
„Obrzydzenie, mdłości odsuwają mnie i odwracają od nieczystości, od szamba, od plugastwa” pisze Julia Kristeva. Wystawa Hairy Candies już na poziomie tytułu polemizuje z tym stwierdzeniem. Prace Magdaleny Marii Franczak zachęcają swoją wyestetyzowaną formą do bliższego poznania, jednak materiały, z których zostały one wykonane wywołują w zwiedzających obrzydzenie.
Jest w nas budzone uczucie pogoni za pięknem i doskonałością, kiedy w tym samym czasie zostaje nam postawione pytanie dotyczące granic perfekcji. Wystawa przywołuje traumatyczne historie związane z włosami, często balansujące na krawędzi obrzydzenia. Pierwszymi skojarzeniami są sytuacje znalezienia owłosienia w spływie wanny bądź sklejenia czymś włosów na głowie, czego konsekwencją jest konieczność ich ścięcia. Owłosienie w naszej kulturze jest czymś raczej wstydliwym, ukrywanym pod ubraniami lub, w ramach dążenia do doskonałości, usuwanym. Kult perfekcyjnego ciała, promowany przez glamourowe żurnale, zdecydowanie ucieka od jakiegokolwiek owłosienia. Oczywiście, poza włosami na głowie, jednak nawet te, jeśli są zaniedbane – poszarpane i brudne – potrafią odrzucać.
Franczak, opierając swój projekt na idei wizualnych owłosionych słodkości, porusza tematykę cielesności i związanych z nią postaw bycia oraz niebycia. Ekspozycja próbuje zawłaszczyć sobie przestrzeń wystawienniczą Mieszkania Gepperta. Poza minimalistycznymi obrazkami oddziałującymi na widza za pomocą faktury wykorzystanych materiałów, rozlewających się plam oraz motywu owłosienia, możemy wejść w interakcje ze sztucznymi bądź prawdziwymi włosami. Te natomiast wdzierają się do naszej świadomości niepostrzeżenie w ramach walki z niebytem. Widz uspokojony wizją przybytku kultury, w tym wypadku Mieszkania Gepperta, nawet nie zdaje sobie sprawy, kiedy porzuca mechanizm obrzydzenia, a do jego świadomości przedostają się, parafrazując wyżej wspominaną Kristeve, nieczystości i plugastwa. Włosy zamknięte pod szklaną witryną nie dają za wygraną, jesteśmy świadkami niecodziennego zjawiska. Pojedynczym puklom udaje się wydostać poza bezpieczny obręb szklanego klosza. Można je znaleźć ukryte w meblach lub wystające z kąta.
Kontekst pogłębia jedna z instalacji. Przedmiotom przykrytym starym prześcieradłem, spod którego wystaje pukiel włosów, towarzyszy dźwięk świszczącego wiatru. Ponoć był on nagrywany w szpitalu dla dzieci. Zostaje tutaj przywołana atmosfera przemijania – opuszczonego domu pełnego kurzu i rozkładu. Ponownie jako zwiedzający dotykamy tego, co nas odrzuca, jak zimny wiatr – mrozi do szpiku. „Te wydzieliny, ta nieczystość, to gówno w śmierci są tym, co życie znosi z wielkim trudem„.
Mieszkanie Gepperta nie jest jedynym miejscem, w którym zagościło Hairy Candies. Magdalena Maria Franczak pokazywała swoje zmysłowe prace m.in.: w Galerii 81° (Warszawa), w Baszcie Czarownic (Słupsk) i Willi Lentza (Szczecin). W pracach artystki subtelna kompozycja miesza się z brutalną cielesnością. Zastanawia podobieństwo do twórczości Basi Bandy. Pozbawieni obrzydzenia jako mechanizmu obronnego zaczynamy zastanawiać się czy nie zbyt pochopnie oceniamy to, co nas odrzuca już na samym początku. Podsumowując słowami Julii Kristevy: „Albowiem ten, przez którego istnieje to, co wstrętne, nie jest szalony„.
Autor: Marcin Ludwin
Magdalena Maria Franczak
Hairy Candies
Mieszkanie Gepperta, Wrocław
31.05.12 – 21.06.12, wtorek, czwartek, piątek 16:00-19:00
Źródło: Mieszkanie Gepperta