Myślę, że bez względu na to po której stronie barykady stoimy – czy jesteśmy twórcą, czy odbiorcą sztuki, czy tzw. galernikiem – nikomu z nas w Polsce lekko nie jest, a przynajmniej lwia część z nas traktuje swoje zamiłowanie do sztuki jako sposób i ideę życia – gorzej z utrzymaniem się na właściwym poziomie z samej działalności artystycznej.
Rynek sztuki w Polsce wciąż „in progress”
Zastanawiam się, ile czasu upłynie i czy to za mojego życia będzie, kiedy świadomość odbiorcy sztuki i zapotrzebowanie na sztukę zmienią się.
Wbrew pozorom – w sztuce dużo się dzieje. Mamy świetnych artystów – o wielu się nie pisze…
W domach przeciętnych ludzi króluje masówka
Nasz rynek dobrego rzemiosła siada, bo nie wytrzymuje konkurencji ze sprowadzaną masowo tandetą. A nasze domy zatracają „duszę”, na którą składały się rodzinne pamiątki, obrazy, piękne przedmioty. Co po nas zostanie?
Jako ciekawostkę podam dane z wykładu z historii rynku sztuki: Na początku XVII wieku w Holandii w przeciętnym domu w Delft znajdowało się 10 obrazów, w latach 60 tego wieku już 20 obrazów. Dane z inwentarzy pośmiertnych wskazywały, że obrazy znajdowały się nawet w mało zamożnych domach. Oczywiście, o ile w domach o wartości poniżej 500 guldenów wisiały obrazy za 5 guldenów, w majątkach wartych pow. 2000 guldenów wartość obrazów przekraczała już 100 guldenów. No, ale w tamtych czasach Ikei nie było…
Brak jest artystów na prowincjach, a koła amatorskie, w których najczęściej promuje się ideał jak najwierniejszego przemalowania obrazka pejzażu lub kwiatków z obrazka tak, aby wyglądało jak z natury, więcej czynią krzywdy młodym ludziom, wypaczając ich pojęcia sztuki, niż pomagają…
Więcej sztuki w szkołach
W Polsce, uczeń ma 45 minut tygodniowo kontaktu ze sztuką: czy to są zajęcia manualne, czy historia sztuki… Nie ma edukacji w szkołach. Dziecko, które styka się ze sztuką jedynie w podręcznikach, nie będzie nigdy dobrym odbiorcą sztuki. Zniekształcone kolorystycznie obrazeczki dzieł sztuki, jakie ogląda w podręczniku, aż do mało zrozumiałej już dla niego sztuki najnowszej. Bez zetknięcia się z nią na żywo, współczesna sztuka jest dla niego tak samo odległa jak ta z XV wieku. Po fazie rysowania w szkole, naturalną koleją rzeczy, przychodzi faza odejścia od rysunku i dla wielu jest to już w ogóle pożegnanie ze sztuką na żywo…
Właśnie dziś, moja przyjaciółka z Kanady, która mnie odwiedziła, opowiadała przy kawie, jak to u nich działa… Przekładając na nasze realia, 1,5 lekcji dziennie! Z każdym uczniem na poziomie liceum! Od czystej historii sztuki podanej w ciekawej i zabawnej formie, po własne projekty i analizę dzieła. I to jest tworzenie kolejnego odbiorcy sztuki, by nikt nie mówił, że: „takie zygzaki to ja też umiem zrobić” itd.
My – mówię o ogóle, utknęliśmy w impresjonizmie – a tyle potem się wydarzyło! Póki nie będzie odpowiedniej edukacji – będzie klapa. Piszę o Kanadzie, ale to nie tylko tam tak się do sztuki podchodzi, bo można wymienić bliższe kraje: Niemcy, Hiszpanię itd.
Gdzie pokazać to, co się stworzyło?
Z punktu artysty… No gdzie? Czekać kolejne dwa lata na wystawę, a katalog za własne fundusze? Brak sponsorów i mecenasów sztuki. Ale co tu dużo wymagać skoro sztuką i obrazem nazywa się fotokopie na płótnie z Ikei…
A może wzorem bardziej już biegłych w organizowaniu wystaw w miejscach alternatywnych, masowo zacząć organizować wystawy – nie długie, np. 2-tygodniowe – w kancelariach adwokackich, u notariuszy, w biurach nieruchomości? Szukając miejsc, które są stosowne by sztukę prezentować, a jednocześnie są to przestrzenie, w których teoretycznie znajduje się potencjalny nabywca, a choćby dobry odbiorca sztuki.
Tak głośno myślę, a jest to zarazem łatwe do zorganizowania, tylko potrzeba chętnej drugiej strony – myślę, że to się da zrobić. Może przez oswajanie ze sztuką, nadrobimy choć chwilkę z tej przepaści, która nas dzieli od innych?
A co z dziennikarzami, którzy sztuki zwyczajnie nie rozumieją i jeśli trzeba coś napisać, to wielu oczekuje gotowca? A w ogóle to, kto to czytać będzie? Wiem, co mówię.
Eh…tyle do zrobienia…
Ale ja lubię wyzwania! Odkąd „Mieszkam W Swoim Obrazie” zmieniłam wiele wokół, przeprowadziłam akcje z ludźmi i dziećmi. Rok temu 350 nieznanych mi osób malowało 17 metrowy obraz – więc można!
To ja poproszę o pomoc: i Ciebie Galerniku, i Ciebie Kolego Artysto, i Ciebie Drogi Sponsorze, i Ciebie Właścicielu Kancelarii, i Ciebie Dziennikarzu, i Ciebie Odbiorco Sztuki, i Ciebie nabywco Sztuki – niech każdy dorzuci swoje 5 groszy do mego pomysłu. Bo w kupie jest siła! Naprawdę, możemy coś zrobić, tylko dobrej woli trzeba i drgnie – na lepsze – w sztuce polskiej. To co? Mogę na Ciebie liczyć?
Beata Pflanz
Saga Dana Tomaszewska
BRAWO Miłe Panie!
Popieram w całości i gratuluję podejścia do trudnego zagadnienia.
:) A dziękujemy bardzo, choc nie ukrywam wolałabym o czymś milszym pisać, a nie o tym co mnie o ból brzucha przyprawia:) ale walczę do końca – jak Koziorożec.
Miłe Panie,
mądre słowa! Gratuluję odwagi! E
:) Pani Koneserko:)
Dziękuję – to już pewnie desperacja a nie odwaga:)
jak zwał, tak zwał – byle działało:) dziękujemy