Czy kiedykolwiek marzyłeś o tym, aby powiesić w swoim hallu dzieło Damiena Hirtsa? A może obraz Edgara Degasa w jadalni? Teraz w Wielkiej Brytanii i USA istnieje szansa na zakupienie tego typu prac po przystępnych cenach przez Internet. Co więcej, można takie dzieło sztuki wypożyczyć, „wypróbować”, a kolejno… oddać.
Na zachodzie kwitnie nowa moda. Niektóre z galerii pozwalają wypożyczać klientom dzieła sztuki na określony czas, za cenę przeciętnego miesięcznego rachunku za telefon komórkowy, bez późniejszego obowiązku ich kupna.
Pochodzący z San Francisco Scott Phillips, który od lat jest miłośnikiem sztuki, postanowił założyć stronę internetową www.riseart.com, która promuje program „Spróbuj zanim kupisz”. Phillips jest zdania, że znalezienie „wielkiej sztuki” bywa nierzadko czasochłonne i odstrasza wielu potencjalnych klientów. Postanowił więc założyć stronę, która byłaby ułatwieniem dla niedoświadczonego, aspirującego kolekcjonera.
Firma Amerykanina, który obecnie mieszka w Wielkiej Brytanii, wypożycza oryginalne dzieła sztuki tym, którzy pragną sprawdzić jak tego typu obrazy wyglądałyby we wnętrzach ich domów. „Wypróbowanie” konkretnej pracy nie wiąże się jednak z żadnymi większymi kosztami, bowiem klient po wypożyczeniu, nie jest zobowiązany do jej kupna. Cena samego wypożyczenia dzieła natomiast, może wynieść jedynie kilkadziesiąt dolarów.
Każdy, kto zdecyduje się na taki krok, otrzymuje od kuratora dokładny opis dzieła oraz parę białych rękawiczek, aby zminimalizować ewentualne ryzyko zabrudzenia płótna. Opisując swój koncept, Scott Phillips stawia przede wszystkim na demokratyzację sztuki. Ma nadzieję, że zarówno możliwość wypożyczenia, jak i kupna obrazów z jego galerii, ośmieli osoby nawet średnio zamożne do stałego obcowania ze sztuką.
Założyciel firmy stawia przede wszystkim na młode talenty. Uważa, że promowanie ich twórczości na jego stronie pomoże młodym ludziom w budowaniu nowej artystycznej wspólnoty i umożliwi pełną prezentację swojego dorobku. Ponadto obszerne wirtualne ekspozycje zamieszczone na stronie, zachęcają klientów do dyskusji o sztuce i mają wpływ na kształtowanie się gustów nowej generacji kolekcjonerów.
Wiele tego rodzaju firm sądzi, że to Internet jest brakującym elementem w dziedzinie promowania sztuki współczesnej. W połączeniu z galeriami stacjonarnymi i akcjami typu „Spróbuj zanim kupisz”, podobne przedsięwzięcia mają szansę odnieść sukces. Cóż, być może dawni mistrzowie tacy jak np. Van Gogh, mając dostęp do Internetu, mogliby cieszyć się sławą jeszcze za życia? Kto wie.
Oprac. Olga Pisklewicz
Portal Rynek-Sztuki.pl