Leopold Wellisz był kolekcjonerem, którego zbiory posiadały bardzo wyraźny charakter. Gdybyśmy mieli szansę wziąć do ręki teki, w których zgromadzone były cenne karty, zauważylibyśmy, że to przede wszystkim grafika, grafika współczesna. Czarno-białe odbitki były dziełami przede wszystkim XIX- wiecznymi i z I. połowy XX wieku. Zebranie tak „świeżego” materiału wymagało od kolekcjonera niezwykłego znawstwa i wiedzy o warsztacie artystycznym grafika, czemu Wellisz doskonale podołał. Wieloletnia przyjaźń z Feliksem Jasieńskim i Leonem Wyczółkowskim otworzyły drzwi Welliszowi na salony współczesnej grafiki, z której wybierał nie tylko te o wartości historycznej czy ikonograficznej, ale przed wszystkim artystycznej… Czy świat polskich kolekcjonerów sztuki znów zrodził samorodny talent ?
Zainteresowania rodziny przedsiębiorców
Leopold Wellisz urodził się w 1882 roku w rodzinie niemieckich przedsiębiorców. Ojciec Wilhelm, sekretarz przemysłowca Jana Blocha, również kolekcjonera, życiowe korzenie zapuścił w Warszawie, gdzie kształcić się będzie jego syn, przyszły prawnik, człowiek wielkich interesów, patriota. Tradycję kontaktów z artystami i zainteresowanie sztuką młody Wellisz wyniósł z domu rodzinnego. Jego ojciec właśnie utrzymywał kontakty z artystami, a zawartą przyjaźń z Leonem Wyczółkowskim przekazał niejako w spadku potomkowi. Świadectwem owej zażyłej znajomości są portrety państwa Welliszów autorstwa Leona Wyczółkowskiego. W czasie krakowskich studiów bohema wciągnęła młodego studenta niczym wir, któremu prędkość nadawał słynny kolekcjoner, Feliks Maangha Jasieński. To także wykłady na wydziale filozoficznym Uniwersytetu Jagiellońskiego rozbudziły w Welliszu na dobre rozmiłowanie w sztuce, w humanistyce. Spacerując po zabytkowych uliczkach dawnej stolicy czuł się rozpalony fascynacją „harmonii pięknego gotyku, renesansu i sztuki ówczesnej w kościołach Mariackim, Franciszkanów, ołtarza Wita Stwosza, polichromiami Jan Matejki i Wyspiańskiego”. W swoim wspomnieniach Leopold Wellisz przyznaje:
„W czasie pobytu w Berlinie i Brukseli wykorzystywałem wolny czas na zwiedzanie muzeów i wystaw sztuki. W Brukseli zawarłem znajomość z młodymi malarzami i grafikami. Umożliwiło mi to zainicjowanie wystaw sztuki belgijskiej w TZSP w Warszawie i w TPSP w Krakowie”.
Po 1905 roku, gdy Wellisz odbył praktykę w bankach w Berlinie i Brukseli, na rok wyruszył do Paryża. Wtedy rozpoczął zbieranie materiałów do historii związków kultury polskiej z kulturą zachodnioeuropejską. Równolegle rozszerzał swoją kolekcję. Zbierał pierwszą dokumentację do opracowania twórczości artysty działającego w Paryżu, Feliksa Stanisława Jasińskiego, który powróci jeszcze na życiowe tory zbieracza.
Wrażliwy przemysłowiec
W 1909 roku przyszły kolekcjoner powrócił z paryskich studiów do rodzinnego kraju z powodów przykrych i dramatycznych. Choroba odebrała ojcu siły, aby prowadzić rodzinne przedsiębiorstwo, a już w 1911 roku po jego śmierci to Leopold miał stanąć na jej czele. Salony wystawowe zmieniły się w hale produkcyjne, a uściski dłoni artystów w dotyk ciężko zarobionego pieniądza. Sytuację tym bardziej pogarszały lata po I Wojnie Światowej. Wyniszczony kraj borykał się z trudem codziennego przetrwania. W tej trudnej koniunkturze, potrzebującej odbudowy i rozwoju, odnalazł się Wellisz, tworząc pierwszą fabrykę lokomotyw w Polsce i słynną fabrykę amunicji „Pocisk” w Rembertowie. Ten miłośnik sztuki dzielnie wyszedł naprzeciw trudnościom i jak głosiło hasło pozytywizmu, rozpoczął „pracę u podstaw”, by uzdrowić organizm polskiego przemysłu. Od tej pory można mnożyć projekty i inicjatywy, pod którymi swoim nazwiskiem podpisywał się przedsiębiorca. Cukrownie, zakłady chemiczne, spółki akcyjne, przemysł leśny. Członkostwa w zarządach Centralnego Związku Przemysłu Górnictwa czy Handlu i Finansów pochłaniały ogrom czasu i energii, której resztki prawnik przeznaczał na kolekcjonowanie i wizyty w artystycznych pracowniach, jak również na prace naukowe na temat ekonomii !
Grafika królową sztuk
Leopold Wellisz w swojej pasji kolekcjonerskiej skupił się przede wszystkim na grafice współczesnej. Było to wyjątkowe medium, cudownie odrodzone na przełomie wieków. W przekonaniu, iż to właśnie grafika jest sztuka najpodatniejszą do upowszechniania piękna, utwierdzał Wellisza sam Feliks Jasieński. Maangha zachęcał artystów do sięgania po techniki graficzne, do eksperymentów, do tworzenia iluzji malarstwa poprzez rytowanie. Ta propagatorska postawa zainspirowała Wellisza do promowania dekoracyjnej i nowoczesnej grafiki, która miała okazać się równie wartościowa, co obraz olejny. Inicjatywa krakowska przyciągała tłumy. Wrażliwi na sztukę ludzie przeróżnych zawodów i profesji zaczęli tłumnie odwiedzać antykwariaty, salony, wystawy, by podziwiać grafikę, by dołączać do towarzystwa miłośników sztuk pięknych.
Prowadząc interesy zarówno w Krakowie, jak i w Warszawie, przedsiębiorca przyczynił się do rozpropagowania grafiki artystycznej w obydwu ośrodkach. Nakłonił właścicieli Księgarni Powszechnej w Warszawie do włączenia do oferty sprzedaży litografii artystycznych, które sprowadzał z Krakowa. Wszak celem akcji było właśnie rozpowszechnienie dzieł grafików krakowskich. „Projekty nasze zakreślone są na dość szeroką skalę, celem jest pewne podniesienie poziomu poczucia estetycznego wśród publiczności, wypełnienie zamiłowania do ordynarnej i czysto mechanicznej reprodukcji, ułatwienie artystom zbytu ich dzieł w kraju”. Z jego inspiracji Jan Krywult wystawiał w swym słynnym salonie nadsyłane z Krakowa grafiki. Gdy przedsięwzięcie rozwijało się coraz dynamiczniej, a publiczność przyjmowała je gorąco, Wellisz pozyskał także do współpracy artystów polskich przebywających w Paryżu, między innymi Wojtkiewicza, Gottlieba i Czajkowskiego.
Panteon Leona Wyczółkowskiego
Zaprzyjaźniony z licznymi artystami Wellisz miał szczęśliwie bezpośredni dostęp do ich dzieł w pracowniach. Wzorem Jasieńskiego właśnie tam poszukiwał rycin do swoich zbiorów, głównie autolitografii malarzy: Chełmońskiego, Malczewskiego, Stanisławskiego, Wojtkiewicza, Weissa. Szczególnie interesował się twórczością Leona Wyczółkowskiego. Dzieła jego cenił szczególnie, toteż zbierał je bez żadnego celu badawczego. Pragnął jedynie posiadać czyste piękno, zachwycające wytwory artysty, którego miał za mistrza grafiki. W zbiorach Wellisza znalazło się wszystko, co wyszło spod ręki „Wyczóła”, odbitki autorskie, próbne i stanowe, akwaforty, akwatinty. Jak zdobywał te niezwykłości? Kupując je bezpośrednio od artysty lub w antykwariacie zaprzyjaźnionego Jana Krywulta. Jak napisał kolekcjoner:
„Starałem się, w granicach moich możliwości, zebrać wszystko, co stworzył w dziedzinie grafiki”.
Udało się to nadzwyczaj dobrze, bo w latach 1902-1933 zbieracz zgromadził przeszło 200 prac tego artysty. Te, które szczególnie poruszały jego serca to liczne studia i widoki wnętrza krakowskiego kościoła Mariackiego, który tak zachwycały młodego niegdyś studenta „Jagiellonki”.
Poszukiwania Norwida i zbieranie Jasińskiego
Tak, jak Feliks Jasieński rozbudził w Welliszu zainteresowanie grafiką, tak Zenon Przesmycki Miriam, kolejny członek krakowskiej cyganerii, tchnął w niego zamiłowanie do literatury i pięknych druków. W imię tej przyjaźni kolekcjoner często odwiedzał Paryż, by tam sumiennie poszukiwać i zbieracz wszelką spuściznę po wielkim poecie i rysowniku, Cyprianie Kamilu Norwidzie. W tej misji bardzo pomocne okazały się nie tylko talenty umysłu zbieracza, ale również…osobowość! Jego bardzo przyjemne obycie i łatwość w nawiązywaniu kontaktów pomogły mu dotrzeć do najbardziej skrywanych i tajemniczych miejsc przechowywania norwidianów. Była to wielka pomoc i wspaniałe wsparcie dla cichego i mało przebojowego Przesmyckiego. Grzeczny, uprzejmy i bystry Leopold utrzymywał różnorodne kontakty towarzyskie, chcąc dotrzeć do możliwie wszystkich, którzy „cokolwiek z autografów, druków, rysunków lub choćby o Norwidzie mieć mogli”.
Natomiast pobyt Wellisza w pierwszych latach XX wieku w Londynie skrzyżowały ponownie jego drogi z twórczością polskiego grafika, Feliksa Stanisława Jasińskiego. Pierwsze, bardzo pozytywne wrażenie, wywarli na siebie w Paryżu kilkanaście lat wcześniej i podczas wystaw w Towarzystwie Przyjaciół Sztuk Pięknych w Krakowie i Warszawie. Teraz natomiast grafika Jasińskiego zachwyciła kolekcjonera na tyle, iż postanowił zebrać jego dzieła i wydać w formie ksiązki, a tym samym upowszechnić wiedzę na temat tej wybitnej postaci świata sztuki. Tu również rozliczne kontakty, a najbardziej te paryskie z Felixem Vallottonem i Richardem Rantem, przydały się w mozolnym gromadzeniu grafik Feliksa Stanisława. Materiałów artystycznych i biograficznych chętnie dostarczali zaprzyjaźnieni artyści i przede wszystkim rodzina, szczególnie siostra Teresa, z którą Wellisz prowadził długą i serdeczną korespondencję. Zdobywszy pełną niemalże wiedzę o artyście, kolekcjoner mógł dumnie przystąpić do zbierania kompozycji i rzadkich odbitek Jasińskiego, które ilustrowały pierwszą „monografię” grafika. Wydana w 1934 roku w Paryżu książka, o pięknej szacie graficznej, kremowym papierze i pieczołowicie dobranej czcionce, stała się nie tylko znakiem działalności Wellisza, ale również pomnikiem śpiżowym obydwu wybitnych osobowości tego samego niemalże świata.
Broniąc sztuki przed wojną
W momencie wybuchu wojny Leopold Wellisz zaangażował się w ratowanie zagrożonych dóbr kultury, organizując ewakuację dzieł sztuki z Polski na Zachód. W październiku 1939 roku większą część zbiorów Wellisza zdeponował w Muzeum Narodowym w Warszawie długoletni przyjaciel kolekcjonera, Tadeusz Cieślewski. Po 1940 roku Wellisz zmuszony był tragedią wojny wyjechać do Nowego Jorku, gdzie mieszkał do końca życia i gdzie zmarł w 1972 roku. Tymczasem zdeponowane dzieła zostały wywiezione wraz z innymi zbiorami przez Niemców podczas wojny, a następnie przejęte przez Rosjan. Ostatecznie uszczuplone powróciły do stolicy rewindykowane z ZSRR dopiero w 1956 roku. Zbiory Wellisza, stanowiące około 1200 obiektów, wykupiło za niewielką sumę w 1964 roku Muzeum Narodowe w Warszawie. Obejmują one prawie kompletne oeuvre Feliksa Jasińskiego, prace graficzne Leona Wyczółkowskiego, dzieła Wojciecha Wojtkiewicza, Jana Stanisławskiego, album ekslibrisów polskich, oraz prace francuskich rytowników, takich jak Leopold Flameng, Felix Bracquemond, Eduard Hedouin, Felix Vallotton, Louis Rouet, Paul Le Rat.
Katalog tego zbioru, ze wstępem kolekcjonera, ukazał się w 1970 roku pod tytułem „Wspomnienia i refleksje o moich zbiorach grafiki polskiej. Katalog rysunków i rycin Feliksa Jasińskiego i Leona Wyczółkowskiego w zbiorach Muzeum Narodowego w Warszawie”.
We wstępie do swego katalogu Wellisz zawarł znamienne słowa: „(…) Zwykli śmiertelnicy również nabywają dzieła sztuki, z zamiłowania, dla ozdoby swych mieszkań, pragnąc wzbogacić się dzięki wzrostowi ich wartości. (…) Mną powodowały bodźce zmienne w czasie i w przestrzeni, – ale nigdy myśli, że zbiory moje mogą kiedyś stworzyć materialną podstawę bytu”.
Materiał chroniony prawem autorskim – wszelkie prawa zastrzeżone. Wszelkie prawa w tym Autora i Wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów zabronione. Korzystanie z serwisu i zamieszczonych w nim utworów i danych wyłącznie na zasadach określonych w Regulaminie Korzystania z Serwisu. Zapoznaj się z regulaminem.
Paulina Barysz
Portal Rynek i Sztuka