
Sztuka brytyjskiego artysty, Banksy’ego, pewnego dnia trafiła z ulicznych murów, wprost do najbardziej prestiżowych galerii. Obecnie jego dzieła licytowane są na największych aukcjach, gdzie osiągają kolosalne sumy. Mimo, że postęp polskiego street-artu nie jest jeszcze tak silny, rodzima sztuka ulicy wciąż daje o sobie znać i wpisuje się w naszą rzeczywistość co raz intensywniej.
Polskie ulice witają street-art
Jeszcze kilka lat temu sztuka uliczna jawiła się jako wandalizm, obecnie jest to forma artystyczna, którą spotkać możemy nie tylko na murach budynków, ale także w galeriach czy muzeach. Street-art wkrada się również w działy marketingu i PR-u, gdzie zaczyna funkcjonować jako pożądany nośnik reklamowy. Mieszkańcy europejskich miast, w tym i polskich, przyzwyczaili się więc do widoku ulicznej sztuki, jaką na co dzień spotkać mogą na budynkach mieszkalnych, murach, okolicznych sklepach, przystankach, a nawet w pojazdach komunikacji miejskiej. Street-art swoje korzenie ma w nielegalnej działalności, jaka niegdyś podejmowana była przez niezamożną część mieszkańców dużych miast w Stanach Zjednoczonych. Współcześnie jednak technika ta używana jest nie tylko przez europejskich artystów do wyrażania siebie czy manifestowania swoich poglądów, ale także przez wiele sławnych korporacji w celach marketingowych. Jak uważają eksperci: Artur Wabik, historyk sztuki oraz Paweł Kubik, wydawca i socjolog, którzy prowadzili zeszłoroczne spotkanie z cyklu „Projekt miejski”, obecnie street-art ma szansę stać się jednym z najskuteczniejszych sposobów promocji oraz solidnym filarem zupełnie nowej ery reklamowej.
Zamienić płótno na uliczne mury
Ulica to arena, na której mogą powstawać treściwe, obrazujące w sposób zdecydowany otaczającą nas rzeczywistość, dzieła sztuki. Miejskie ścieżki to świetne medium, ponieważ stanowią one nasze naturalne środowisko w codziennym funkcjonowaniu, a co za tym idzie, doskonale mogą oddziaływać na naszą podświadomość. Dodatkowo artyści uliczni nie muszą martwić się o to, czy ich dzieła zostaną zauważone. Ogólnodostępność takiego rodzaju sztuki sprawia, że mimochodem zwracamy na nią uwagę. Street-art to także cała gama artystycznych możliwości. Analizując go jednak w kontekście komercyjnym, podlega dokładnie takim samym ograniczeniom jak inne reklamy, takie jak np. billboardy czy inne duże formaty. Mimo to znaczącym plusem jest fakt, iż rodzaj reklamy z zakresu sztuki ulicznej, nie posiada jeszcze żadnych konkretnych regulacji prawnych. Daje to więc zarówno artystom, jak i korporacjom znacznie więcej swobody i możliwości w działaniu. Schody mogą zacząć się wówczas, gdy pragniemy uzyskać określone urzędnicze przyzwolenia na wykorzystanie np. konkretnej płaszczyzny w celach marketingowych. Wiele instytucji bowiem, nie potrafi dokładnie sklasyfikować tego typu działań.
Rodzaje sztuki ulicznej
Street-art, to szalenie pojemne pojęcie artystyczne. Współcześni artyści prześcigają się w pomysłach i nowatorskich sposobach na ozdabianie przestrzeni miejskiej. Pierwszym z nich jest tworzenie murali. Ich rozmiary bywają imponujące, są to bowiem wielkoformatowe obrazy naścienne tworzone rozmaitymi technikami. Te tradycyjne, nierzadko powstają podobnie jak graffiti i mogą być powierzchnią do robienia kolejnych eksperymentów artystycznych. Korporacje chętnie wykorzystują je w celach reklamowych, uzupełniając grafiki o elementy wypukłe, a nawet ruchome, tworząc w ten sposób ciekawe ekspozycje 3D. Inne formy street-artu to szablony. Są to powielane obrazy, jakie nanosi się za pomocą sprayów bądź farb. Czasami do ich tworzenia potrzebna jest jedynie woda. To nowoczesny i ekologiczny sposób na uzyskanie ciekawego nieinwazyjnego efektu.
Sztuka uliczna nie ogranicza się jednak tylko do ozdabiania murów i budynków. Zalicza się do niej również budowania form przestrzennych, a także ozdabianie rzeźb i pomników. Tworzą one wówczas intrygujące kompozycje, które zawierają przemyślany kontekst i przekaz promocyjny i jednocześnie idealnie współgrają z istniejącym już naturalnym podobraziem. Innym skutecznym, chociaż znacznie mniej rzucającym się w oczy elementem należącym do sztuki ulicznej, są materiały drukowane, takie jak nalepki, wlepki, plakaty czy ulotki. Bywa, iż posiadają one istotne znaczenie kolekcjonerskie, zwłaszcza wówczas, gdy zostały wykonane z ograniczonej ilości, przez znanego i cenionego street-artowca.
Sztuka ulicy przenosi się również z murów sklepowych, do ich wnętrz. Jak czytamy na wielu portalach marketingowych, modny ostatnio staje się shopdrooping. Polega on na pozostawieniu nieoczekiwanego elementu, np. wiersza, czy innego rodzaju dzieła sztuki własnej, w ogólnodostępnym miejscu handlu. Przedmiot, jaki podrzuca konsumentowi sklepowy artysta, ma trafić do świadomości jednostki i w inteligentny sposób zwrócić uwagę na zupełnie inne, głębsze treści niż tylko te, jakie niesie ze sobą ładne opakowanie konkretnego produktu. To pewnego rodzaju gra z elementem zaskoczenia, zwłaszcza, że sprytnie dopasowany artystyczny detal, idealnie komponuje się z formą i kolorystyką kupowanego przedmiotu.
Tajemniczy artyści
Ideą street-artu, jaka z czasem zaczęła nieco ewoluować, była przede wszystkim anonimowość jego twórców. Uliczni artyści pragnęli, aby ich dzieła powstawały spontanicznie i ‘po cichu’, co pozwoliłoby na kierowanie uwagi odbiorców, na sam przekaz ulicznej sztuki. Oczywiście z czasem, kilka pseudonimów artystycznych bądź nazwisk, zyskało rozpoznawalność na całym świecie. Obecnie za ikonę międzynarodowego street-artu uważa się Brytyjczyka Bansky’ego. Mówi się o nim, jako o ‘człowieku, który przemalował Londyn’. Tworzył on również na zachodzie, a w imponującym szeregu swoich artystycznych osiągnięć, ma tak niezwykłe akcje jak namalowanie graffiti na murze granicznym w strefie gazy, czy też „przemycenie” własnych prac do Muzeum Sztuki Współczesnej w Nowym Jorku. Za innego uznanego street-artowca uważa się Space’a Invader’a, Francuza, jaki podróżuje po całym świecie i nakleja w różnych miejscach postacie ze starożytnej gry wideo, o nazwie „Space Invaders”. Tworzywo, jakie wykorzystuje do swoich artystycznych zabiegów, jest równie intrygujące co ich forma. Ivander swoje prace wykonuje bowiem z małych prostokątów glazury.
Pomiędzy ulicą, festiwalem, a aukcją
Większości ulicznych artystów wciąż przyświeca idea anonimowości. Nie chcą trafiać do świadomości masowej, dlatego osobiście dają o sobie znać, jedynie w trakcie trwania festiwali street-art’owych, jakie odbywają się w różnych miastach na całym świecie. Jedną z istotniejszych imprez jest Backjump Festival, który odbywa się w Berlinie. Jego hasło przewodnie to „Turn The City Into A Magazine”, co w wolnym tłumaczeniu może oznaczać „zmieńmy miasto w tekst”. To właśnie w stolicy Niemiec, na potrzeby twórczości ulicznych artystów, którzy przybywają z Zachodniej Europy, Azji i obu Ameryk, oddano olbrzymią kilkupiętrową halę fabryczną, jak i również otaczające ją parkingi.
Berlin to jednak nie tylko ogólnoświatowa street-artowa impreza. Jak się okazuje, to również miasto, gdzie znajduje się wiele galerii, które promują sztukę uliczną. W berlińskim street-arcie, specjalizuje się przede wszystkim West Berlin Gallery, jaka 80% z wystawionych dzieł, sprzedaje za granicę. Eksponaty trafiają głównie do Skandynawii, UK, USA czy Francji. W takich przypadkach więc, dźwignia handlu daje o sobie znać, a młodzi street-artowcy, zyskują tutaj raczej miano designer’ów, którzy oprócz pozostawiania swoich dzieł sztuki na ulicach pod osłoną nocy, pragną również na nich dobrze zarobić. Tego trzyma się np. XOOOOX, artysta, którego prace zostały sprzedane na jednej z głośnych międzynarodowych licytacji, tuż obok dzieł Damiena Hirsta czy Andy Warhola.
Street-art w Polsce licytują
Zwykło się twierdzić, iż street-art znajduje się poza sztuką oficjalną, jednak obecnie, można dopatrzeć się jak silnie na nią oddziałuje. Doskonałym przykładem, może być tutaj aukcja Młodej Sztuki, jaka odbyła się wraz z końcem ubiegłego roku w Warszawie. Jej organizatorzy zdecydowanie postawili na grafitti i podobne mu rodzaje sztuki ulicznej. Cena wywoławcza jak zwykle osiągnęła kwotę 500 złotych. Licytowano między innymi dzieła Mateusza Rybki, do których tworzenia wykorzystał dykty należące do plakatów wyborczych. Pod młotek poszedł również obraz polskiego duetu Sepe i Chazme, jacy silnie wpisali się w historię naszego rodzimego street-artu, a także zdobyli poklask poza granicami kraju. Obok nich można było podziwiać dzieło wrocławskiego artysty Zbioka, specjalisty w dziedzinie tworzenia imponujących murali oraz laureata wielu nagród w kategorii sztuk wizualnych. Nie zabrakło również ciekawych debiutów, między innymi dzieł Jagody Szymańskiej, Pauliny Zalewskiej, Łukasza Chojeckiego, Stefana Hanćkowiaka, Roksany Kularskiej-Król (Roxi) czy Rafała Czępińskiego.
W którą stronę dokładnie pójdzie nasz rodzimy street-art, nie wiadomo. Czy stanie się szeroko uznanym trendem w sztuce oficjalnej, czy będzie raczej urozmaicał mury zdobione przez tajemniczych graficiarzy-rebeliantów? Oba rozwiązania wydają się dobre, ważne jedynie, by wciąż pozostawał nowatorski, zaskakujący i inteligentny.
Materiał chroniony prawem autorskim – wszelkie prawa zastrzeżone. Wszelkie prawa w tym Autora i Wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów zabronione. Korzystanie z serwisu i zamieszczonych w nim utworów i danych wyłącznie na zasadach określonych w Regulaminie Korzystania z Serwisu. Zapoznaj się z regulaminem.
Olga Pisklewicz
Portal Rynek-Sztuki.pl