Niemalże każdy z nas wie, że jeden z najwybitniejszych amerykańskich artystów Jackson Pollock do kreacji swoich dzieł stosował technikę drippingu, zawierającą się w szerszym określeniu action painting. Nie każdy jednak wie, jak technika ta wygląda z bliska.
Kilka dni temu na oficjalniej stronie Museum of Modern Art w Nowym Jorku pojawiła się obszerna dokumentacja fotograficzna jednego z obrazów Pollocka – One: Number 31 (1950), ukazująca szereg detali, które pozwalają na przyjrzenie się z bliska stosowanej przez malarza technice. Zdjęcia te pochodzą z pracowni konserwatorskiej, w której obecnie obraz przebywa. Warto zaznaczyć, że proces konserwacji obrazów autorstwa Pollocka trwa już ponad sześć miesięcy, a poszczególne etapy działań konserwatorów można oglądać na oficjalnej stronie moma.org.
Aktualnie zabiegom konserwatorskim poddany został jednen z wybitniejszych obrazów amerykańskiego artysty – One: Number 31, na którym, w czasie wnikliwej obserwacji zauważono szereg przebarwień i pożółkły obszar na fragmencie płótna – a więc uszkodzenia, które widoczne były także na obrazie wcześniej badanym obrazie Echo. Nie można jednak z góry założyć, że obraz ten poddany będzie takiej samej technice naprawczej, gdyż pomimo, że wykonany jest z podobnych materiałów, to istnieje ryzyko, że w inny sposób zareaguje na użyte środki. W takiej sytuacji obraz Echo może stanowić dla konserwatorów jedynie punkt odniesienia, a One i tak będzie musiał przejść szereg wnikliwych badań, które pomogą ustalić kierunek i rodzaj późniejszych zabiegów.
Nie zmienia to jednak faktu, że dzięki badaniom i pracom konserwatorskim jesteśmy w stanie z bliska przyjrzeć się wyjątkowej technice Pollocka, która – poprzez swoją nowatorskość – miała ogromny wpływ na kształtowanie się późniejszej sztuki światowej. Praca One: Number 31 należy do grupy obrazów wielkoformatowych, które malowane były bez użycia sztalug. Rozłożone na podłodze, pozbawione blejtramu płótno wielkiej skali, stanowiło wówczas ogromny obszar dla dynamicznych działań artysty. Ten typ tworzenia w 1952 roku nazwany został przez Harolda Rosenberga malarstwem gestu, czyli action-art czy action painting.
Malarstwo to polegało przede wszystkim na nieograniczonym, całkowicie swobodnym i spontanicznym rozkładaniu farby na podłożu malarskim, co w praktyce było niczym innym, jak rozlewaniem, chlapaniem i nakrapianiem (drippingiem) farbą płótna. W tym miejscu warto zaznaczyć, że action painting z góry zakłada, że obraz nie jest ukończony i przede wszystkim stanowi nieregulowany zapis procesu twórczego, co oznacza, że sam akt malowania, samo działanie uznane zostało za podstawowy środek ekspresji twórczej.
W stosowanej m.in. przez Pollocka technice ważna jest tzw. zasada all-over, która zakłada, że w obrębie jednej kompozycji malarskiej żaden z jej elementów nie dominuje nad innymi, a cały obszar malarski traktowany jest z taką samą uwagą i starannością. Z uwagi na specyfikę procesu malarskiego farba na płótnie nie rozkłada się równomiernie, dzięki czemu na licu obrazu widoczne są różnorodne struktury, impasty czy wręcz przeciwnie – niepokryte pigmentem, odsłaniające swą fakturę płótno.
Na warstwach impastowych pojawiły się drobne spękania, które nienaprawione mogą w przyszłości stanowić poważny problem na struktury obrazu, generując nowe ubytki. Działania konserwatorskie zakładają także oczyszczenie obrazu, dzięki czemu zdjęta zostanie pokrywa zgromadzonego na licu obrazu kurzu i brudu, co również wpłynie na ostateczny koloryt pracy. Po zabiegu oczyszczającym, dzieło to będzie zapewne nieco jaśniejsze.
Postępy nad pracami konserwatorskimi można śledzić na stronie internetowej MoMA, która dość regularnie uzupełniana jest ciekawymi wpisami specjalistów, jak i też wzbogacana o bogaty i bardzo wnikliwy materiał fotograficzny.
Badania nad malarstwem Pollocka odbywają się jednocześnie w kilku innych instytucjach, m.in. Seattle Art Museum czy The J. Paul Getty Museum.
źródło: moma.org