szukaj w portalu Rynek i Sztuka MENU
KURSY REKLAMA TOP HEADER

Facebookowi nie każda sztuka się podoba…

11.03.2015

Na deser, Świat: wydarzenia

Sklep rynekisztuka

Cztery lata temu w mediach społecznościowych pojawiła się wzmianka o francuskim nauczycielu, który na swojej osi czasu opublikował „obrazoburczy” obraz Gustava Courbeta Pochodzenie świata z 1866 roku, który można bez skrępowania podziwiać w murach najbardziej prestiżowej galerii sztuki – Museé d’Orsay w Paryżu. Dlaczego „Obrazoburczy”? Ponieważ to niezwykle realistyczne zbliżenie na kobiece genitalia, a takich „okropieństw” moderatorzy Facebooka „nie lubią”, a więc usuwają.

Wspomnianemu nauczycielowi nie przypadła cenzura zastosowana przez Facebook do gustu, dlatego postanowił podjąć się walki z gigantem – walkę o kobiece genitalia Courbeta – i złożył pozew do sądu. Co kluczowe – nie złożył tego pozwu do amerykańskiego sądu, który z całą pewnością przychyliłby się do roszczeń moderatorów, ale do francuskiego sądu, a konkretnie sądu w Paryżu, czyli miasta gdzie słynny Courbet jest publicznie dostępny. W ten sposób zaistniały nieco większe szanse na pozytywne rozwiązanie tej sprawy, ponieważ mówi się, że liberalna Francja – nastawiona na własną kulturę i stojąca na jej straży – poprze poszkodowanego nauczyciela. Co prawda, na przeszkodzie stanęły warunki i regulamin Facebooka, który teoretycznie podlega tylko pod jurysdykcję amerykańską.

Dlaczego teoretycznie? Ponieważ mimo wszystko, w czwartek 5 marca 2015 roku, sąd zdecydował się na wysłuchanie oskarżającego portal społecznościowy w maju. Po ogłoszeniu tej informacji niemal od razu pojawiły się głosy, która strona sporu wyjdzie z tego obronną ręką – skoro Facebook zdecydował się na działanie na terenie Francji, firma ma obowiązek dostosować się do obowiązującego prawa lokalnego – mówią Francuzi.

Jednakże ta sprawa sądowa jest trochę bardziej skomplikowana niż na pierwszy rzut oka to się wydaje. Po pierwsze, pozywający Facebook nauczyciel nie ma żadnej gwarancji, że francuski sąd nie robi tylko „pokazówki”, która ma odstraszyć jemu podobnych. Po drugie, wygrana nauczyciela grozi lawinowym pozywaniem Facebooka za bezprawne usunięcia pewnych treści nie tylko we Francji, ale i na całym świecie. Osobną kwestią jest też fakt, że nauczyciel wniósł o roszczenia nie z powodu ingerowania w historię sztuki, ale przeniósł sprawę na wyższy poziom tzn. poziom „cenzury” i „zamachu na wolność słowa”, które to terminy we francuskim społeczeństwie po ostatnich wydarzeniach związanym z morderstwem w redakcji „Charlie Hebdo” nabrały nowego znaczenia.

Pytanie, gdzie leży granica w sztuce to punkt zapalny dyskusji w wielu środowiskach. Samemu Facebookowi również trudno to określić, ponieważ jego polityka wobec niepożądanych treści jest – według niektórych – skandalicznie niedoskonała. Wiąże się to z faktem, że oprócz ustanowionych regulaminowo nakazów i zakazów w kwestii obsceniczności, o tym, co należy usunąć, a co zostawić, decydują jednostkowi moderatorzy, których pojęcie chociażby na temat historii sztuki jest zwykle niewielkie, aby nie powiedzieć bardziej dosadnie – zerowe. Co więcej, ich działania są niekonsekwentne i wskazują na brak logiki. Podobno mają działać zgodnie z amerykańską moralnością, która – również podobno – różni się od „zdeprawowanej” moralności francuskiej. Zdawać by się jednak mogło, że to nie w kwestii relatywności granicy leży problem, a w całkowitej bezradności owych moderatorów z gigantyczną masą treści, która jest publikowana z milionów komputerów każdej sekundy. Owa masa żyje własnym życiem i nierzadko udaje jej się uniknąć sokolego oka Wielkiego Brata, nierzadko też podlega opiniom i ocenie ludzi o odmiennych poglądach politycznych, moralnych, wychowanych w różnych tradycjach i kulturach, gdzie w jednym miejscu na świecie „wolno”, a w innym już „nie wolno” i jest to karane – czasem nawet i śmiercią.

Jerry Saltz

Jerry Saltz, źródło: Wikipedia

Przykładów nieudolności Facebooka na gruncie sztuki można mnożyć – raptem tydzień temu konto amerykańskiego krytyka sztuki Jerry’ego Saltza (redaktor kolumny w magazynie „New York”, trzykrotnie nominowany do Nagrody Pulitzera w kategorii krytyk sztuki) zostało zawieszone. Saltz wykorzystywał nowe środki dotarcia do szerszej społeczności, czyli właśnie Facebook, aby budować społeczny dialog w kontekście sztuki. Jego celem jest popularyzowanie krytyki sztuki, jej demitologizacja i wskazanie, dlaczego jest ona współczesnemu człowiekowi potrzebna. Na tej stronie udzielało się ok. 5000 osób. To nowatorskie podejście po raz kolejny zalazło moderatorom za skórę, którzy w wyjaśnieniu odnośnie zawieszenia konta poinformowali, że nie będą wspierać nieartystycznych (to chyba też jest kwestią relatywną?) przedstawień nagości, przemocy, rozlewu krwi czy innych kontrowersji. Aby Jerry Saltz mógł nadal prowadzić swoją działalność edukacyjną, musiał troszeczkę zejść z tonu. Z rozgoryczeniem mówi, że teraz prezentuje sztukę konserwatywną, w pełni moralną. A to duże ograniczenie swobody twórczej wypowiedzi. Tuż za Jerrym Saltzem ocenzurowano New York Academy of Art oraz samo Centrum Pompidou…   

Oczywistym jest, że nie uda się dogodzić wszystkim, ponieważ kobiece genitalia Courbeta mogą niektórych obrażać dogłębnie, a na innych nie robić większego wrażenia. Jak zatem wypracować kompromis i wspólny kod moralny dla całego świata? Zwłaszcza jeżeli mamy do czynienia z globalnym narzędziem komunikacyjnym, które łączy nawet odległe sobie kultury, tradycje i poglądy? Jak to wygląda w praktyce?

W praktyce Facebook twierdzi, że nagość jest tak naprawdę „w porządku”, o tyle, o ile jest sztuką. Natomiast już „nie w porządku” są intymne części działa, akty miłosne tudzież kreskówki, komiksy, rysunki przedstawiające ową nagość. Co więcej, nie istnieje żadna sprecyzowana definicja, jak Facebook rozumie pojęcie 'nagość’, ponieważ w niektórych religiach nagością może być odsłonięcie dowolnej części kobiecego ciała powyżej nadgarstka… A zatem kwestia arbitralności tego terminu powraca jak bumerang i nie pozwala o sobie tak łatwo zapomnieć.

Być może wystarczy zrobić prosty zabieg – jak mówi Jerry Saltz: „jeżeli czyjś profil cię obraża, to czemu nie przestaniesz jej śledzić?” To jednak też nie jest odpowiednie wyjście z sytuacji, ponieważ na takich profilach mogą się pojawić dzieła sztuki i hasła promujące nazizm, faszyzm, terroryzm, pedofilię czy innego rodzaju wynaturzenia, które przecież dla niektórych mogą nie być obrazoburcze…

American Civil Liberties Union, amerykańska organizacja non-profit zajmująca się ochroną praw obywatelskich gwarantowanych przez konstytucję wzywa Facebook to stworzenia konkretnych procesów postępowania dla moderatorów oraz poprawiania i kontrolowania tych, którzy w swojej misji usuwania wszelkiego „bezprawia” i „zgorszenia” popełniają kardynalne błędy. To oczywiście nie oznacza, że trzeba będzie wszystkich wysłać na lekcję nagości na Akademię Sztuk Pięknych, choć niewątpliwie niektórym taka lekcja wyszłaby na dobre…

 

Fot. Gustave Courbet, Pochodzenie świata, 1866, Museé d’Orsay 

Karolina Przybylińska

Portal Rynek i Sztuka

portal_rs_adres_www_wb

szukaj wpisów które mogą Cię jeszcze zainteresować:

Dodaj komentarz:

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Magazyn

Kursy online

Odwiedź sklep Rynku i Sztuki

Zobacz nasze kursy Zobacz konsultacje dla artystów

Zapisz się do naszego newslettera

Zapisując się na newsletter zgadzasz się z regulaminem portalu rynekisztuka.pl Administratorem danych osobowych jest Media&Work Agencja Komunikacji Medialnej (ul. Buforowa 4e, p. 1, p-2-5, 52-131 Wrocław). Podanie danych jest dobrowolne. Zgoda na otrzymywanie informacji handlowych może zostać wycofana w każdym czasie. Więcej informacji na temat danych osobowych znajduje się w Polityce prywatności.