Badania prowadzone w ostatnim tygodniu przez grupę włoskich konserwatorów nad obrazem Hansa Memlinga „Sąd Ostateczny”, rzuciły nowe światło na najsłynniejsze dzieło Muzeum Narodowego w Gdańsku. Badania za pomocą przenośnej aparatury pomiarowej zwanej Molab, czyli Mobil Laboratory, ujawniły, że obraz zawiera rzadki i bardzo cenny zestaw pigmentów.
Profesor Antonio Sgamelloti – kierujący grupą pięciu naukowców zaangażowanych w badania obrazu, podał w piątek wstępne wyniki prac naukowców, na co dzień pracujących na Uniwersytecie w Perugii. Jak się okazuje, na tryptyku wykryto duże ilości niebieskiego pigmentu pochodzącego z minerału lapis lazuli. Był to niesłychanie drogi minerał, zwłaszcza w okresie, kiedy dzieło powstawało tj. między 1465 a 1471. Lapis lazuli był wtedy droższy nawet od złota.
Prace konserwatorów trwały do soboty. Posługiwali się oni najnowszą technologią umożliwiającą badanie dzieł sztuki w miejscu ich przechowywania, nie narażając dzieł na ewentualne uszkodzenia w trakcie ich transportu do specjalistycznego laboratorium. Aparatura Molab to sprzęt bezinwazyjny, analizujący prace pod różnym kątem. Naukowcy do tej pory dotarli do ponad 40 muzeów, w których przeprowadzili szereg badań nad znanymi dziełami. Muzeum Narodowe w Gdańsku wystąpiło o zbadanie „Sądu Ostatecznego” metodą Molab składając wcześniej aplikację do międzynarodowego projektu naukowo-konserwatorskiego Charisma.
„Sąd Ostateczny” to unikalny tryptyk wykonany przez Hansa Memlinga miedzy 1467 a 1471 rokiem. Długo nie można było ustalić autora dzieła, bo aż do VXII wieku. Dopiero w 1843 roku ostatecznie ustalono, że autorem dzieła był niderlandzki malarz – Hans Memling.
Historia obrazu jest niezwykle zawiła. Wykonany był on na zamówienie filii brugijskiej banku Medyceuszy i był pierwotnie przeznaczony dla jednego z florenckich kościołów. Podczas transportu do Włoch został przechwycony przez gdańskiego kapra Pawła Beneke. Gdańscy właściciele statku kaperskiego, w ramach podziału łupów, ofiarowali ołtarz Memlinga gdańskiemu kościołowi mariackiemu. Następnie, w erze napoleońskiej, tryptyk trafił do Luwru jako zdobycz wojenna, jednak wraz z klęską Napoleona obraz został wywieziony do Berlina, a niedługo potem wrócił ponownie do Gdańska. Pod koniec II wojny światowej hitlerowcy wywieźli obraz do Turyngii, gdzie został znaleziony przez Armię Czerwoną, a następnie ostatecznie wrócił do Polski. O zwrot tryptyku przez lata domagali się książę burgundzki, Medyceusze, a nawet papież Sykstus IV, a następnie cesarz Rudolf II i car Piotr I – bezskutecznie. Obraz po dziś dzień znajduje się w Muzeum Narodowym w Gdańsku.
Źródło: Muzeum Narodowe w Gdańsku
Oprac. Paulina Pajączkowska
Portal Rynek-Sztuki.pl