Czym właściwie jest Plop Art? Określenie to pochodzi od angielskiego sformułowania „plop down”, co oznacza osadzenie, bądź upuszczenie czegoś w danym miejscu. Dźwięk, który jest przy tym wydawany to charakterystyczne „plop”, czyli plaśnięcie. Mianem Plop Artu złośliwi określają niektóre rzeźby umieszczone w miejscach publicznych, np. przed bankami, w parkach czy na patio dużego biurowca.
Ostatnio temat zalewającej nas fali Plop Artu podniosła Rachel Whiteread, brytyjska artystka, zdobywczyni Nagrody Turnera, obecnie przygotowująca swoją retrospektywną wystawę w Tate Gallery w Londynie. Jej zdaniem należy oczywiście cieszyć się, że sztuka jest dla społeczeństwa ważna, jednak wypełnianie nią każdego miejsca jest bezcelowe. Artystka uważa, że rzeźba powinna korespondować z przestrzenią, wchodzić z nią w dialog. Można powiedzieć, że jest zwolenniczką rozwiązań site-specific. Jej zdaniem, dzieła sztuki stojące poza galerią czy muzeum, nadal powinny skłaniać do refleksji i inspirować widza.
Wierna swoim przekonaniom w 1993 roku wykonała rzeźbę „Dom”, która stanęła przy Mild End. Dzieło było betonowym odlewem wnętrza charakterystycznego brytyjskiego szeregowca. Szary gigant podzielił publiczność. Część była zachwycona hołdem oddanym dzielnicy East End. Surowa forma rzeźby była odbierana jako bardzo wymowny zabieg odwołujący się do materialnego status dzielnicy. Pozostali stwierdzili jednak, że temu dziwnemu, modernistycznemu tworowi brak walorów estetycznych, co zaowocowało decyzją o zburzeniu „Domu”.
Trudno jest jednoznacznie określić, czym tak naprawdę jest Plop Art. Jedni zaliczą do niego prace Whiteread, inni wrocławskie krasnale. Czy w takiej dyskusji można dojść do jakiegokolwiek konsensusu? Skoro o gustach się nie dyskutuje, to może rzeczywiście kryterium współoddziaływania z otoczeniem będzie najbardziej zasadne?
I. S.
fot. (góra) Rachel Whiteread, Pomnik Holocaustu, 2000, Wiedeń, Judenplatz
Rynekisztuka.pl