szukaj w portalu Rynek i Sztuka MENU
FILM PEKAO KOSSAK Galeria Stalowa „Fragments of Reality”

25 lat wrocławskiej Galerii Miejskiej – rozmowa z Markiem Śniecińskim

05.01.2017

Aktualności, Wywiady

Wrocławska Galeria Miejska obchodzi swoje 25 urodziny. Z tej okazji w jej przestrzeniach ekspozycyjnych można oglądać wystawę dokumentującą wypracowany przez instytucję w ciągu ćwierćwiecza dorobek artystyczny i intelektualny oraz stanowiącą syntetyczne ujęcie jej 25-letniej historii. O obecnej ekspozycji, stopniowych zmianach w programowych założeniach galerii oraz jej wpływie na kulturowy obraz miasta rozmawia z Markiem Śniecińskim, krytykiem sztuki, eseistą i poetą, aktywnie związanym z instytucją od pierwszych lat jej funkcjonowania, Katarzyna Zahorska. 

Relacja z wystawy 25/25 we wrocławskiej Galerii Miejskiej, prace Alojzego Gryta, materiały: Portal Rynekisztuka.pl

Relacja z wystawy 25/25 we wrocławskiej Galerii Miejskiej, prace Alojzego Gryta, materiały: Portal Rynekisztuka.pl

Galeria Miejska rozpoczęła swoją działalność w dosyć burzliwych czasach transformacji politycznych. Jak w Pana mniemaniu różni się dzisiejsza galeria, funkcjonująca w okresie względnego spokoju, od tej sprzed 25 lat. W jaki sposób instytucja ewoluowała?

Marek Śnieciński: Fizycznie ta zmiana pozostaje niemal niezauważalna, ponieważ galeria dysponuje obecnie tą samą przestrzenią, co 25 lat temu. Na pierwszy rzut oka jednak widać, że kilka lat temu przeszła ona gruntowny remont. Sądzę jednak, że największa zmiana dokonała się na gruncie koncepcyjnym, co jednak nie będzie widoczne dla przypadkowego odbiorcy. Idea instytucji, powzięta przez pierwszą dyrektorkę galerii, Teresę Kukułę, wyrosła naturalnie ze specyfiki okresu lat 90., a także z ówczesnej konfiguracji przestrzeni wystawienniczych Wrocławia, która była zdecydowanie uboższa niż w tej chwili. Sformułowany przez Teresę Kukułę program był próbą stworzenia obszaru dla tych dziedzin sztuki, które w jej odczuciu niezbyt często pojawiały się w dostępnych wówczas instytucjach kulturalnych Wrocławia. Najkrócej mówiąc, ograniczając ekspozycję tradycyjnych dyscyplin plastycznych, to znaczy malarstwa, klasycznie pojmowanej rzeźby, czy grafiki, chciała ona uwypuklić obszary związane z performatywnym myśleniem o dziele sztuki. Celem, jaki przyświecał Teresie Kukule było również wdrożenie mniej konwencjonalnego podejścia do aranżacji wystaw. Daleka była ona wobec tego od pokazywania gotowych obiektów, które przez długi czas rodzą się w pracowni artysty, skłaniała się natomiast ku prezentowaniu dzieła w procesie. W tym kontekście niezwykle ważną kwestią było oddziaływanie eksponowanych prac na otaczającą je przestrzeń, i odwrotnie – wpływ wnętrza galerii na zainstalowane w niej obiekty. Ta koncepcja wystawiennicza bardzo długo dominowała w Galerii Miejskiej, chociaż z czasem zaczęła ewoluować. Z jednej strony stało się tak pod wpływem oczekiwań lokalnego środowiska artystycznego, z drugiej natomiast z pewnością Teresa Kukuła sama doszła do wniosku, że bardzo rygorystyczne trzymanie się wstępnych założeń nie będzie się sprawdzać jako uniwersalna formuła, którą przez lata będzie można realizować. Pomimo jej początkowych deklaracji, że zapachu farby w galerii nie będzie, w pewnej chwili zaczęły się pojawiać tu także klasyczne dzieła malarskie. Poza tym, artyści posługujący się tradycyjnymi mediami artystycznymi także zaczęli w pewnym sensie wychodzić naprzeciw preferowanej przez galerię formule wystawienniczej, która skłaniała ich do myślenia o swojej twórczości pod kątem performatywnym. W historii Galerii Miejskiej można odnotować kilka wystaw, podczas których malarze bardziej pokazywali proces twórczy aniżeli skończony efekt swej pracy. W pewnym sensie ewolucja programu powołanego do życia przez Teresę Kukułę związana była też ze zmianami w obszarze sztuki w ogóle. Lata 90., jeśli chodzi o Polskę, były okresem niezwykłej popularności sztuki krytycznej, prezentowanej w różnych przestrzeniach wystawienniczych, również we Wrocławiu. Ten nurt nie stanowił co prawda głównego punktu programu Galerii Miejskiej, gdyż formuła ustalona przez Teresę Kukułę, była nakierowana bardziej na pewne formy artystycznej wypowiedzi (instalacje, performance, obiekt) a mniej związana była z tematyką i określonym obszarem poruszanych przez artystów zagadnień. Ewolucja instytucji polegała również na wprowadzeniu w życie wielu pomysłów edukacyjnych, takich jak warsztaty i prezentacje dla dzieci, młodzieży, czy osób niepełnosprawnych. Wszystkie z tych cennych inicjatyw stanowiły dodatkowe elementy dookreślające tożsamość tego miejsca na mapie kulturowej Wrocławia.

Jak ewolucja Galerii Miejskiej postępowała po zmianie dyrektora, a więc po objęciu tej funkcji przez Mirosława Jasińskiego?

Maciej Albrzykowski, Artcitica, 2014, materiały: Portal Rynekisztuka.pl

Maciej Albrzykowski, Artcitica, 2014, materiały: Portal Rynekisztuka.pl

MŚ: Nowy dyrektor nie chciał nigdy całkowicie odciąć się od tradycji galerii, które były bardzo bogate i różnorodne, więc z jednej strony dostrzec można kontynuację formuły zapoczątkowanej przez Teresę Kukułę. Z drugiej jednak strony, widać ogromną ilość nowych pomysłów, zarówno w sferze menadżerskiej, jak i merytorycznej. Przede wszystkim galeria zaczęła zdecydowanie otwierać się na tradycyjne środki artystycznej wypowiedzi, które wcześniej znajdowały się na marginesie jej zainteresowań. Zmiana ta dotyczyła np. tego, że zaczęto często prezentować prace graficzne (wykonywane w różnych technikach). Ponadto kluczowe miejsce w programie galerii, obok prezentacji samego procesu twórczego, zajęła ekspozycja dopracowanych estetycznie artefaktów. Teresa Kukuła nigdy nie przykładała też wielkiej wagi do wydawanych przez galerię publikacji. W pewnym momencie deklarowała ona, że katalogi wystaw pojawiać się będą sporadycznie, regularnie wydawano zaś tylko foldery towarzyszące poszczególnym wydarzeniom. Natomiast od momentu, kiedy Mirosław Jasiński został dyrektorem galerii, każdej organizowanej ekspozycji towarzyszy katalog, znakomicie opracowany zarówno od strony graficznej, jak i merytorycznej. Przez długi czas Galeria Miejska funkcjonowała przede wszystkim jako miejsce prezentacji wystaw. Mirosław Jasiński założył sobie natomiast, że galeria jako miejsce oczywiście musi żyć i cały czas będą pojawiać się w niej kolejne ekspozycje, ale że równocześnie powinna być ona instytucją zajmującą się myśleniem bardziej dalekosiężnym, które realizowałoby się na przykład w promocji sztuki polskiej, a w szczególności wrocławskiej, poza Wrocławiem a także poza granicami naszego kraju. Tego typu przedsięwzięć Galeria Miejska zrealizowała w ostatnich latach już bardzo wiele. Zmianie uległo także myślenie o edukacyjnych funkcjach tej instytucji. Obecnie polegają one na organizowaniu przeglądowych wystaw historycznych, takich jak „Rodzina Brueghlów”, czy „Picasso Dali Goya. Tauromachia”, a więc ekspozycji prezentujących dzieła bardzo wybitne z punktu widzenia historii sztuki. Te obszerne prezentacje dostępne były publiczności nie w ograniczonej przestrzeni Galerii Miejskiej, lecz w salach wystawienniczych innych instytucji Wrocławia, które mogły godnie wyeksponować zgromadzone prace. Galeria, oprócz funkcjonowania w charakterze salonu wystawienniczego, stała się więc także aktywnym podmiotem angażującym nie tylko wrocławskie środowisko artystów i odbiorców, ale działającym na skalę ogólnopolską czy wręcz międzynarodową. Galeria prowadzi również niezależną od wystaw serię wydawniczą pt. „Biblioteka Galerii Miejskiej”. Na razie ukazały się 2 książki, które są przekładami publikacji czeskiego filozofa i estetyka, profesora Tomáša Kulki, ale nic nie stoi na przeszkodzie, aby w przyszłości były to także teksty polskich teoretyków sztuki, dotyczące aktualnych problemów estetycznych lub artystycznych. Od momentu, kiedy Mirosław Jasiński objął kierownictwo galerii, wszystkie wystawy posiadają także wyraźnie wskazanego kuratora. Teresa Kukuła decydowała się często na dosyć powszechnie stosowane rozwiązanie, polegające na tym, że udostępniała artyście przestrzenie wystawiennicze, a on samodzielnie planował rozmieszczenie prac. Taka metoda przynosi niekiedy niezłe rezultaty, bywa jednak bardzo ryzykowna. Niejednokrotnie widziałem bowiem realizowane przez samych twórców ekspozycje prezentujące wspaniałe prace na fatalnie zaaranżowanej wystawie. Uważam więc, że kontakt na linii autor – kurator wykonawczy spełnia zawsze bardzo cenną rolę. Oczywiście za każdym razem w przypadku konkretnej osoby biorącej na siebie odpowiedzialność za program galerii, dają o sobie znać również pewne osobiste preferencje artystyczne i estetyczne. Myślę, że formuła zaproponowana przez Mirosława Jasińskiego także będzie ewoluować, ponieważ wypracowywana jest ona w ustawicznym dialogu. Obecny dyrektor kładzie duży nacisk na obserwację tego, z jakim odzewem spotykają się prezentowane tu wystawy. Nieustannie prowadzi on rozmowy zarówno z tymi, którzy są potencjalnymi wystawiającymi, jak i z odbiorcami żywo zainteresowanymi sztuką. Sam jestem bardzo ciekaw, jak ten program będzie ewoluował.

Właśnie o odzew publiczności chciałabym zapytać. Wydaje się, że tradycyjne środki wyrazu, jak na przykład rzeźba, czy malarstwo łatwiej przemawiają do potencjalnego widza. Czy uważa Pan, że wraz ze zmianą formuły galerii i skierowaniem jej zainteresowania ku klasycznym mediom artystycznym także ogólna recepcja wystawianych ekspozycji jest większa?

Relacja z wystawy 25/25 we wrocławskiej Galerii Miejskiej, prace Eugeniusza Minciela, materiały: Portal Rynekisztuka.pl

Relacja z wystawy 25/25 we wrocławskiej Galerii Miejskiej, prace Eugeniusza Minciela, materiały: Portal Rynekisztuka.pl

: Nie jestem co do tego przekonany, gdyż niezależnie od tego, w jakim języku sztuki się wypowiadamy, możemy mówić w sposób hermetyczny, czyli skierowany do bardzo wąskiego grona ludzi, bądź w taki sposób, który nikogo nie wyklucza. Można sądzić, że jeśli dzieła posiadają tradycyjną formę, to ich recepcja będzie ułatwiona, ponieważ widz ma przynajmniej świadomość tego, czy obcuje na przykład z obrazem, czy z rzeźbą. Jednak, prawdę mówiąc, jest to bardzo powierzchowny stopień odczytania, gdyż obiekt może być niezwykle skomplikowany nie tylko od strony technicznej, ale i od strony samego przesłania. Dzisiejsza rzeczywistość w kontekście działań artystów jest szczególnie trudna, ponieważ żyjemy w świecie nadprodukcji obrazów i sądzę, że należy mieć niezwykle ważny powód, aby dołożyć do tego nadmiaru własną twórczość, ale w ten sposób, by mieć świadomość, że wnosimy coś istotnego. Bywa, że artyści wykonujący nieskomplikowane na pozór działania instalacyjne aranżują je w sposób wymagający bardzo dużego wysiłku, aby w ogóle móc rozpoznać, co jest ingerencją artystyczną w przestrzeń, a co nie. Każde dzieło sztuki wiąże się również z wyznaczeniem pewnego pola gry. W epoce kulturowej zwanej postmodernizmem, w której obecnie żyjemy, nie chodzi o to, że artyści działają w oderwaniu od jakichkolwiek reguł, lecz o to, iż nie ma obowiązującej estetyki normatywnej. Wobec tego, każdy autor tworząc coś musi sam to pole gry, które będzie jego dzieła dotyczyło, wyznaczyć. Widz tylko wtedy stanie się twórczym odbiorcą, kiedy choć trochę będzie w stanie rozpoznać parametry, reguły tego pola gry. Ta zasada dotyczy jednak wszystkich obiektów artystycznych, na przykład instalacji, w których niejednokrotnie polem gry jest również przestrzeń galerii. Wówczas okazuje się, że granica pomiędzy dziełem sztuki, a powierzchnią wystawienniczą jest niezwykle płynna, zaś tym czymś, co stanowi prawdziwe dzieło jest właśnie włączanie w strukturę artystycznego obiektu tego, co zastane i obecne. Myślę, że zrozumienie tego faktu przychodzi nam jako widzom z coraz większą łatwością, ponieważ jesteśmy przyzwyczajeni do funkcjonowania sztuki w miejscach, które nie są przystosowane do prezentacji dzieł, na przykład w przestrzeni miejskiej. Zarówno dzisiejszy odbiorca, jak i twórca znajduje się w dużo trudniejszej sytuacji niż to bywało kiedyś, ponieważ nie możemy się do niczego odwołać jako do uniwersalnego wzorca. W epokach, w których obowiązywały pewne normatywne estetyki, artysta oraz widz mogli sięgnąć po te proponowane przez nie reguły i schematy i porozumiewać się w ramach owych reguł. Należy jednak pamiętać, że sztuka jest zawsze nadawaniem porządku. Sięgamy do chaosu doznań i wrażeń, by następnie umieścić owe doznania w ramach pewnego porządku w obszarze wybranego przez siebie języka sztuki.

Wracając raz jeszcze do ewolucji, jaką w ciągu 25 lat przeszła Galeria Miejska, jak Pan uważa, jakie przełomowe wydarzenia można odnotować w całej jej historii? Czy miały miejsce jakieś wystawy, które wyznaczały kolejne etapy rozwoju?

Tomasz Niedziółka, Czy mogę wziąć twój ręcznik?,2016, materiały: Portal Rynekisztuka.pl

Tomasz Niedziółka, Czy mogę wziąć twój ręcznik?,2016, materiały: Portal Rynekisztuka.pl

MŚ: Można wskazać cały szereg wybitnych zarówno indywidualnych, jak i zbiorowych wystaw odbywających się we wrocławskiej Galerii Miejskiej. Taką prezentacją była chociażby, rozpoczynająca funkcjonowanie instytucji w 1991 roku, ekspozycja twórczości Grupy Luxus. Była to bardzo dosadna deklaracja preferowanego przez galerię kierunku działań. Ważnymi wydarzeniami okazały się niewątpliwie kolejne wystawy Grupy Łódź Kaliska lub ekspozycje związane z postkonceptualnym nurtem sztuki, kultywowane w cyklu „Kontynuacja i sprzeciw”. Oprócz tego w Galerii Miejskiej miał miejsce cały szereg ważnych indywidualnych wystaw. Zresztą dla wielu wrocławskich artystów instytucja ta była miejscem debiutu (wystawy dyplomowe). Myślę, że odbyły się tutaj setki tego typu pokazów. Część wrocławskich twórców, rozpoczynających tu swoją karierę, na stałe związała się później z działalnością galerii. Przykładowo można tu wskazać Tomasza Domańskiego, artystę, który debiutował w latach 90. swoimi procesualnymi rzeźbami związanymi z podstawowymi żywiołami i pokazywał je zarówno w obrębie galerii, jak i przestrzeni miejskiej. W ciągu 25 lat działalności w murach tej instytucji odbyło się wiele wybitnych wystaw.

Zastanawiam się, w jaki sposób odbywające się w Galerii Miejskiej wystawy wrocławskich artystów kształtowały artystyczne środowisko Wrocławia czy, szerzej, Dolnego Śląska.

MŚ: Zawsze ma miejsce sprzężenie zwrotne, jednak trudno mi ocenić jak duży wpływ na kształtowanie się tutejszego artystycznego środowiska miały wystawy w Galerii Miejskiej. Myślę wszakże, że trudno wyobrazić sobie w tej chwili pejzaż kulturowy Wrocławia bez tego miejsca, które jest nie tylko przestrzenią prezentacji sztuki, ale również swoistym podmiotowym czynnikiem inicjującym wiele wydarzeń w ramach życia artystycznego miasta.

Obserwując wystawy wrocławskich artystów można zauważyć, że wrocławska sztuka mocno ewoluowała. Jakie zmiany zauważa Pan, porównując dzisiejszą twórczość ze sztuką lat 90.?

Relacja z wystawy 25/25 we wrocławskiej Galerii Miejskiej, prace Jana Chwalczyka, materiały: Portal Rynekisztuka.pl

Relacja z wystawy 25/25 we wrocławskiej Galerii Miejskiej, prace Jana Chwalczyka, materiały: Portal Rynekisztuka.pl

MŚ: Przede wszystkim, w latach 90. obserwowaliśmy tendencję, którą niektórzy teoretycy sztuki nazywają narastaniem groteskowości, czy manieryczności obecnej w realizacjach. Aktualnie coraz więcej artystów optuje za powrotem do tradycji perfekcyjnego rzemieślniczego warsztatu oraz ponownego celebrowania pewnej maestrii wykonawczej. Dostrzegalne są również zmiany związane ze zjawiskiem nazywanym ogólnie „cywilizacją spektaklu”, bądź „kulturą spektaklu”, które wywierają niesłychany wpływ na nas wszystkich, nie tylko na artystów. Z jednej strony stworzenie czegoś spektakularnego jest niezwykle kuszące, ponieważ może stanowić istotny krok ułatwiający artystyczną karierę. Z drugiej jednak strony, spektakularność dzieła jest też pułapką, gdyż sprawia, że dzieło dostaje się w mechanizmy owego zglobalizowanego spektaklu, a więc mechanizmy tak naprawdę odbierające mu wyjątkowość i wartość. W gruncie rzeczy coś, co zostanie wykorzystane przez masowe media i powielone w wielu emisjach (np. w reklamie) całkowicie traci swoją świeżość i oryginalność. Dotyczy to także motywów obrazowych. Przykładem jest współczesny egalitaryzm wszechobecnych wizerunków publikowanych w globalnych mediach. Autoportret, który od renesansu stanowił kluczowy motyw obrazowy, dziś, w konfrontacji z absurdalną ilością obrazów, stracił swoją rację bytu w sztuce. Stał się czymś zupełnie innym. To zjawisko dotyczy też na przykład motywu aktu. Nic dziwnego, że twórcy wciąż poszukują czegoś, co nie będzie uwikłane w tę spektaklową stylistykę i co zostało zużyte przez wszechobecny natłok obrazów w mediach, z jakim mamy do czynienia obecnie. Myślę, że te zmiany w sztuce w ogromnej mierze wynikają właśnie z tej presji.

Relacja z wystawy 25/25 we wrocławskiej Galerii Miejskiej, prace Przemka Pintala, materiały: Portal Rynekisztuka.pl

Relacja z wystawy 25/25 we wrocławskiej Galerii Miejskiej, prace Przemka Pintala, materiały: Portal Rynekisztuka.pl

Poproszę jeszcze o kilka słów na temat obecnej wystawy.

MŚ: Myślę, że warto przyjść na wystawę po to, aby zobaczyć historię 25 lat sztuki polskiej oraz zapoznać się z charakterystycznymi i ważnymi zjawiskami, które w przeciągu ćwierćwiecza można było obserwować. Ekspozycja prezentuje współczesne realizacje, ale autorstwa twórców, które pewne przedstawione tu metody wypróbowali kilkanaście lat temu. Wystawa dokumentuje artystyczno-intelektualny dorobek galerii. Oczywiście wobec tak obszernej listy wydarzeń z 25 lat funkcjonowania tej instytucji, należało dokonać stosownej selekcji. Myślę, że w tym przypadku kluczem była chęć pokazania różnorodności, zarówno w aspekcie zastosowanych technik (widzimy tu bowiem obrazy, zdjęcia, realizacje instalacyjne, dokumentację akcji i działań artystycznych), jak i podejmowanych przez twórców tematów. Przyglądając się każdej obecnej tu pracy dotykamy różnych artystycznych zagadnień, które we współczesnej sztuce wciąż pozostają żywe. Poza tym wystawa jest świetnie zaaranżowana. Pomimo iż mamy tu do czynienia z 25 artystami, zgromadzone prace tworzą spójną całość, korespondują ze sobą. Nie ma wrażenia ciasnoty ani zgrzytów pomiędzy sąsiadującymi realizacjami. Często zdarza się, że świetne obiekty artystyczne umieszczone obok siebie odbierają sobie siłę i neutralizują się nawzajem. Tutaj jest wręcz przeciwnie – wszystkie prace dobrze czują się ze sobą, zadają sobie nawzajem pytania, odsłaniają i dopowiadają sensy.

Serdecznie dziękuję za rozmowę.

fot. (góra) Relacja z wystawy 25/25 w Galerii Miejskiej we Wrocławiu, źródło: Portal Rynekisztuka.pl

Katarzyna Zahorska 

Rynekisztuka.pl

portal_rs_adres_www_wb

szukaj wpisów które mogą Cię jeszcze zainteresować:

Dodaj komentarz:

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Magazyn

Kursy online

Odwiedź sklep Rynku i Sztuki

Zobacz nasze kursy Zobacz konsultacje dla artystów

Zapisz się do naszego newslettera

Zapisując się na newsletter zgadzasz się z regulaminem portalu rynekisztuka.pl Administratorem danych osobowych jest Media&Work Agencja Komunikacji Medialnej (ul. Buforowa 4e, p. 1, p-2-5, 52-131 Wrocław). Podanie danych jest dobrowolne. Zgoda na otrzymywanie informacji handlowych może zostać wycofana w każdym czasie. Więcej informacji na temat danych osobowych znajduje się w Polityce prywatności.