
W niedzielę odszedł jeden z najbardziej liczących się kolekcjonerów sztuki na świecie – Herbert Vogel. Miał 89 lat.
W latach ’70 i ’80 Dorothy i Herbert Vogel byli najbardziej liczącymi się postaciami w nowojorskim artystycznym światku. Kolekcjonowali sztukę współczesną, głównie minimal art. Zebrali dzieła wielu znaczących artystów wśród , których nie można pominąć następujących:
- William Anastai – amerykański konceptualista oraz abstrakcjonista. Jego dzieła można oglądać między innymi w MoM-ie, Muzeum Guggenheima oraz Metropolitan Museum of Art.
- Elizabeth Murray – amerykańska artystka. Jej prace również wchodzą w skład najważniejszych światowych kolekcji, a na aukcjach można je kupić dopiero za parędziesiąt tysięcy dolarów.
- Cindy Sherman – tej artystki nikomu kto zna się na współczesnym rynku sztuki nie trzeba przedstawiać. Jej fotografie sprzedają się nawet po 3 miliony dolarów
- Roy Liechtenstein -klasyk pop-artu ,za którego prace trzeba zapłacić co najmniej sześciocyfrowe kwoty, a jego pozycja w historii sztuki nowoczesnej jest niezaprzeczalnie wysoka.
- Vogel udowodnił, że wcale nie trzeba być milionerem, by zacząć kolekcjonować dzieła sztuki. Nie skończył nawet liceum i pracował jako urzędnik. Jego ukochana była bibliotekarką. Sztuką zainteresował się po ślubie, kiedy wspólnie uczęszczali na lekcje rysunku.
Jak zatem temu skromnemu małżeństwu udało się skompletować tak imponujące zbiory? Sam Herbert zwykł mówić: Nie trzeba być Rockefellerem, by kolekcjonować sztukę.” Znaleźli na to swój własny przepis. Otóż pensja Dorothy była przeznaczana na codzienne potrzeby, natomiast zarobione przez Herberta pieniądze przeznaczali na kupno dzieł. Z czasem ich liczyły około pięć tysięcy obiektów, a oni sami stali się jednymi z najbardziej rozpoznawalnych postaci w artystycznym świecie.
Powstał nawet film dokumentalny opisujący ich przygodę ze sztuką. „Herb and Dorothy” to pełna ciepła opowieść o tej niezwykłej parze. Możemy usłyszeć w nim ich żartobliwe wypowiedzi na swój temat: „Jesteśmy kompulsywni zbieraczami. To prawie jak alkoholizm”. Kolekcję tworzyli w swoim małym mieszkanku w Nowym Jorku, a kiedy już brakło miejsca w szafach i na ścianach, dzieła gromadzili nawet pod łóżkiem. W 1992 zdecydowali się ją przekazać National Gallery of Art.
Oprac. Sylwia Zabłocka
Portal RynekiSztuka.pl