Filter;

W tym samym czasie – w roku 2014 odkryto w Monachium w domu aukcyjnym Neumeister katalogi z aukcji z lat 1936-1945. Chodzi o katalogi handlarza Adolfa Weinmuellera, który handlował w Wiedniu i Monachium dziełami skonfiskowanymi żydowskim właścicielom. Katalogi zawierają ręczne wpisy około 34.500 obiektów z 33 aukcji w Monachium i 18 aukcji w Wiedniu. Weinmueller nie znał się na sztuce, był leśniczym, zaczął się nią interesować w 1921 r. W 1931 wstąpił do NSDAP, a pięć lat później przejął dom aukcyjny żydowskiego handlarza sztuką Hugona Helbinga, w 1938 – firmę Herberta Kende w Wiedniu (po „nocy kryształowej” zamknięto w III Rzeszy wszystkie żydowskie galerie, antykwariaty i domy aukcyjne, i przejęto ich majątek). Po wojnie Weinmuellerowi nie spadł przysłowiowy włos z głowy, a od 1948 znowu prowadził aukcje. Odnalezione katalogi mogą mieć niebagatelne znaczenie w ustaleniu, jakimi dziełami handlował dom aukcyjny w Monachium (wpisy do katalogu zawierają dokładne informacje do kogo należał obiekt i kto go kupił), który był w owym czasie centrum handlu sztuką – tu Bormann kupował obrazy do galerii wodza III Rzeszy.

Zapowiadając zmiany w przepisach o ochronie niemieckich dóbr kultury, padały słowa o konieczności przyjrzenia się problemowi restytucji dzieł zrabowanych w czasach nazizmu. Po wypłynięciu z ukrycia kolekcji Gurlitta i licznych głosach, że takich kolekcji jest w Niemczech z pewnością więcej, głos zabrał przewodniczący Światowego Kongresu Żydów Ronald Lauder. Powiedział wówczas, że ”Niemcy muszą włożyć więcej wysiłku w identyfikację i zwrot tysięcy dzieł sztuki zrabowanych Żydom przez hitlerowców”. Według Laudera w niemieckich muzeach rządowych i prywatnych kolekcjach wiszą obrazy, które należały do żydowskich kolekcjonerów i konieczna jest zmiana niemieckich przepisów, by ułatwić ich zwrot spadkobiercom. Przewodniczący Kongresu wezwał do ustanowienia komisji międzynarodowej, która prowadziłaby badania i udzielała pomocy w zwrocie dzieł sztuki rodzinom właścicieli. Komisja nie powstała, ale utworzono w Magdeburgu Centrum Zaginionych Dóbr Kultury. Centrum ma być placówką, do której będzie można kierować zapytanie o los dzieł sztuki, które zaginęły w okresie III Rzeszy. Zdaniem pani minister ds. kultury„to kolejny krok w rozprawie ze zorganizowaną przez władze grabieżą sztuki w okresie terroru hitlerowców. Niemcy nie powinny dopuścić do tego, żeby dzieła sztuki, w wypadku których zachodzi podejrzenie, że należały do łupów nazistów, w dalszym ciągu znajdowały się niezidentyfikowane w zbiorach muzeów, archiwów i bibliotek.” Na cele Fundacji, która ma się zająć ustalaniem proweniencji dóbr kultury rząd wyasygnował 4 mln euro. Muzea będą musiały w przyszłości dokumentować i raportować swoje wysiłki w zakresie ustalania pochodzenia dzieł sztuki. Placówka ma też oferować pomoc kolekcjonerom prywatnym, którzy dobrowolnie zgodzą się na lustrację swoich kolekcji. Jak będzie wyglądał zwrot dzieł uznanych za zrabowane na razie nie wiadomo, bowiem wciąż obowiązuje w prawie niemieckim 30 letni okres przedawnienia roszczeń.

Processed by: Helicon Filter;

Przyglądając się problemowi restytucji dzieł zrabowanych przez nazistów, warto wspomnieć o Urzędzie Otwartych Spraw Majątkowych. W Berlinie w budynku należącym do Federalnego Ministerstwa Finansów przechowywane są dzieła sztuki pochodzące z wojennego rabunku – dzieła mistrzów renesansu, baroku i końca XIX w. Właściciele należeli do zamożnych rodzin żydowskich, a ich obrazy miały trafić do muzeum wodza w Linzu. Obrazy ukryto w kopalni na terenie Austrii. Odnaleźli je Amerykanie i przekazali Niemieckiemu Towarzystwu Powierniczemu, które miało się zajmowało poszukiwaniem spadkobierców. Dziesięć lat później Towarzystwo rozwiązano, bo jak twierdzono grono spadkobierców się wyczerpało. Obrazy przekazano w administrację Urzędowi Otwartych Spraw Majątkowych. Harald Koenig, historyk sztuki uważa, że zrobiono wszystko, by odnaleźć właścicieli, a jak twierdzi „obrazy przekazano do dyspozycji ministerstwa finansów, by muzea mogły je wypożyczać. 200 muzeów niemieckich korzysta z tego. Muzeum jest zobowiązane do natychmiastowego zwrotu, jeśli zgłosi się osoba z roszczeniem. Urząd sprawdza wtedy dane osoby i czy spełnione są kryteria Deklaracji Waszyngtońskiej (1998) o dobrowolnym zwrocie dóbr kultury”. Praktyka zwrotu jest jednak krytykowana. Rządowi federalnemu zarzuca się, że zachowuje się jak prywatny właściciel obrazów.

Czy czerwcowa zmiana w niemieckich przepisach zdecydowanie ograniczająca handel sztuką i tworzenie nowych instytucji, które mają „zająć się sprawą” rzeczywiście restytucję ułatwią? „W USA i W. Brytanii przedawnienia są inaczej uregulowane. I właśnie tam pojawiają się dzieła, które kiedyś zniknęły z pola widzenia” – mówi mecenas Astrid Mueller-Katzenburg z Berlin, specjalizująca się w w sprawach sztuki. „Większość procesów toczyła się przed sądami amerykańskimi. W USA okres przedawnienia sprawy rozpoczyna się z chwilą, kiedy osoba wnosząca roszczenie wie lub przypuszcza, gdzie znajduje się zaginione dzieło. Może się więc zdarzyć, że w przypadku obiektów zrabowanych w czasach nazizmu okres przedawnienia rozpoczyna się dopiero teraz. Dlatego dla muzeów może być ryzykowne wystawianie swoich obrazów zagranicą, bo jest możliwe, że będzie im groziła wówczas konieczność zwrotu tego czy innego dzieła.”

Ewa Sierpińska 

Rynekisztuka.pl

portal_rs_adres_www_wb

szukaj wpisów które mogą Cię jeszcze zainteresować:

2 komentarzy do “Sztuka pod lupą – wokół nowej ustawy o ochronie niemieckich dóbr kultury”

  1. tzk

    ciekawe że jak gdzieś jakiś obraz ukradli to zaraz szukają w niemczech…. ten złodziejski naród dość że kradł to jeszcze mordował poszkodowanych…. wpadli jeszcze na pomysł wyrywania i topienia trupich złotych zębów

  2. Ewa Sierpińska

    Wolę dyskusję popartą faktami bez używania obraźliwych przymiotników.
    Artykuł ma zwrócić uwagę na fakt, że rząd niemiecki wykonuje ruchy pozorne w sprawie zwrotu dóbr kultury zagrabionych w latach 1933 – 1945, a nowa ustawa ma zablokować handel dziełami, które powstały przed 1941 r. – te były właśnie w zbiorach kolekcjonerów pochodzenia żydowskiego. Chodzi więc o to, by nie „wypływały na rynek, bo będą tylko kłopoty.
    Nie wierzę, by niemieckie muzea, które maja sprawdzić swoje zbiory pod kątem posiadania dzieł zagrabionych, ochoczo je zwracały. Dziś procesy ciągną się latam. Owszem, katalogi powstaną, ale może się okazać, że będzie to wiedza dla wtajemniczonych.
    W trakcie debaty nad ustawą pani minister Gruetters zaznaczyła, że nowa ustawa pod wieloma względami poprawi sytuację właścicieli i kolekcjonerów dzieł sztuki, w tym osób wypożyczających je na publiczne wystawy. I tu przyznaję pani minister rację – każde dzieło, co do którego powstanie wątpliwość, w jaki sposób znalazło się w kolekcji prywatnej, wcześniej będąc własnością kolekcjonera pochodzenia żydowskiego, będzie chronione ustawą.
    Konferencja waszyngtońska(1998) o zwrocie dóbr kultury odnosi się tylko do zbiorów państwowych, nie obejmuje kolekcji prywatnych. Potrzebna jest ustawa, która zachęci prywatnych posiadaczy „podejrzanych” dzieł do ich ujawnienia. Niemiecki rząd musiałby wtedy przejąć finansową odpowiedzialność: obraz lub jego aktualna rynkowa wartość wraca do spadkobiercy. Pora uporać się z tym problemem. Ofiarom Holocaustu chyba się to należy.
    Ewa Sierpińska

Dodaj komentarz:

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Magazyn

Kursy online

Odwiedź sklep Rynku i Sztuki

Zobacz nasze kursy Zobacz konsultacje dla artystów

Zapisz się do naszego newslettera

Zapisując się na newsletter zgadzasz się z regulaminem portalu rynekisztuka.pl Administratorem danych osobowych jest Media&Work Agencja Komunikacji Medialnej (ul. Buforowa 4e, p. 1, p-2-5, 52-131 Wrocław). Podanie danych jest dobrowolne. Zgoda na otrzymywanie informacji handlowych może zostać wycofana w każdym czasie. Więcej informacji na temat danych osobowych znajduje się w Polityce prywatności.