Debiut, który odbił się mocnym echem i wywrócił do góry nogami młodą polską scenę artystyczną w ciągu ostatnich dwóch lat. Obecnie najgłośniejsza malarka generacji X. Na czym polega moc oddziaływania jej obrazów ? W rozmowie z Renatą Kluzą artystka uchyla przed nami drzwi do swojej pracowni … i nie tylko. Uwaga! Przy bliższym poznaniu Martyna Czech uzależnia.
Renata Kluza: Podczas tworzenia wystawy „Motion” moją uwagę przykuły te prace, w których ukazujesz cierpienie zwierząt powodowane przez człowieka. Sporym zaskoczeniem okazał się dla mnie obraz „Kogucia chłosta”, w którym jest dokładnie na odwrót – to kogut wymierza „sprawiedliwość” siedzącej przed nim postaci.
Martyna Czech: Od dziecka porusza mnie cierpienie zwierząt i nawet każda kura u babci miała swoje imię, dlatego nie pojmowałam jak można zabijać te inteligentne zwierzęta, z którymi się przyjaźniłam. Z czasem zwierzęta stały się słabym punktem i zauważyłam, że z członka stada, zmieniam się w niewolnika. W „Koguciej chłoście” samczy, agresywny i zarazem piękny kogut jest alegorią mężczyzny, to obraz posiadający naturalny flirt, grę towarzyską, ironię. Zawadiacki i z humorem, przy czym dobrze kojarzący się z polską wsią – miejsce, gdzie połowicznie się wychowałam.
RK: Otwarcie przyznajesz, że inspirują Cię osoby, za którymi nie przepadasz. Stanowi to osobny rozdział w Twojej twórczości. Czy nie jest to trochę tak, że konflikty, które toczą się w Twoim wnętrzu, rozstrzygasz na płótnie?
MCZ: Niektóre jednostki intrygują mnie swoimi niezrozumiałymi dla mnie zachowaniami, których ja bym nie popełniła. Jest to pewnego rodzaju hobby – obserwacja. Gdy inni wkraczają na mój teren w negatywny sposób, automatycznie uruchamia mi się terytorializm, co powoduje też silne emocje. To impuls – emocja, która wodzi mnie do płótna i muszę malować, dopóki nie skończę. Zapewne tak jest w jakimś stopniu, ale nie powiedziałabym, obrazy traktuje jak narzędzie wymierzania kary.
RK: Twoje prace charakteryzuje wyrazisty, świadomy oraz rozpoznawalny gest malarski, którego ekspresyjność harmonizuje w połączeniu z tematami, które poruszasz. Co odgrywa kluczową rolę w Twoich pracach ?
MCZ: Każdy obraz powstawał przez ten impuls; powodowany jakąś prawdziwą historią. Są rzeczy o których nie da się zapomnieć ani z nich wyleczyć, pozostaje tylko próba pogodzenia się z tym i życia dalej. Interesują mnie głównie emocje osadzone po przeciwnych biegunach: nienawiść i ból, rozkosz i udręka, miłość i nienawiść itp. Ciekawe są granice i brak granic w odczuwaniu; kiedy wydaje się, że więcej nie można przyjąć, granica przesuwa się… nieustannie. Niezrozumienie współczesnego świata ludzi, wykorzystywanie dla zaspokojenia własnych, egoistycznych kaprysów, hipokryzja. Próba odnalezienia się w tym wszystkim jednostki, która i tak umrze samotnie. Krytyka gatunku ludzkiego jak i samej siebie, jako jego przedstawiciela.
RK: Dużą uwagę zwraca sposób w jaki dobierasz kolor – jesteś świetną kolorystką! I nie jestem w tej opinii odosobniona…
MCZ: Myślę, że to zasługa intuicji.
RK: Czy Tworzysz obrazy, które są przeznaczone dla Twojej przyjemności, do oglądania tylko przez Ciebie ?
MCZ: Tworząc, nie skupiam się na odbiorcy, więc można tak powiedzieć, że każdy obraz maluje dla siebie. Mam kilka ulubionych prac, z którymi jestem szczególnie związana przez
emocje, historię zawartą w nim.
RK: Wiele już zostało napisane na temat obecnej kondycji młodej polskiej sceny artystycznej. Moją uwagę zwróciła wypowiedź Stacha Szabłowskiego, podsumowująca 8 Triennale Młodych w Orońsku, w którym brałaś udział. Autor zadaje w nim ważne pytanie: „Czy w sztukę da się grać lepiej (piękniej, prawdziwiej), czy też ta gra zawsze musi kończyć się tak samo? Czy jesteśmy skazani na reprodukowanie systemu?”1 przywołując nazwiska Sasnala, Bąkowskiego, a po drugiej stronie stawiając uczestników Triennale. Moje kolejne pytanie jest nieco przewrotne – czym jest dla Ciebie piękno ?
MCZ: Piękno to dla mnie łono natury, cisza i spokój, trochę wiejska sielanka, trochę las, szum drzew i śpiew ptaków. Mieszkając w dużych miastach odczuwam brak i klaustrofobię powodowaną ciasną zabudową bez naturalnych elementów: trawnik, drzewo, krzak, ptaki. Wszystko zdominował beton i kostka brukowa a na nim tłumy ludzi. Piękno to dla mnie cisza.
RK: 7 września 2017 roku odbyła się w Galerii Bielskiej BWA w Bielsku Białej twoja indywidualna wystawa zatytułowana „Jad”. 2 lutego 2018 roku mogliśmy zobaczyć w BWA Tarnów jej ciąg dalszy – „Jad 2”. Obie wystawy kuratorował Jakub Banasiak, przewodniczący jury podczas 42. edycji Biennale Malarstwa Bielska Jesień 2015, której Grand Prix jesteś laureatką. Jak wspominasz współpracę z Kubą? Można chyba przyjąć, że jest pierwszym oficjalnym fanem Twojej twórczości.
MCZ: Miło i dobrze. Podobało mi się konkretne, rzeczowe podejście Kuby, bo też taka jestem na co dzień, więc wszystko przebiegało sprawnie i w dobrej atmosferze.
RK: Czy jest jakiś temat, z którym chciałabyś się zmierzyć malarsko, a jeszcze do tej pory go nie podjęłaś?
MCZ: Trudne pytanie, biorąc pod uwagę że jestem młodą malarką i nie wiem co będzie za rok czy dwa. Nie jestem w stanie założyć sobie ścieżek rozwoju i je realizować, tak samo jest z tematem. Chciałabym malować więcej obrazów pozytywnych, żeby nie straszyły mnie widma z obrazów.
RK: Gdzie obecnie można zobaczyć Twoje obrazy na żywo?
MCZ: Obecnie jeden z moich obrazów prezentowany jest podczas wystawy „Sztuka Teraz” w Oddziale Muzeum Narodowego w Krakowie – Kamienicy Szołajyskich do 15 kwietnia 2018 r.
RK: Gratuluje sukcesów i dziękuję za rozmowę.
MCZ: Dziękuję również.
fot. (góra) Martyna Czech i Renata Kluza, dyrektor artystyczna Galerii Gruning, foto. Mateusz Skwarczek / Agencja Gazeta
Rynekisztuka.pl