Brazylia, Rosja, Indie i Chiny (BRIC) to wschodzące gwiazdy sztuki współczesnej, jak również nowi, liczący się gracze, którzy kształtują popyt na globalnym rynku artystycznym. Ale dlaczego akurat te kraje? Odpowiedź na to pytanie jest zaskakująco prosta.
Otóż nawet tak idealistyczna dziedzina naszego życia, jaką jest sztuka, jest łasa na pieniądze. Nikt nie podważy faktu, iż od zawsze rynek sztuki był bardziej różnorodny i rozwijał się prężniej tam, gdzie było ich więcej. I nic nie wskazuje, aby to się kiedykolwiek miało zmienić. Za sprawą bardzo szybkiego wzrostu gospodarczego krajów rozwijających się, tamtejsi miłośnicy sztuki oraz kolekcjonerzy stają się coraz bardziej majętni, przez co mogą stawać ramię w ramię z Europejczykami czy Amerykanami na światowych aukcjach dzieł sztuki.
Podobnie zjawisko można zaobserwować po ‘produkcyjnej’ stronie rynku. Uczestnicy aukcji są nęceni coraz liczniejszymi pracami z krajów BRIC. Przyczyny takiej zmiany są dwie. Po pierwsze, rośnie liczba genialnych, innowacyjnych czy wizjonerski artystów, którzy pochodzą z tych obszarów. Po drugie, istnieje dużo bardziej prozaiczne uzasadnienie, ludność Brazylii, Rosji, Indii i Chin stanowi łącznie ponad 40 % populacji światowej, co przekłada się na porównywalne zapotrzebowanie na tamtejszą twórczość na aukcjach. A jest to spowodowane tym, że kolekcjonerzy to istoty nie tylko wrażliwe na piękno, lecz także sentymentalne i patriotyczne, dlatego przez to na swoich ścianach chcą mieć dzieła nie tylko sygnowane nazwiskami znanymi na międzynarodowej arenie, ale także tymi rodzimymi.
O rosnącej sile nowych ośrodków sztuki może świadczyć fakt, iż coraz liczniej organizowane są aukcje sztuki dedykowane tylko artystom z narodów BRIC. Trend ten zapoczątkował dom aukcyjny Phillips de Pury & Company. W ślad za nim poszły dwa giganty świata aukcyjnego: Sotheby’s i Christie’s. Niektórzy twierdzą, że to posunięcie miało podłoże czysto marketingowe: artyści brazylijscy, rosyjscy, indyjscy czy chińscy wypadają blado na tle Warhola czy Bacona, dlatego trzeba było ich odseparować, aby sprzedać ich prace po wyższych cenach. Niezależnie od pierwotnych pobudek, były to intratne decyzje. Obrót liczony w dziesiątkach milionów dolarów mówi sam za siebie.
A jak wygląda sytuacja, patrząc na każdy z krajów BRIC indywidualnie?
Brazylia reprezentowana przez Beatriz Milhazes (Wiosenna miłość, 2010)
Obecność Brazylijczyków na rynku jest stosunkowo skromna. Jednakże umożliwiło to bezbolesne przejście przez ostatnie zawirowania na światowych rynkach i zaowocowało prawie 60% wzrostem cen obrazów tamtejszych malarzy!
Rosja oraz jej przedstawiciel Oleg Vassiliev (Przed świtem, 2008)
W dorobku rosyjskich twórców można znaleźć najbardziej rozpoznawalne na tle pozostałych trzech krajów nazwiska o ugruntowanej renomie, które gwarantują bezpieczeństwo, takie jak Kandinsky czy Chagall. Przekłada się to na najmniejszą zmienność cen dzieł artystów z tego regionu.
Indie rozsławiane przez Tyeb Mehta (Bez tytułu, 1996)
Indie mogą poszczycić się najwyższym przeciętnym zyskiem rocznym – niemal 35%! Niestety pociąga to za sobą największą zmienność i rozpiętość cenową. Jak na tak liczną nację, twórczość indyjskich artystów stanowi tylko około 15% wszystkich prac z krajów BRIC.
Chiny wraz ze swą chlubą Liu Ye (Wow, 2005)
Chiny natomiast bezsprzecznie dominują pod względem ilościowym, ale jest to raczej oczywiste ze względów demograficznych. Dodatkowo chiński dorobek artystyczny przynosi najstabilniejsze zyski, sięgające nawet 23% rocznie w ostatniej dekadzie a dzieła osiągają najwyższe przeciętnie ceny.
Coraz trudniej nazwać rynek sztuki z Brazylii, Rosji, Indii i Chin rynkiem rozwijającym się, zwłaszcza gdy ceny prac tamtejszych artystów potrafią być siedmiocyfrowe. Stanowi to też miłą, bardziej tradycyjną odmianę dla chaotycznych ciapek i bohomazów Pollocka czy rozmytych, geometrycznych plam Rothka. Właśnie dlatego powinno przestać się go traktować, jakby nadal był w fazie inkubacyjnej. Jest to teraz pełnoprawny uczestnik rynku, który, nie będąc wyjątkiem, rozwinął się dzięki mamonie. Ale tam gdzie bogactwo, tam też łatwiej o wybuchy wolności, energii twórczej czy kreatywności, a o to przecież przede wszystkim w sztuce chodzi.
fot (góra). Beatriz Milhazes, Popeye, 2008, Źródło: jamescohan.com
Karolina Prawdzik
Portal RynekiSztuka.pl
O autorce
Karolina Prawdzik, absolwentka Szkoły Głównej Handlowej w Warszawie na kierunku Finanse i Rachunkowość, ze specjalizacją Bankowość Inwestycyjna oraz Rynek Nieruchomości a także Vrije Universiteit w Amsterdamie, gdzie obroniła pracę magisterską dotyczącą inwestycji w sztukę. Obecnie zajmuje się doradztwem finansowym oraz inwestycjami alternatywnymi.