Opowieść o polskiej sztuce powojennej. Rozmowa z kolekcjonerem Krzysztofem Masiewiczem
23.04.2019
Wywiady
Kolekcjonerzy wciąż z pewnym oporem dzielą się informacjami na temat własnych zbiorów. Pod tym względem postawa Krzysztofa Masiewicza wydaje się wyjątkowa. Ten pasjonat polskiej sztuki współczesnej nie tylko chętnie mówi, ale również i pisze o swoich zbiorach na łamach prowadzonego wraz z Piotrem Bazylko bloga. Skąd się bierze jego chęć popularyzacji wiedzy o kolekcjonowaniu sztuki najnowszej? Które nazwiska zajmują szczególne miejsce w jego zbiorach? W jaki sposób eksponuje on swoje prace w domowym wnętrzu? O tym wszystkim opowiada Krzysztof Masiewicz.
Wielu kolekcjonerów w Polsce ściśle strzeże wiedzy o swoich zbiorach. Pan chętnie się nią dzieli, czy to na prowadzonym wspólnie z Piotrem Bazylko blogu, czy to w książkach i publikacjach. Jaki cel przyświeca temu działaniu?
Krzysztof Masiewicz: Na samym początku funkcjonowania prowadzonego wraz z Piotrem Bazylko bloga o kolekcjonowaniu sztuki najnowszej ArtBazaar, pisaliśmy pod pseudonimami Sierżanta Bazyla i Pułkownika Dowgirda. Szybko pojawiły się jednak spekulacje, że za stroną stoją prywatne galerie chcące wypromować swoich artystów. Po kilku wpisach na blogu postanowiliśmy ujawnić nasze tożsamości. Naszym celem było opowiadanie w sposób przystępny o naszej pasji, o tym, czym jest kolekcjonowanie sztuki, o artystach, którzy nas fascynują. W tamtych czasach, a było to dobrą dekadę temu, w sieci czy w prasie nie pojawiało się zbyt wiele publikacji poruszających problematykę kolekcjonowania sztuki współczesnej. A jeśli już się pojawiały, to takie, których autorzy słabo znali i rozumieli ten temat. Zaczęliśmy więc pisać takie teksty o sztuce i jej gromadzeniu, jakie sami chcieliśmy czytać.
Czy do gromadzenia sztuki popchnęła Pana chęć posiadania jakiegoś szczególnie uwielbianego przez Pana dzieła, swoisty impuls, czy może było to mocno kalkulowane przedsięwzięcie nastawione przede wszystkim na inwestowanie?
KM: Inwestowanie i kolekcjonowanie to moim zdaniem dwie zupełnie odrębne dziedziny. Kierują się innymi przesłankami, emocjami i celami. W moim przypadku kolekcjonowanie to chęć posiadania i obcowania z obiektami, które zaspakajają moje potrzeby estetyczne, wywołują określone emocje. Jest to także pewnego rodzaju przygoda polegająca na tworzeniu zbioru, poszukiwaniach kolejnych prac, spotkaniach z artystami.
Czy pamięta Pan swoje pierwsze zakupione obiekty? Które to były dzieła?
KM: Oczywiście, pamiętam. I chociaż o tych najwcześniejszych chętnie bym zapomniał, mam do nich jednak duży sentyment. Wiszą one teraz w domu moich rodziców. Pierwsze świadome zakupy dzieł sztuki to prace Jarosława Modzelewskiego. Było to kilkanaście lat temu, ale, co ciekawe, to właśnie te realizacje ukształtowały moje zainteresowania i stworzyły fundament kolekcji.
W jaki sposób dokonuje Pan wyboru dzieł do swojej kolekcji? Czy korzysta Pan z czyjejś pomocy, np. doradców sztuki, doradców finansowych, krytyków sztuki, czy może zdaje się Pan wyłącznie na swój gust i inwestorską intuicję?
KM: Najprościej rzecz ujmując, wybieram prace, które mi się podobają. Nie korzystam z pomocy doradców. Obecnie coraz częściej skupiam się wyłącznie na pracach, które poszerzyłyby moją kolekcję, dopełniając istniejące zbiory.
Wiem, że w Pana kolekcjonerskiej historii duże znaczenie odegrały takie instytucje, jak Galeria Raster, Galeria Foksal, Galeria Zderzak czy lokal_30. Czy może Pan opowiedzieć o wpływie, jaki wywarły one na kształtowanie Pańskich zbiorów?
KM: Najważniejszą dla mnie instytucją była zdecydowanie galeria Raster. Trudno przecenić wpływ, jaki wywarła ona na moją kolekcję. To galeria, która ukształtowała w jakimś sensie mój gust artystyczny. Wspominałem już, że moje pierwsze zakupy to prace Jarosława Modzelewskiego. W Rastrze znalazłem jednak dzieła artystów z mojego pokolenia. Odkrycie związku pokoleniowego z tymi twórcami było dla mnie czymś niezwykłym – mieliśmy przecież podobne doświadczenia życiowe i kulturowe, słuchaliśmy podobnej muzyki, oglądaliśmy te same filmy. Właśnie w ten sposób sztuka przez nich tworzona, stała się moją sztuką. Dodatkowo, właściciele galerii, Michał i Łukasz, potrafili mówić o artystach i sztuce, którą tworzą w sposób bardzo dla mnie czytelny – po raz pierwszy rozumiałem to, co mówi do mnie galerzysta. Z biegiem czasu ich wybory artystyczne stały się więc także moimi.
Jacy artyści zajmują szczególe miejsce w Pańskiej kolekcji?
KM: Moja kolekcja sztuki współczesnej koncentruje się wokół kilku artystów czy też grup artystycznych i tworzy pewną opowieść o polskiej sztuce powojennej. Narrację tę zaczynam od Andrzeja Wróblewskiego, kontynuuję pracami Gruppy i kończę na dziełach artystów mojego pokolenia, a więc na grupie Ładnie, Penerstwo czy też Zmęczonych Rzeczywistością.
Czy istnieje jakieś medium, nurt artystyczny lub szczególny okres w sztuce, z którego dzieła najchętniej Pan kolekcjonuje?
KM: Do tej pory rozmawialiśmy o sztuce współczesnej. W jakimś sensie kolekcja ta jest już dla mnie zamknięta i obecnie nie poszukuję aktywnie nowych prac do zbiorów. W tym obszarze już chyba nie da się dużo więcej opowiedzieć czy pokazać. Tym, co najbardziej mnie w tej chwili interesuje jest sztuka komiksu i ilustracji, a także design. W kolekcjonerstwie najciekawszym dla mnie momentem jest poszukiwanie, zdobywanie wiedzy i tworzenie zbioru, a nie, jak wielu uważa, sam fakt posiadania. W tych aspektach spełniam się ostatnio właśnie w dziedzinie sztuki komiksu i ilustracji czy też designie.
Czy powiększając sukcesywnie swoją kolekcję stara się Pan nadać jej jednolity, spójny profil?
KM: Tak, oczywiście – najciekawsze i najbardziej twórcze jest zawsze tworzenie czegoś, co sprawia, że dwa plus dwa daje więcej niż cztery. W myśl tej zasady staram się formować moją kolekcję. Z tego wynika z pewnością także moje zainteresowanie innymi nurtami sztuki niż malarstwo. Obraz wiszący na ścianie jest tylko obrazem wiszącym na ścianie, natomiast, jeśli zestawimy go z powstałym w podobnym okresie obiektem użytkowym, np. z ciekawą lampą czy fotelem, odbiór powstałej na tej zasadzie całości jest już znacznie szerszy, bardziej intensywny, obfitujący w nowe konteksty. Tego typu doświadczenia interesują mnie w tej chwili najbardziej.
Czy zgromadzone obiekty eksponuje Pan we własnym mieszkaniu?
KM: Niestety tylko niewielka część mojej kolekcji może zostać wyeksponowana w domu. Co jakiś czas całkowicie zmieniam więc ekspozycję, aby móc nacieszyć się różnymi pracami.
A czy eksponując sztukę w domu, przestrzega Pan przy tym jakichś szczególnych, ustalonych zasad czy może zdaje się w tym względzie na pomoc profesjonalistów?
KM: Naczelną zasadą, jaką się kieruję przy eksponowaniu sztuki w domowym wnętrzu, jest uzgodnienie z żoną, a ostatnio coraz częściej również z dziećmi, moich wyborów, co do tego, który obraz i gdzie ma zostać powieszony. To bardzo ważne, aby wszyscy domownicy dobrze się czuli w towarzystwie dzieł artystycznych. Powinny one generować pozytywne emocje. Nie wszystkie obiekty z kolekcji sprawdziłyby się w roli towarzyszy naszego codziennego życia.
Proszę opowiedzieć o ostatnio zakupionym obiekcie.
KM: To bardzo aktualny zakup, bo z dnia dzisiejszego. Jest to zestaw oryginalnych plansz komiksowych, które tworzą jeden z najciekawszych wydanych ostatnio w Polsce komiksów, a mianowicie „Powstanie. Film narodowy.” Jacka Świdzińskiego. To komiks wybitny, który dużo mówi o współczesnej Polsce. Mogę polecić go zwłaszcza osobom, które oczekują od sztuki zaangażowania w sprawy społeczne. „Sztuka to zbyt poważna sprawa, żeby zajmowali się nią artyści, jak powiedział Edzio” – to cytat z tej publikacji, nawiązujący do wypowiedzi Edwarda Krasińskiego. W mojej kolekcji zestaw oryginalnych plansz znajdzie swoje miejsce tuż obok rysunku z manifestacji Andrzeja Wróblewskiego, obrazu Włodzimierza Pawlaka z okresu stanu wojennego w Polsce czy tez czarnej parasolki z marszu przeciwko przemocy wobec kobiet.
Jak wyglądają Pana najbliższe, kolekcjonerskie plany?
KM: To ciekawe pytanie, ponieważ przyszłość jest bardzo ekscytująca. Z doświadczenia wiem, że każdy tydzień może przynieść coś nowego. Przede mną kilka interesujących spotkań z niezmiernie utalentowanymi artystami.
Dziękuję za rozmowę.
il. góra: Andrzej Wróblewski, gwasz na papierze 1954