Istnieje poznanie pozazmysłowe, dotyczy ono szeroko rozumianego bytu. A sztuka jest jego manifestacją. Na diametralnie przeciwstawnych biegunach tożsamości spotykają się w Hamburgu dwaj artyści. Niemiec – fotograf i Polak – malarz. Rozumieją się bez słów, bo dialog jest zbędny. Ich językiem jest symbol – cel sztuki. Obydwaj wiedzą, kim jest siedzący obok. Nie kokietują. Są autentyczni i otwarci na dalszy rozwój.
FOTOGRAF zabiera nas w świat surrealistyczny, z prostych przedmiotów tworzy nowy porządek. Puszcza do nas oko – odważnie gra elementami absurdu. Przenosi nas w świat wizualnej poezji. Zaskakuje fantazją, wyobraźnią i wolnością interpretacji. Ma ogromne poczucie humoru i dystans do siebie.
MALARZ pokazuje nam prawdę bytu. Jest uwięziony w potrzebie odniesienia się do wszystkiego, co widzi, a przede wszystkim tego, co przeżywa i czuje. Z refleksem pantery bezpardonowo uderza w sedno. Na dużych formatach wykrzykuje swoją prawdę i zmusza odbiorcę do szacunku, jaki się jego prawdzie należy. Ten sam rodzaj wibracji kolorów widzi w naturze i ludzkim ciele. Jest malarzem totalnym. Bezkompromisowym w kwestiach sztuki. Nie ma dystansu do siebie ani poczucia humoru.
DWAJ SOLIŚCI na moment scaleni w świadomie wykreowanym porządku. Bezbłędnie odnajdują się w nowej rzeczywistości. Fotografia i olej. Hybryda, rozprysk, nielinearna koncepcja. Absurd. A my? Pełni zachwytu i wdzięczności z zapartym tchem czekamy na więcej. Czujemy, że jesteśmy świadkami nowego porządku.
Ewa von Gottberg
fot. (góra) Materiały prasowe Fundacji A. M. Fogtt
Rynekisztuka.pl,