Szwajcarskie muzeum „niechętnie” przyjmuje spuściznę Corneliusa Gurlitta
26.11.2014
Magazyn, Świat: wydarzenia

24 listopada Kunstmuseum w „małym i prowincjonalnym” Bernie w Szwajcarii postanowiło przyjąć kontrowersyjny spadek po Corneliusu Gurlitcie o wartości 1 mld euro. Ta decyzja miała rozwiązać kilkuletni konflikt, a wywołała lawinę krytyki i oburzenia w niektórych środowiskach…
Spory i niejasności, jakie narastają od kilku lat wokół Corneliusa Gurlitta, zdają się nie mieć końca. Niemiecki „właściciel” ponad 1400 wybitnych dzieł sztuki, odkrytych w jego monachijskim mieszkaniu, nie zamierzał się z nimi rozstać polubownie, a zatem policja i władze zostały zmuszone odebrać mu je siłą. W 2012 roku zostały one skonfiskowane i rozpoczął się długi proces identyfikacji dzieł, aby ustalić, czy Hildebrand Gurlitt – nazistowski handlarz dziełami sztuki i ojciec Corneliusa – stworzył tę pokaźną kolekcję w sposób legalny, czy też w czasach hitlerowskich Niemiec pod przymusem zabierał je z domów rodzin żydowskich.
Kto okazał się spadkobiercą woli Gurlitta?
Starania Corneliusa Gurlitta o zwrot przypisywanych sobie dzieł sztuki przerwała mu ciężka choroba, w wyniku której trafił do szpitala. Gdy zmarł w maju 2014 roku, w szpitalnym magazynie odkryto jego walizkę, a w niej jeszcze jeden, nieznany dotąd, obraz Claude’a Moneta. Po śmierci Gurlitta pojawił się kolejny problem – wykonanie spadku. Nie miał żony, nie miał też dzieci. Siostra kolekcjonera Benita zmarła w 2012 roku, choć jej mąż Nikolaus Fräßle zdecydowanie nie pogardziłby otrzymaniem wartej ponad 1 mld euro kolekcji dzieł sztuki.
Jednakże Cornelius nie miał najmniejszych zamiarów przekazywania kolekcji nikomu z rodziny… Przed śmiercią wyznał, że nie kochał w życiu nikogo i nic innego jak obrazy, dlatego ostatecznie zgodził się współpracować z niemieckimi władzami, a jedynym i wyłącznym spadkobiercą spuścizny okazało się Kunstmuseum w Bernie w Szwajcarii. Niemiecka minister kultury Monika Grütters pochwaliła postawę obywatelską i moralność Gurlitta. Cóż, lepiej późno, niż wcale…
Kontrowersyjne „prezenty” i konsekwencje ich przyjęcia
Pojawiło się pytanie, czy Kunstmuseum przyjmie taki „prezent”? Galeria otrzymała sześć pełnych miesięcy, aby rozważyć przyjęcie lub rezygnację z kolekcji. Nie byłoby się nad czym zastanawiać, gdyby nie fakt, że część dzieł najprawdopodobniej padła ofiarą nazistowskich grabieży w czasie II wojny światowej, a prawowici właściciele wciąż żyją… Dyrektor Muzeum w Pałacu Belweder w Wiedniu Alfred Weidinger oficjalnie zaapelował do berneńskiej placówki o rozwagę i podjęcie właściwego wyboru. M. in. w 2006 roku gdy odkryto, że pięć dzieł sztuki autorstwa Klimta należy w rzeczywistości do rodziny Bloch-Bauerów, Weidinger od razu zwrócił je na ręce Ferdinanda Blocha-Bauera.
Aż do poniedziałku 24 listopada nie było pewne, jak zareagują władze placówki, gdy w końcu zapadła ostateczna decyzja – równie kontrowersyjna jak sama kolekcja. Jak widać, w obliczu miliarda euro nie wszyscy potrafią zachowywać trzeźwą rozwagę… Kunstmuseum w Bernie postanowiło przyjąć 1300 dzieł sztuki ze zbiorów Corneliusa Gurlitta, wśród nich znajdują się prace autorstwa Renoira, Picassa czy Chagalla, o których świat zapomniał na niemal 100 lat. Ta decyzja zdecydowanie nie przypadła do gustu społeczności żydowskiej. Skrytykował ją ostro dyrektor generalny Światowego Kongresu Żydów Ronald Lauder, ostrzegając, że spowoduje to tylko lawinę procesów sądowych i wiele utrudnień. Według Alfreda Weidingera winne są również same Niemcy, które dopuściły do takiego obrotu sprawy.
Zapewnienia?
Dyrektor muzeum Matthias Frehner starając się zachować twarz po pierwszej fali uderzeniowej krytyki, poinformował, że wybór „nie przyniósł poczucia zwycięstwa”, a co więcej, „kolekcję przyjęto z wielkim smutkiem”. Zapewnił on również opinię publiczną, że zwróci dzieła, jeżeli znajdą się ich spadkobiercy.
Trzy z ponad tysiąca dzieł odnalazły już swoich właścicieli, jak poinformowała Monika Grütters. Unikatowe dzieło Henriego Matisse’a Siedząca kobieta z roku 1921 powróci do spadkobierców po słynnym francuskim kolekcjonerze przełomu XIX i XX wieku Paulu Rosenbergu. Drugi obraz autorstwa Maxa Liebermanna pt. Dwaj jeźdźcy na plaży z 1901 roku znajdzie się w rękach rodziny Davida Friedmana – austriackiego kolekcjonera żydowskiego pochodzenia. Natomiast szkic niemieckiego malarza Carla Spitzwega przedstawiający parę grającą na instrumentach muzycznych ma właściciela zaledwie od tej niedzieli.
Cały szum wokół kolekcji Gurlitta nie przeszkadza jednak w przygotowywaniu się do być może najbardziej kontrowersyjnej wystawy w ciągu ostatnich kilku lat. Jest to bardziej niż pewne, że gdy tylko dojdzie ona do skutku, przyciągnie rzeszę zwiedzających i miłośników sztuki z całego świata. W tym przypadku lepiej nie poruszać kwestii ewentualnego dochodu z tego przedsięwzięcia…
Nowe fakty i kolejne problemy…
Oliwy do ognia postanowiła dolać 86-letnia Uta Werner kwestionująca wolę spadkową ze względu na – jak twierdzi – niepoczytalność i nieświadomość jej kuzyna Corneliusa w momencie podpisywania dokumentów. W tajemniczych okolicznościach na światło dzienne wyszły nieznane dotąd zaświadczenia od psychiatry poddające w wątpliwość sprawność umysłową kolekcjonera. Na tej podstawie Werner złożyła swój wniosek do monachijskiego sądu, który ma wydać stosowne oświadczenie.
W międzyczasie odnalazł się jeszcze jeden kuzyn Gurlitta – Ekkehart Gurlitt – mający jeszcze inne zdanie na ten temat. Według niego kolekcja powinna pozostać w Niemczech i nie powinna przechodzić na stałe w ręce „małego i prowincjonalnego Berna” w Szwajcarii. Z tą opinią nie zgadza się Matthias Frehner, który wspomniał, że Cornelius Gurlitt spędził wiele lat swojej młodości w Bernie i regularnie odwiedzał Kunstmuseum, również gdy był w podeszłym wieku. Z tego względu wybór Kunstmuseum na swojego spadkobiercę jest być może szokujący, ale jak najbardziej uzasadniony. Pytanie tylko, czy decyzja Kunstmuseum o przyjęciu kolekcji jest słuszna?
Fot. © Kunstmuseum, Berno. www.kunstmuseumbern.ch
Karolina Przybylińska
Portal Rynek i Sztuka