szukaj w portalu Rynek i Sztuka MENU
Galeria Stalowa „Fragments of Reality” Bożenna Biskupska

Dlaczego nie warto kraść dzieł sztuki?

28.06.2017

Ciekawostki, Kolekcjonowanie

 22 grudnia 2000 roku, w Muzeum Narodowym w Sztokholmie, doszło do włamania, podczas którego trzej zamaskowani i uzbrojeni mężczyźni ukradli autoportret Rembrandta oraz dwa obrazy Auguste’a Renoira. Aby odwrócić uwagę policji, sprawcy podłożyli wcześniej pod samochody ładunki wybuchowe. Po zerwaniu ze ścian dzieła holenderskiego mistrza, a także „Rozmowy z ogrodnikiem” i „Paryżanki” Francuza, które łącznie szacuje się na 42 miliony dolarów, mężczyźni uciekli przygotowaną wcześniej łodzią. 

Pierwszy spośród skradzionych obrazów Renoira, wyceniony na 3 miliony dolarów, odnaleziono w 2001 roku. „Autoportret” (36 mln dolarów) oraz „Paryżankę” (3 miliony dolarów) udało się odzyskać natomiast 4 lata później, kiedy dwaj Irakijczycy, Gambijczyk i Szwed, myśląc, iż umówili się na przekazanie obrazów potencjalnemu kupcowi, zostali zatrzymani w jednym z kopenhaskich hoteli przez duńską policję.

Chociaż pierwotnie, przypominający niemalże scenariusz hollywoodzkiego filmu plan kradzieży wydawał się naprawdę dobrze opracowany, sprawcy popełnili sporo błędów w jego najtrudniejszej w realizacji części, czyli w sprzedaży zrabowanych dzieł. Jak przyznaje emerytowany agent FBI, członek zespołu śledczego, który odzyskał obrazy Rembrandta i Renoira, przestępcy często zapominają, że najtrudniejsza nie jest sama kradzież dzieł sztuki, ale późniejsza ich sprzedaż.

KIM SĄ „ZŁODZIEJE SZTUKI”?

Jak zapewnia Timothy Carpenter, agent zespołu Generalnego Biura Śledczego powołanego do rozwiązywania przestępstw związanych ze sztuką, kradzieże rodem z hollywoodzkiego filmu zdarzają się niezwykle rzadko. Należy pamiętać, że złodzieje prac artystycznych są najczęściej zwykłymi, przeciętnymi przestępcami. Choć zdarzają się wyjątki, takie, jak na przykład człowiek-pająk, którego kradzieże obrazów z paryskiego muzeum powodowane były wielką fascynacją tymi pracami, na ogół nie są oni koneserami. Zgodnie ze słowami Carpentera, większość „złodziei sztuki” włamuje się do domów w poszukiwaniu pieniędzy, narkotyków lub cennych przedmiotów, takich, jak biżuteria, broń czy właśnie obrazy i rzeźby.

Chociaż kradzież dzieł artystycznych jest rozpatrywana w tym samych kategoriach, co kradzież każdego innego mienia, wymaga ona prowadzenia bardzo specyficznego śledztwa. W przeciwieństwie do samochodów lub sprzętów elektronicznych, obrazy i rzeźby są unikatowe, co powoduje, że ich sprzedaż staje się dla złodzieja naprawdę trudnym zadaniem. Jednakże unikalność dzieł sztuki wiąże się także z wielkim wyzwaniem dla śledczych, na których spoczywa obowiązek tropienia jedynych w swoim rodzaju obiektów o niezastąpionej wartości artystycznej i historycznej.

TRUDNOŚCI ŚLEDCZYCH

Oprócz licznych baz danych, odnotowujących przypadki skradzionej sztuki, duże znaczenie dla odnajdywania zaginionych dzieł mają nowoczesne technologie oraz coraz efektywniejsza międzynarodowa współpraca policji w obrębie związanych ze sztuką przestępstw. Istotne pozostaje także wykorzystywanie przez śledczych pomocy specjalistów, a więc znawców i historyków sztuki.

Jeśli chodzi o słynne dzieła, ich namierzenie z punktu widzenia pracy policji może nie wydawać się aż tak skomplikowane. Śledztwo bowiem polega wówczas przede wszystkim na oczekiwanie na moment, kiedy złodziej zechce sprzedać pracę. Jednakże realizacje mało znane, zrabowane z prywatnych domów, to sprawa dużo trudniejsza. W takich wypadkach nawet powszechnie cenieni handlarze sztuki mogą paść ofiarą oszustwa i nabyć od złodzieja obiekt artystyczny. Przykładem tego może być historia odzyskanego po 40 latach w marcu bieżącego roku dzieła Normana Rockwella, które wisiało w sklepie skromnego sprzedawcy antyków w Filadelfii. Dopóki nie zobaczył on w telewizji krótkiego reportażu poświęconego zaginionej przed kilkoma dekadami realizacji, nie zdawał sobie sprawy, iż została ona skradziona.

Kolejnym faktem nierzadko utrudniającym śledztwo policji, jest, co może wydać się absurdalne, zbyt duże zaangażowanie osób ze środowiska sztuki w ich poszukiwania. Aktywność cenionych handlarzy w tej sferze sprawia, że złodziej próbujący sprzedać obiekty artystyczne staje się bardzo ostrożny i odrzuca możliwość przeprowadzania transakcji w obrębie otwartego rynku.

RYZYKO, KTÓRE SIĘ NIE OPŁACA

Złodzieje sztuki zazwyczaj nie są zorientowani w jej cenach. Wiedzy na temat szacunkowej wartości dzieł dostarczają im bowiem najczęściej nagłówki pism, mówiące o rekordowych sprzedażach. Jak podaje Christopher A. Marinello, założyciel firmy Art Recovery International, zajmującej się odzyskiwaniem prac artystycznych dla sektora prywatnego, złodzieje, zaślepieni wizją spektakularnych kwot za dane obiekty, rzadko kiedy myślą o najistotniejszym dla siebie kroku, czyli sprzedaży skradzionych realizacji.

Ze względu na unikatowość obrazów czy rzeźb, ich dyskretna sprzedaż za pośrednictwem legalnych kanałów jest niemożliwa. Wynika to przede wszystkim z działalności dużej ilości wspomnianych już, prywatnych baz danych, które tropią skradzioną sztukę. Cieszący się dobrą renomą sprzedawcy obiektów artystycznych, którzy są dla złodziei zasadniczo wyłączną drogą do milionów dolarów, sprawdzając historię oferowanego im dzieła, również posługują się rozmaitymi bazami danych zaginionych obiektów. Jeśli pojawi się ryzyko, że proponowana praca może pochodzić z kradzieży, zazwyczaj nie wahają się, aby zawiadomić o tym policję.

Najczęstszym problemem, z którym musi zmierzyć się próbujący sprzedać dzieło złodziej, jeśli w ogóle znajdzie on klienta, jest to, że cena skradzionego obiektu, oferowanego poza legalnym rynkiem, wynosi zazwyczaj zaledwie od 5 do 10 procent jego wartości. Miranello jako przykład takiego działania podaje sprawę zaginionego obrazu Henriego Martina, który szacowany było na 150 tysięcy dolarów. Pewnego dnia dostał on anonimowy telefon od człowieka, który za dzieło artysty oferował 20 tysięcy dolarów. Miranello odmówił i zawiadomił policję o dziwnej rozmowie. Jednakże dwa lata później w sprawie tej samej pracy zadzwonił do niego inny handlarz sztuki, który kupił je z pierwotną myślą, że nabywa falsyfikat. Miranello potwierdził jednak późniejsze przypuszczenia znajomego, że chodzi o skradziony autentyk. Okazało się, że złodziej sprzedał wyceniany na 150 tysięcy dolarów obraz Henriego Martina za kwotę 1 tysiąca funtów.

Kradzież dzieła sztuki jawi się więc jako przedsięwzięcie niezwykle wymagające i trudne, nie tylko, co oczywiste, z punktu widzenia odpowiedzialnych za ich późniejsze odzyskanie śledczych, ale również z perspektywy samego złodzieja. Po udanej akcji rabunkowej pojawiają się bowiem problemy znacznie trudniejsze, a mianowicie znalezienie potencjalnego nabywcy obiektu artystycznego oraz jego sprzedaż. Wiele przypadków z historii przestępczości związanej ze sztuką potwierdziło, iż, jeśli liczy się na szybko i łatwo zdobyte miliony, kradzież dzieł artystycznych z pewnością nie jest najszczęśliwszym rozwiązaniem.

Rynekisztuka.pl

szukaj wpisów które mogą Cię jeszcze zainteresować:

Dodaj komentarz:

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Magazyn

Kursy online

Odwiedź sklep Rynku i Sztuki

Zobacz nasze kursy Zobacz konsultacje dla artystów

Zapisz się do naszego newslettera

Zapisując się na newsletter zgadzasz się z regulaminem portalu rynekisztuka.pl Administratorem danych osobowych jest Media&Work Agencja Komunikacji Medialnej (ul. Buforowa 4e, p. 1, p-2-5, 52-131 Wrocław). Podanie danych jest dobrowolne. Zgoda na otrzymywanie informacji handlowych może zostać wycofana w każdym czasie. Więcej informacji na temat danych osobowych znajduje się w Polityce prywatności.