Wystawa „O” Antka Wajdy to kolejna odsłona całkowicie nowych realizacji artysty, którego uwagę w sposób szczególny przykuwają przedmioty użytku codziennego. Bardzo często zapomniane i nieprzydatne, przetransponowane zostają na nowe podłoże, a pozbawione pierwotnego kontekstu, nabierają zupełnie nowych znaczeń. Portal Rynek i Sztuka objął patronatem medialnym wydarzenie.
Przedmioty codziennego użytku w niecodziennym kontekście zatracają swoje pierwotne znaczenia. Przeniesione na płótno mogą przełamywać schematy, nieść ze sobą nieprzewidywalne skojarzenia.
Alina Urbaniak: W swoich pracach wykorzystujesz przedmioty codziennego użytku. Co mogą one wnieść do sztuki?
Antek Wajda: Nigdy tego nie wiem od razu. Kiedy znajduję jakiś przedmiot to na początku długo się jemu przyglądam. Później jest pomysł i powstaje obraz.
Jakim przedmiotom przyglądasz się najchętniej?
To jest zazwyczaj przypadek. Przy okazji trafiam na różne przedmioty i je gromadzę. Dopiero potem mogą one zacząć mówić.
W jaki sposób przemówiły do Ciebie kanistry, które są dominantą Twojej najnowszej wystawy- „O”?
Pierwszy kanister znalazłem w Egipcie. Właściwie nie był to cały przedmiot, tylko zaledwie jego część, „odkrojona” od reszty. Kiedy zobaczyłem go na plaży, od razu skojarzył mi się z ludzką twarzą, ponieważ wlew kanistra przypomina kształt ust w momencie, gdy mówimy „o”.
Przenosząc przedmioty codziennego użytku na płaszczyznę sztuki nadajesz im nowe znaczenie. Jakie znaczenie chciałeś nadać kanistrom?
Chciałem wyeksponować te kanistry na tyle, na ile to było możliwe. Jeśli chodzi o znaczenie, to nigdy nie wiem, jakie chciałbym im nadać. Na początku jest przedmiot, później pojawia się pomysł na obraz, a na samym końcu dobieram do niego tytuł- tworzę jakąś opowieść wokół mojego przedmiotu. Określiłbym to wszystko, jako taką zabawę z przedmiotem, która nie jest do końca zaplanowanym procesem. Zawsze wierzę, że przedmioty, w tym przypadku kanistry, pomogą mi zbudować obraz.
Gotowy efekt może nieść ze sobą wiele skojarzeń. Jak myślisz, jak mogą kojarzyć się Twoje najnowsze realizacje?
Zatytułowałem wszystkie aktualne prace. Wszystkie tytuły zaczynają się na „o”, na przykład: „Oszust”, „Okolice Oświęcimia Obecnie”. Była to dla mnie zabawa literacka z tą samogłoską.
Tytułując te prace narzuciłem już pewne skojarzenia. Mogłoby się wydawać, że zrobiłem to świadomie, ale ja poddaję się raczej woli kanistrów. To one budują znaczenie moich prac. Jestem tylko narzędziem w ich rękach.
Samogłoska „o” padła z Twoich ust już kilka razy. Dlaczego właśnie w ten sposób postanowiłeś zatytułować tę wystawę?
Samogłoski tworzą bardzo ciekawą i charakterystyczną grupę liter, dzięki której powstają słowa. Poza tym, jest w nich jakaś pierwotna siła.
Dlaczego spośród nich wybrałeś akurat „o”?
Tak się złożyło. To nie było tak, że chciałem zrobić wystawę na temat „o”. Kiedy znalazłem pierwszy kanister, nie wiedziałem jeszcze co z nim zrobię. Pomyślałem tylko, że może być użyty jako twarz. Przywiozłem kanister do Polski, odczekałem trochę czasu i przyszedł mi do głowy obraz. Później zobaczyłem, że podobne typy kanistrów można znaleźć także u nas. W dodatku jest ich całkiem dużo. Szczególnie interesowały mnie te, które wyrzucono do śmieci. Znajdowałem je w okolicach Wrocławia, przy terenach nadrzecznych, ponieważ bardzo dobrze unoszą się na wodzie, ale także przy drodze- rozjechane przez samochód, rozgrzane słońcem. Zostawiłem je wszystkie w pierwotnych formach- ubrudzone, zakurzone, zgniecione, a niektóre nawet lekko zardzewiałe.
Zatem zabierasz przedmiot z naturalnego środowiska nie ingerując w jego postać w żaden sposób?
Nie, ponieważ liczę się z przedmiotem. To on dyktuje kolorystykę danego obrazu. Zależało mi też na tym, żeby ten kanister, w pewien sposób, ukryć w obrazie- dostosować go kolorystyką, kształtem i formą do reszty kompozycji.
Rozmawiała: Alina Urbaniak
CK Agora