szukaj w portalu Rynek i Sztuka MENU
Galeria Stalowa „Fragments of Reality” Bożenna Biskupska

Przewodnik zacnego kolekcjonera według F. Starowieyskiego

05.09.2013

Magazyn

Franciszek Starowieyski miał dwie sposobności, by wyrazić i dopełnić samego siebie. Jedną była sztuka, jaką tworzył- przejmujące i tajemnicze kompozycje o znamionach surrealizmu. Drugą zaś jego obfita kolekcja… wszystkiego! Jak sam mawiał urodził się z potrzebą kolekcjonowania. Zaczynał od czterolistnych koniczynek i to one zdaje się zapowiedziały jego szczęście przy gromadzeniu wystawnych zbirów sztućców, mebli wszystkich epok, okazałych broni, błyszczących szkieł, zegarów małych i dużych, szlachetnych monstrancji, brązowych figurek i drobnych monet. Franciszek Starowieyski był zarówno radykalnym artystą jak i zbieraczem. Miał wizję i trzymał się jej wiernie. Wizje kolekcjonowania pięknych przedmiotów i okazów antykwarycznych przekazał w książce, w której radzi i poucza, co robić, by kolekcjonować, a nie jedynie kupować.

franciszek_starowieyski

Franciszek Starowieyski

„Większość kolekcjonerów, nie tylko początkujących, zbiera, co im wpadnie w ręce, w dodatku najlepiej tanio. Czasami to „tanio” oznacza przepłacenie(…)”.

Po co tak naprawdę chcemy kolekcjonować? Można to przecież robić z różnych pobudek, mniej lub bardziej wzniosłych. Zbierać można dla dalekosiężnych planów pomnażania zysków ze sprzedaży antyków, zbiera się dla przyjemności posiadania, z pasji dla sztuki i historii, dla dekoracji lub z własnej próżności i przedziwnej motywacji reprezentacji samego siebie. Co kolekcjonować? Franciszek Starowieyski poradziłby, by gromadzić te przedmioty, które podobają nam się najbardziej i te, które najmocniej ciekawią. Jednak niełatwo jest wyłowić ten jeden jedyny przedmiot- piękny, ciekawy i w miarę niedrogi- pośród „tłumu” przedmiotów zgromadzonych w antykwariatach czy na targach. Jednak im większą wartość będziemy przykładać do kwestii estetycznej aniżeli do ceny i daty wykonania obiektu, tym zbieractwo dostarczy więcej satysfakcji. Ostatecznie zasada jest bardzo prosta. Mówi, że to, co pochodzi sprzed 500 czy 400 lat wcale nie musi być bezdyskusyjnie cenne i piękne. Starowieyski przytacza bardzo rozsądny przykład aparatów mszalnych tj. kielichów, monstrancji i pozostałych przedmiotów „służących” do mszy. Są to przedmioty bardzo popularne, szeroko dostępne na rynku antykwarycznym i pomimo ich często wysokiej klasy wykonania nie stanowią okazji handlowych. Co zatem wyłowić z tej masy przedmiotów na rynku?

Artysta, nauczony własnym doświadczeniem, to sztućce uznał za okazy godne początkujących kolekcji. Początek wieku XX to dobry czas dla estetyki secesyjnej, art deco i Złatousta (rosyjska fabryka broni białej). Sztućce te cieszą oko niebanalnym designem, stalowe lub pozłacane otrzymywały często wymyślną dekorację. Wyroby te, szczególnie rosyjskie, są obecne na różnych targach sztuki, ale w na tyle zbalansowanej ilości, że są jeszcze cenne, a nie już pospolite. Warto poświęcić sztućcom nieco więcej miejsca, dosłownie i w przenośni, gdyż posiadają niekiedy wręcz fantastyczne zdobienia. Chociażby te niemieckie  z XVI i XVII wieku były bogato dekorowane postaciami pochodzącymi z historii, bajek i podań ludowych. Od czasów renesansu mamy także do czynienia ze sztućcami o bursztynowych czy koralowych rękojeściach! Polskie renesansowe łyżki opatrywano dodatkowo napisami, co jest ich znakiem „rozpoznawczym” w Europie. Napisy te przytaczały to, co jest mądrością każdego narodu, czyli przysłowia, oczywiście te punktujące wzorowe zachowanie i dobre maniery przy stole. Warto również wiedzieć, a dowiadujemy się tego z książki Franciszka Starowieyskiego, iż sztućce, którymi jemy dziś zaczęto wykonywać po 1700 roku, kiedy zapanowała zasada korzystania z noża, widelca i łyżki w zastawie. Pomysł iście francuski doprowadzono do skrajnego absurdu przez XIX-wieczne mieszczaństwo, które „rozmnożyło” przeróżne widelczyki, łyżeczki i inne do zbyt licznych elementów wykorzystywanych przy stole podczas jednej kolacji. Dzięki temu jest, co kolekcjonować, a idąc za podpowiedzią autora, taka kolekcja sztućców umieszczona na łyżniku może być nietuzinkową dekoracją kuchni lub jadalni.

 Sztućce secesyjne, źródło: desa.art.pl

Sztućce secesyjne, źródło: desa.art.pl

Początkującemu zbieraczowi, którego ambicją jest budowanie wartościowej artystycznie i historycznie kolekcji, polecić należy także obiekty numizmatyczne. Monety pozwolą w przyszłości nie tylko wzbogacić się nieco, ale także mogą nauczyć… posługiwania się własną dłonią i lupą. Dla Franciszka Starowieyskiego obchodzenie się z monetami i medalami było wspaniałą lekcją patrzenia na przedmiot, jego dotykania, długiego i świdrującego metal przypatrywania się, by jak najwięcej się o nim dowiedzieć. Wszystko to celem ustrzeżenia się przed mnóstwem kopii i falsyfikatów. „Drobniaczków” wykonanych w mosiądzu, posrebrzonych, patynowanych i ubrudzonych ziemią nie brakuje. Jak więc obronić się przed pomyłką? Posłuchać monety! Obiegowe monety, jak talary i inne bite stemplem, zawsze miały swój dźwięk, poucza Starowieyski. Należy posłuchać brzmienia monety, gdy opada na blat, ale również spojrzeć na jej rysunek i zatarcia wokół liter.
Wykorzystane w przeszłości kosztowne materiały rzutują jednocześnie na ceny monet współcześnie. To drogi dział rynku antykwarycznego, a wartości materialnej dodaje monetom nie tylko atmosfera pieniądza, ale również nastrój legendy i tajemnicy, jaką owiane są monety starożytne, jak i te z XVII wieku…

Gdzie szukać, by znaleźć?

Wszędzie! Szukać we wszelkich dostępnych i niedostępnych miejscach i wykorzystywać każdy fortel, by upragnioną rzecz posiąść. Jak konstatuje Franciszek Starowieyski „prawdziwemu zbieraczowi jak najbardziej wypada prosić o odsprzedanie przedmiotu, rzecz wymienić lub przyjąć w geście podarunku”. W tych słowach odczytać można sens istoty zbieractwa. Prawdziwy kolekcjoner jest niczym kret, który pomimo mroków, jakie go otaczają, zdając się na swój instynkt podąża podziemnymi korytarzami, drążąc własne ścieżki. Franciszek Starowieyski wspominając okoliczności nabywania niektórych obiektów do swoich zbiorów nie wspomina o dynamicznie przebiegających aukcjach, rekordowych postąpieniach i aukcyjnej spekulacji cenami. Cały szereg przedmiotów wyszukiwał po domach, obcych również, i po śmietnikach! „Śmietnikowe zdobycze stanowią trofeum każdego kolekcjonera”. Śmietnikiem może być także drogi antykwariat, rzecz w tym, by grzebać i solidnie przeszukiwać. Włączenie do swoich zbiorów obiektu, który po prostu się kupiło- wzięło z półki, zapłaciło i zaniosło do domu- jest raczej nabywaniem przedmiotów, aniżeli zbieraniem.

Miejscem, które Starowieyski niezmiernie często odwiedzał jest kultowy targ staroci na warszawskim Kole. Tam można odnaleźć wszystko! Zarówno sprzęty o niskiej wartości finansowej i artystycznej, jak i wspaniałe rarytasy kolekcjonerskie z dziedziny ceramiki, broni białej i palnej, meble niemalże wszystkich stylów, obrazy, figury brązowe i wiele innych rozmaitości. Handlują tam wyborni znawcy swego rzemiosła, jak i nieświadomi osobistych własności przypadkowi kupcy, którzy chcą po prostu sprzęt sprzedać zyskownie. By zrozumieć myśl Starowieyskiego i jego kolekcji należy wybrać się w to miejsce. Na Kole przeszłość łączy się z przyszłością, pieniądz ze stratą, piękno z bezwstydnym oszustwem. Podobnie jak w sztuce?

Targ staroci przy Kole w Warszawie, źródło: gieldastaroci.pl

Targ staroci przy Kole w Warszawie, źródło: gieldastaroci.pl

Targ staroci przy Kole w Warszawie, źródło: gieldastaroci.pl

Targ staroci przy Kole w Warszawie, źródło: gieldastaroci.pl

 

Targ staroci przy Kole w Warszawie, źródło: gieldastaroci.pl

Targ staroci przy Kole w Warszawie, źródło: gieldastaroci.pl

 Jest jeszcze jedna opowieść warta tego, by ją przy tym zagadnieniu przytoczyć. Na targach staroci można także wyszukać ramki dla swoich obrazów i niewielkich grafik. Ramki, które niegdyś oprawiały malunki czy fotografie, a także lustra. Tak, ramy luster również doskonale współgrają ze sztukami wizualnymi. Franciszek Starowieyski miał tę sposobność, iż znalazł w jednym z second-handów duże lustro oprawione w starą złotą ramę listwową. Rama idealnie mogła się nadać dla jednego z obrazów, ale również samo lustro, dawne, o szarym kolorze, stanowiło wartość dekoracyjną. Zbieracz uprosił sprzedawcę, aby ten lustro wraz z ramą odłożył, a Starowieyski zaraz je zakupi. Kolekcjoner wrócił po swoje znalezisko, lecz otrzymał tylko ramę! Lustro zostało wytłuczone! Sprzedawca odporny na urodę rzemiosła artystycznego nie dostrzegł, że cenna była nie tylko rama, ale samo lustro, dla którego warto było się jednak trudzić… Okazje czyhają wszędzie, amatorzy także.

Jak nie dać się oszukać?

Świat jest brutalnie skonstruowany- oszustów nie brakuje, a co za tym idzie kolekcjoner narażony jest na ryzyko popełnienia pomyłki i włączenia do swoich zbiorów falsyfikatu. Mają miejsce takie sytuacje, gdy fałszywka reprezentuje tak wysoki poziom wykonania, że sama staje się cennym obiektem. Istotne jest, by nabywca o tym wiedział i świadomie kupował podrabianą, aczkolwiek wspaniałą komodę czy porcelanę. Jednak, gdy następuje celowe wprowadzenie w błąd etyka zawodowa i kodeks karny nie uznają kompromisów.
Sfałszować tym niemniej można prawie wszystko, o ile się to opłaca, a talent i technologia na to pozwalają. Na rynku spotkać można kopie prawie doskonałe wspominanych monet, mebli, obrazów, broni. Kolekcjoner i fałszerz ścigają się więc nieustannie. Każdy chce być krok dalej od poprzednika. Dla kupującego orężem w tej walce jest wiedza i intuicja. Dlatego tak ważne jest dotykanie przedmiotów i ich uważna obserwacja! Im więcej obiektów spotkamy na swojej kolekcjonerskiej drodze i im więcej uwagi im poświęcimy, tym doświadczenie rośnie i trudniej będzie paść ofiarą fałszerstwa. Kolekcjoner tworzy zatem pewną bazę stałych wartości, po których ma szansę odróżnić autentyk od falsyfikatu.

Najczęściej jednak kopie są przerysowanymi wariantami stylowymi oryginału, co szczególnie widoczne jest w przypadku mebli. Te są do granic absurdu lakierowane, polerowane, pokrywane fornirem i obijane aluminium. Te groteskowe dodatki widać gołym okiem. Lecz by nie kupić XIX-wiecznej szafy barokowej należy nie tylko sprawdzić dokładnie zawiasy, czy nie pochodzą przypadkiem z oferty popularnego sklepu budowlanego, ale również wsadzić do środka mebla… nos! Zapach, jaki daje stare drewno czy jego okucia jest niepodrabialny!

W przypadku obrazów, gdy mamy szansę użyć całej skompilowanej aparatury prześwietlającej warstwy malarskie i ich skład jesteśmy uratowani. Na targach, w antykwariatach, a i na niektórych aukcjach takiej sposobności nie mamy. Franciszek Starowieyski zdradza czytelnikom pewien podstęp- jeżeli nie jesteśmy pewni datowania obrazu i przeczuwamy, że mógł zostać celowo „postarzony”, użyjmy paznokcia, wbijając go delikatnie w szczelinę spękania obrazu lub w gruby impast. Gdy obraz jest współczesnym „starociem” po pierwszym oporze paznokieć wejdzie, jak w masło. Tak działają mieszanki akrylowe- schną bardzo szybko, ale używane są często zbyt grubo i nie mają szans wyschnąć. Jednak nie próbujcie tego w muzeach!

Wieczerza w Emaus, XX-wieczna kopia, źródło: Meegeren.net

Wieczerza w Emaus, XX-wieczna kopia,
źródło: Meegeren.net

 

Franciszek Starowieyski przekazuje czytelnikowi jeszcze jedną anegdotę, która zabawnie przekazuje bardzo poważną prawdę o symbiozie kolekcjonerów i fałszerzy. Gdy do kolekcjonowanie sztuki7Polski przyjeżdżał generał de Gaulle, miał w prezencie otrzymać strzelbę, konkretny model. Piękną, choć bardzo zniszczoną. Po odpowiedniej renowacji byłaby niezwykłym obiektem tak kolekcjonerskim, jak i muzealnym. Starowieyski pokazał owo dzieło swemu przyjacielowi, konserwatorowi, który wielce zachwycił się strzelbą. Aż żal było oddawać to cudo za granicę kraju… Po trzech miesiącach renowacji artysta wrócił po strzelbę, doskonale dekorowaną i spytał, czy da się strzelać z tej broni. W odpowiedzi usłyszał, że oczywiście, że przyjaciel zawsze robi takie kopie, by dało się z nich strzelać! A praca nad patyną zajęła jedynie tydzień. Strzelba ta stała się częścią kolekcji zapisanej muzeum w Paryżu przez francuskiego generała. A oryginał? Z pewnością cieszy oko prywatnego posiadacza. Oto kolejny argument potwierdzający tezę, iż sztuka jest najbardziej demokratycznym ze wszystkich wytworów ludzkich… Idąc więc za namową Franciszka Starowieyskiego- szukajcie sztuki wszędzie!

Artykuł powstał w oparciu o książkę autorstwa Izabeli Górnickiej-Zdziech „Przewodnik zacnego kolekcjonera według F. Starowieyskiego”. Przytoczone anegdoty, cytaty, pomysły i opinie na temat budowania kolekcji zostały zaczerpnięte z powyższego źródła.

Materiał chroniony prawem autorskim – wszelkie prawa zastrzeżone. Wszelkie prawa w tym Autora i Wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów zabronione. Korzystanie z serwisu i zamieszczonych w nim utworów i danych wyłącznie na zasadach określonych w Regulaminie Korzystania z Serwisu. Zapoznaj się z regulaminem.

Paulina Barysz

Portal RynekiSztuka.pl

portal_rs_adres_www_wb

szukaj wpisów które mogą Cię jeszcze zainteresować:

Dodaj komentarz:

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Magazyn

Kursy online

Odwiedź sklep Rynku i Sztuki

Zobacz nasze kursy Zobacz konsultacje dla artystów

Zapisz się do naszego newslettera

Zapisując się na newsletter zgadzasz się z regulaminem portalu rynekisztuka.pl Administratorem danych osobowych jest Media&Work Agencja Komunikacji Medialnej (ul. Buforowa 4e, p. 1, p-2-5, 52-131 Wrocław). Podanie danych jest dobrowolne. Zgoda na otrzymywanie informacji handlowych może zostać wycofana w każdym czasie. Więcej informacji na temat danych osobowych znajduje się w Polityce prywatności.