Zaledwie przedwczoraj New York Times zamieścił tekst o dwóch falsyfikatach, jakie miała sprzedać Knoedler&Company w latach 90. Wygląda na to, że za oszustwo odpowiadać ma jedna osoba z zarządu, która dostała obrazy od mężczyzny niepotrafiącego określić miejsca ich pochodzenia. Podobno miały to być dwa spośród pięciu dzieł Richarda Diebenkorna – artysty, który związany był z nowojorską galerią przez niemal dwadzieścia lat.
Kilka miesięcy po śmierci malarza, jego rodzina pojawiła się w się galerii, aby zobaczyć dzieła, które zamierzano sprzedać jako prace z serii Diebenkorna pt. „Ocean Park”. Jak podaje doradca rodziny i znawca sztuki – John Elderfield, wyrazili wtedy oni swoje wątpliwości, co do pochodzenia tych dwóch obrazów. Takie samo stanowisko w tej sprawie zajmuje były główny dyrektor Knoedler&Company, Lawrence Rubin, który twierdzi, że również był przeciwny sprzedaży. Z drugiej strony dokumentacja wskazuje, że inwestycji dokonała nie obecna dyrektor pani Freedman, a właśnie on. Rubin nie przyznaje się jednak do tych zarzutów, mówiąc w jednym z wywiadów, że nie przypomina sobie brania udziału w podobnej aukcji i że sugerował żonie Diebenkorna, iż dzieła są fałszywe.
Pojawia się zatem pytanie, dlaczego galeria, pomimo tylu wątpliwości, w końcu sprzedała obrazy? Na ostateczną odpowiedź będziemy musieli jeszcze poczekać, ponieważ ciągle na jaw wychodzą nowe fakty dotyczące tej afery. New York Times wyraża sprzeciw wobec działań galerii i namawia ważne osobistości z artystycznego świata do odsunięcia się od całej sprawy. Co więcej, rodzina zmarłego podważa również autentyczność innych pięciu obrazów sprzedanych przez Knoedler&Company w latach 90, które pochodzą z drugiego źródła – galerii Vijande z Madrytu, która w tej sprawie milczy. Miejmy nadzieję, że już wkrótce dowiemy się, kto poniesie odpowiedzialność za sprzedaż falsyfikatów.
Autor: Agnieszka Dudek
Źródło: artmarketmonitor.com, nytimes.com