szukaj w portalu Rynek i Sztuka MENU
Galeria Stalowa „Fragments of Reality” Bożenna Biskupska

Czy artysta jest bez winy?

05.11.2012

Dla artystów, Kolekcjonowanie, Magazyn

Zwykło się narzekać na rynek sztuki, galerie i domy aukcyjne. Na brak funduszy i możliwości rozwoju, nieprzychylność instytucji i niezrozumienie. Warto jednak powiedzieć sobie jasno, że – jak w każdym związku bywa – w przypadku kryzysu wina leży po dwóch stronach, a więc artysty także.

Przysłuchując się licznym rozmowom, które prowadzone są przez artystów na wernisażach – będących aktualnie barwnymi spotkaniami towarzyskimi – bardzo często odnoszę wrażenie, że oprócz prowadzonych i absorbujących działań artystycznych, głównym zajęciem młodego, polskiego artysty jest narzekanie. I to nie jakieś tam narzekanie, tylko narzekanie na wszystko. Oczywiście zdaję sobie sprawę z tego, że jest to daleko idące uogólnienie, jednak twórców poważnie myślących o swoim rozwoju i realnie zainteresowanych swoją karierą, a przy tym bardzo pracowitych i tych nienarzekających jest mało. Gdyby tak artysta zechciał chociaż raz zerknąć na problem z drugiej strony, tak aby jasne dla niego stało się to, że z punktu widzenia galerii czy innej instytucji on sam też nie zawsze jest w porządku.

Ale od początku. Komercyjna galeria sztuki ma z zasady sprzedawać – i najlepiej dla artysty, jak i galerzysty będzie, jeśli owa sprzedaż będzie wysoka. Jednak zanim do tego dojdzie galeria musi wykonać szereg działań promocyjnych, jak i marketingowych – bardzo często kosztowych –  dzięki którym obraz czy też ogólnie twórczość danego artysty zostanie wypromowana albo chociaż trafi do świadomości potencjalnego odbiorcy. I można powiedzieć, że problem zaczyna się już na początku, gdyż większość twórców –  z tych, którzy zdecydowali się wejść na ścieżkę kariery i oddać się komercji – nie do końca chce być lojalni wobec instytucji, z którą się związała. A to nie rokuje dobrze. Niestety, w Polsce istnieje garstka artystów na poważnie podchodzących do kwestii rynkowych i poprzez nie trzymanie się zasad, psują całą pracę, jaką wykonała za nich galeria, a przy okazji własną opinię w środowisku galerzystów.

Dana galeria, która zobowiązała się promować artystę zazwyczaj podchodzi do sprawy poważnie, gdyż  – co by nie mówić – po prostu też ma w tym interes. I dlatego też coraz częściej prywatne galerie sztuki inwestują w reklamę w magazynach lub portalach branżowych – co warto zaznaczyć nie należy do najtańszej formy działań promocyjnych. Koszty galerii to także organizacja wernisaży, wydawanie publikacji, folderów czy innych akcydensów drukowanych. To także organizacja ekspozycji zewnętrznych czy udział w targach sztuki, nie wspominając już o istotnych dla galerii – mniej dla świata sztuki – kosztach podstawowych związanych ze stacjonarnym charakterem działalności. I czasami wydaje się, że artysta nie zauważa tych wszystkich trudności, uznając że jemu – z uwagi na to, że jest właśnie artystą – wszystko się należy. I być może wszystko by się faktycznie należało, gdyby zachowywał się on lojalnie wobec miejsca, które dokłada wielkich starań aby twórczość jego stała się rozpoznawalna na określonym, a potem większym obszarze. Dlaczego więc artysta nie trzyma jednolitych cen rynkowych, stawiając galerię w niezręcznej sytuacji, gdy dzwoni klient i zarzuca jej zawyżanie cen? Dlaczego też, artysta sprzedaje na własną rękę i znacznie taniej obraz, który oficjalnie jest w galerii? Nie jest to dobrze widziane, jeśli z chęci zysku artysta omija w transakcji galerię. Po co galerii taki artysta? Po co ma go promować, wydawać ciężko zarobione pieniądze na wzrost rozpoznawalności twórcy, który wcale tego nie szanuje, a nawet jeśli szanuje to i tak przy nadarzającej się okazji galerię jest w stanie wykiwać? Warto zatem aby układ galeria – artysta był uczciwy i dlatego też – szczególnie w Polsce – należałoby nad tą relacją popracować.

Poza tym artysta powinien też sam działać, być aktywnym. Czasy się nieco zmieniły i teraz twórca powinien mieć trochę więcej drygu marketingowego, niż kiedyś. Bierność jest zła, a brak charakteru i chęci sukcesu skazuje na porażkę. To od artysty bowiem zależy to, w jakim kierunku będzie przebiegała jego kariera. I tutaj należy zaznaczyć, że bardzo ważne – bo opiniotwórcze są wystawy w galeriach niekomercyjnych – dzięki  którym zaznacza się obecność medialna, a twórczość i inne osiągnięcia artystyczne dla klientów galerii prywatnych są weryfikowalne. I tutaj oczywiście może się podnieść krzyk, dlaczego galeria niekomercyjna ma pracować na galerię komercyjną? Otóż – w dużym uproszczeniu – dlatego, że dzięki takiemu układowi cała sfera sztuki działała poprawnie. Galeria państwowa dostaje na swoją działalność pieniążki podatnika, dzięki czemu upowszechnia kulturę i sztukę wśród społeczeństwa. Organizując wystawy promuje poszczególnych artystów lub naświetla określone problemy. Artysta taki, mający już za sobą wystawy w tego typu miejscach, o wiele łatwiej jest w stanie wpasować się w ramy rynku sztuki i może zająć się nim już galeria prywatna – która  z kolei zarobione pieniądze – podkreślę prywatne pieniądze – inwestuje w dalszą promocję artysty i jego realny zarobek. I potem artysta lepiej sprzedający, jest atrakcyjniejszy dla galerii niekomercyjnej i koło się toczy.

Wracając jednak do tematu – twórca powinien być zobligowany do trzymania cen rynkowych na jednakowym poziomie i nie zaniżania ich przez sprzedaż indywidualną, co niestety bardzo często ma w Polsce miejsce. Sprzedając bowiem swoje prace po niższej cenie, niż rynkowa – artysta, świadomie lub też nie – sprawia, iż cały trud włożony w jego promocję idzie na marne, a ceny które forsowane są przez galerie (odpowiednie do prestiżu artysty) stają się nieadekwatne do faktycznych, zaniżonych przez samego zainteresowanego. Czasem ten młody artysta, nieposiadający większych sukcesów, niesłychanie zawyża swoje ceny, co też nie jest dobre. Tworzy się więc błędne koło, które niestety na polskim rynku jest do dużym problemem – być może przez który cały system kuleje.

Czy nie lepiej więc dojść do konsensusu, wyznaczyć jasne i akceptowalne przez obydwie strony zasady i przez to dobrze realizować wspólne cele?

Kama Wróbel
Portal Rynek i Sztuka
Portal Rynek i Sztuka

szukaj wpisów które mogą Cię jeszcze zainteresować:

5 komentarzy do “Czy artysta jest bez winy?”

  1. gość

    Nie zgadzam się z Pani tezą. Nie widzę powodu, dla którego artysta miałby sztywno trzymać ceny i korzystać tylko z jednego kanału sprzedaży swoich prac w imię lojalności. Gdyby galeria rzeczywiście ponosiła tak wysokie koszty marketingu artysty, jak Pani sugeruje, to pewnie zdecydowałaby się na kupienie dzieła, a potem jego odsprzedaż, albo zagwarantowała sobie wyłączność sprzedaży w określonym czasie. Jeśli artysta sam znajdzie nabywcę na swoją pracę, to dlaczego nie miałby jej sprzedać taniej, bez prowizji. Bo wydaliście Państwo, jakieś foldery?

  2. Gregmas

    przeciez w tekscie nie ma slowa by nie byc elastycznym tylko zeby stosowac spojna polityke – jesli chcesz sprzedawac taniej to po co Ci wystawy, promocje i praca galrii – rob to sam skoro potrafisz!!!

  3. Kama

     W zasadzie chodzi mi o to, że artysta powinien mieć ujednolicone ceny sprzedaży, które obowiązywałyby w każdej galerii w Polsce, dzięki czemu wartość jego prac byłaby całkowicie weryfikowalna. Artysta powinien być fair wobec galerii, która go sprzedaje. Np. Gdy przyjdzie do niego klient indywidualny, który widział obraz w galerii i chce go kupić tylko taniej – a artysta wycofuje obraz z galerii i go sprzedaje to coś tu nie działa. Dopóki handelek pod stołem będzie żył własnym życiem, to do tego momentu sytuacja na rynku sztuki będzie taka, jaka jest. 

    1. Daniel

       Artyści postępujący w ten sposób to patologia. Podcinają gałąź na której sami siedzą.
      Niewątpliwie świadczy to o niemożliwości wyobrażenia sobie przez Artystę konsekwencji swojego postępowania.

  4. Oprs

    Proszę mi pokazać galerie, które naprawdę promują artystów. Jest ich kilka i sądzę, że te nie mają opisywanych problemów – podpisały z artystami umowy i coś im gwarantują. Typowa tzw. galeria komercyjna to komis z obrazami. Ma w ofercie dziesiątki wzajemnie konkurujących ze sobą artystów (ich twórczość jest adresowana do tego samego odbiorcy). Nie sprzedadzą prac artysty A, to sprzedadzą artystę B. Zawsze coś zarobią. W tym samym czasie artysta ma w ofercie jedynie własne prace. Gdyby galeria naprawdę przyłożyła się do promocji to po pierwsze podjęłaby ryzyko umowy, która coś daje artyście lub kupowała prace (na pewno uzyskałaby ceny niższe niż autorskie w komis) po drugie ograniczyła ilość artystów.
    Gdyby galeria była profesjonalna nie „wypuściłaby” klienta  z pustymi rękami. Kiedy klient dotrze do artysty i widzi, że ten klepie biedę (a jest jak jest), artysta nie ma szans utrzymać galeryjnej ceny. Albo sprzeda taniej, albo nie sprzeda.
    Promocja w mediach to zwykle kontakty prywatne a nie płatna reklama, foldery zwykle współfinansuje artysta. Podczas mojej 25 letniej kariery nie zdarzyło się by na jedną z wielu przygotowywanych wystaw niekomercyjnych przyjechał galernik i zobaczył co robię. Nie inwestują nawet w to. Oczywiście zdaję sobie sprawę z wysokich kosztów funkcjonowania galerii sztuki i trudnego rynku, to jednak wymaga zmiany podejścia nie artystów lecz marszandów. To oni powinni zrozumieć na czym polega rynek sztuki. Rolą artysty jest tworzyć sztukę, a nie myśleć o komercyjnych aspektach sztuki. :)

Skomentuj gość Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Magazyn

Kursy online

Odwiedź sklep Rynku i Sztuki

Zobacz nasze kursy Zobacz konsultacje dla artystów

Zapisz się do naszego newslettera

Zapisując się na newsletter zgadzasz się z regulaminem portalu rynekisztuka.pl Administratorem danych osobowych jest Media&Work Agencja Komunikacji Medialnej (ul. Buforowa 4e, p. 1, p-2-5, 52-131 Wrocław). Podanie danych jest dobrowolne. Zgoda na otrzymywanie informacji handlowych może zostać wycofana w każdym czasie. Więcej informacji na temat danych osobowych znajduje się w Polityce prywatności.