szukaj w portalu Rynek i Sztuka MENU
Kurs online prawo i finanse

Tylko malarstwo. Leon Tarasewicz na rynku sztuki

12.06.2019

Analiza rynku sztuki, Magazyn

W jednym z wywiadów Leon Tarasewicz powiedział: „Wydaje mi się, że cała narracja polskiego malarstwa, które jest racjonalnie zatopione w odpowiednikach literackich, symbolicznych, religijnych, mnie i nas z tamtych terenów, w ogóle nie dotyka„.

Rzeczywiście, podczas gdy w latach 80. twórczość jego rówieśników w celu zobrazowania ówczesnej sytuacji politycznej i społecznej silnie eksploatowała motywy stanowiące integralną część polskiego dziedzictwa kulturowego, sztuka Tarasewicza odżegnywała się od jakiejkolwiek aluzyjności. I pomimo iż artysta zawsze silnie podkreślał swoje korzenie białoruskie, punktem wyjścia dla jego malarstwa stała się nie wypowiedź na temat swojej tożsamości narodowej i identyfikacji z mniejszością białoruską w Polsce, lecz obserwowana w rodzinnych stronach natura. Rejestrowane przez dziesięciolecia z pełnym oddaniem na płótnie pola, lasy czy trawy zdefiniowały myślenie twórcy o kompozycji, rytmice i kolorystyce obrazu.

Malarstwo oderwane od „literatury”

Andrzej Barański w 1998 roku na łamach czasopisma „Kino” wypowiedział się na temat polskiego malarstwa krajobrazowego w ten sposób: Jestem ogromnym entuzjastą polskiego malarstwa pejzażowego. Podziwiam, jak wiele można powiedzieć samym krajobrazem, jakich przeżyć dostarczyć. Cenię malarzy, którzy malują, żeby zwrócić na coś naszą uwagę. Zawsze silnie odczuwam ten zachwyt malarza dla miejsca, w którym się znalazł. I chociaż jego refleksja odnosiła się przede wszystkim do figuratywnej sztuki Edwarda Okunia, opisany przez Barańskiego podziw malarza wobec natury daje się intensywnie odczuć w twórczości Leona Tarasewicza. Zachwyt artysty nad uważnie obserwowanym przez lata krajobrazem Walił – jego rodzinnej miejscowości, która po dziś dzień stanowi jego stały punkt na mapie – objawia się nie tylko wyrazistym wyeksponowaniem jej komponentów (wszak autor oddaje im obszar całego, często wielkoformatowego płótna), ale również uchwyceniem obowiązujących w obrębie rejestrowanego pejzażu rytmów i układów. Ponieważ elementy krajobrazu autor upraszcza do podstawowych, zsyntetyzowanych form, obrazy Tarasewicza zyskują abstrakcyjny charakter. Minimalistycznej kompozycji jego prac sprzyja również ograniczona zazwyczaj do podstawowych kolorów paleta barwna, często zestawiana na zasadzie kontrastów lub przełamywana czernią. Zresztą kolor wraz z fakturą i światłem, a więc stricte malarskie wartości, od zawsze stanowią kluczowy element wizualnego języka Tarasewicza, który nie jest obciążony żadną „literaturą”, refleksją czy autokomentarzem. Jak bowiem stwierdził kiedyś autor: obraz […] powinien bronić się malarstwem i tylko malarstwem i wydaje się, że właśnie to przeświadczenie tak bardzo wyróżniało go w latach 80. na tle swoich rówieśników. Dziś, po latach Tarasewicz stwierdza: Dopiero teraz mogę próbować powiedzieć, dlaczego różniłem się od kolegów ze studiów. Obce mi były symbole polityczne, naturalne dla sztuki lat 80. Oceniany byłem z pozycji estetycznych, bo robiłem rzeczy kolorystyczne. Gdy polska sztuka była dla świata niezrozumiała – ja pracowałem z zagranicznymi galeriami.

Leon Tarasewicz, Bez tytułu, 2013, DESA Unicum

Leon Tarasewicz, Bez tytułu, 2013, DESA Unicum

Kompozycje Tarasewicza od początku jego twórczej praktyki przesycone były powtarzalnymi, zestawionymi w rytmiczne układy syntetycznymi formami oraz intensywnymi, kontrastującymi barwami, co dawało odbiorcy poczucie pewnego rodzaju integracji z tkanką malarską obrazu. Artysta pragnął jednak osiągnąć efekt całkowitego zanurzenia w obrazie, doświadczyć możliwości swobodnego brodzenia pośród kształtów oraz kolorów. Dlatego też od wielu lat za podłoże malarskie służą mu, obok płótna, również podłogi i ściany pomieszczeń galeryjnych, które, pokrywane przez twórcę w całości kolorem, zamieniają się jednocześnie i w trójwymiarowy, całkowicie pochłaniający widza obraz i w pracownię artysty.

Dominik, Gostomski

Ponieważ Tarasewicz otrzymał dyplom w pracowni Tadeusza Dominika na warszawskiej Akademii Sztuk Pięknych, krytycy w jego minimalistycznych realizacjach często dostrzegali wpływy abstrakcyjnych, barwnych pejzaży jego promotora. Artysta wspomina to w słowach: W tamtym czasie na topie było ekspresyjno-polityczne dzikie malarstwo. A to, co robiłem ja, traktowane było trochę na zasadzie kolorowych obrazków, „Takie Dominiki”. I chociaż Tarasewicz otwarcie mówi o tym, iż długie rozmowy z nauczycielem w procesie kształtowania jego własnego spojrzenia na pracę malarza oraz rolę malarstwa nie były bez znaczenia, młody wówczas twórca za wszelką cenę próbował uniknąć przyporządkowania swojej sztuki do konkretnego kręgu artystycznego. Między innymi z tego też powodu zrezygnował z kontynuowania kariery akademickiej. Faktem pozostaje również, że, o ile obrazy obu malarzy inspirowane były naturą, każdy z nich praktykował własny, unikatowy sposób jej rejestracji na płótnie – podczas gdy prace Tarasewicza skupiały się na fragmentarycznym ujęciu krajobrazu ukazującym jego naturalną rytmikę, dzieła Dominika traktowały pejzaż bardziej całościowo i, choć konstruowane były z powtarzalnych kształtów, eksponowały jego różnorodność. Realizacje tego ostatniego są bardziej urozmaicone także pod względem formalnym – jako uczeń kolorysty Jana Cybisa Dominik stosował bowiem bardzo szeroką paletę barwną. Tymczasem w latach 80., zaraz po opuszczeniu murów warszawskiej ASP, oszczędne w wyrazie obrazy Tarasewicza były przede wszystkim czarno-białe.

Leon Tarasewicz, bez tytułu, 2007, olej, sklejka, źródło Ostoya

Być może właśnie ta pierwotna, zredukowana do podstawowego minimum kolorystyka wpłynęła na zainteresowanie Zbigniewa Gostomskiego sztuką Tarasewicza, co poskutkowało wystawą dyplomu młodego twórcy we współtworzonej przez słynnego awangardzistę wraz z Tadeuszem Kantorem, Edwardem Krasińskim czy Henrykiem Stażewskim Galerii Foksal. Po dziś dzień malarz zastanawia się dlaczego wybór Gostomskiego padł akurat na niego. Nie ulega jednak wątpliwości, że któryś z elementów malarstwa młodego wówczas twórcy był zbieżny z oczekiwaniami, które wobec sztuki posiadał Gostomski, ponieważ, jak wspomina Tarasewicz: […] wszyscy, którzy patrzyli wtedy na moje prace, myśleli, że są one bardziej z kręgu Gostomskiego, a nie Dominika. Tak znaczące wydarzenie, jakim była ekspozycja prac świeżo upieczonego absolwenta malarstwa w jednej z najbardziej znaczących zarówno wtedy, jak i dziś, warszawskich instytucji sztuki, pociągnęła za sobą mnóstwo propozycji i otworzyła Tarasewiczowi drzwi do międzynarodowej kariery.

Tarasewicz na rynku sztuki

W parze z powodzeniami Leona Tarasewicza w obiegu instytucjonalnym szły oczywiście jego sukcesy na rynku sztuki. Obecnie, jego prace na papierze wahają się w granicach kliku do kilkunastu tysięcy złotych. Natomiast ceny dzieł realizowanych w technice olejnej lub akrylowej zaczynają się od kilkudziesięciu tysięcy złotych. Zainteresowanie twórczością Tarasewicza bardzo wzmogło się w 2015 roku. Kwoty oferowane wówczas za jego prace zdecydowanie wzrosły, pozwalając artyście na osiągnięcie w Desa Unicum 175 500 złotych za sprzedaż czerwonego obrazu z 1988, 164 000 złotych w tym samym domu aukcyjnym za niebiesko-złotą kompozycję z 1988 roku czy też 182 900 złotych w Polswiss Art za czarno-białą realizację z 1989 roku. Rok 2016 umocnił pozycję Tarasewicza na polskim rynku sztuki – dwa spośród jego dzieł sprzedane zostały za kwotę przekraczającą 200 tysięcy złotych. Praca „4 (pionowy zielono-żółty)” z 2004 roku wylicytowana została wówczas w Desa Unicum za 267 500 złotych, natomiast dyptyk „Bez tytułu” z 1989 roku w Polswiss Art osiągnął wartość 200 600 złotych. Rekord artysty ustanowiła natomiast w marcu bieżącego roku w Polswiss Art żółta, poprzecinana czarnymi, pionowymi pasami kompozycja z 1991 roku, która uzyskała cenę 348 100 złotych.

Leon Taraswicz, Abstract, 2016, Sotheby's

Leon Taraswicz, Abstract, 2016, Sotheby’s

Dzieła Tarasewicz są także coraz częściej obecne na aukcjach w największych europejskich ośrodkach sztuki, takich jak Londyn, gdzie osiągają zazwyczaj wartość kilkudziesięciu tysięcy złotych.

il. góra: Leon Tarasewicz, bez tytułu, 2014; źr: DESA Unicum

Katarzyna Zahorska

Rynek i Sztuka - logotyp

Artykuł pochodzi z numeru 2 magazynu RiSz

szukaj wpisów które mogą Cię jeszcze zainteresować:

Dodaj komentarz:

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Magazyn

Kursy online

Odwiedź sklep Rynku i Sztuki

Zobacz nasze kursy Zobacz konsultacje dla artystów

Zapisz się do naszego newslettera

Zapisując się na newsletter zgadzasz się z regulaminem portalu rynekisztuka.pl Administratorem danych osobowych jest Media&Work Agencja Komunikacji Medialnej (ul. Buforowa 4e, p. 1, p-2-5, 52-131 Wrocław). Podanie danych jest dobrowolne. Zgoda na otrzymywanie informacji handlowych może zostać wycofana w każdym czasie. Więcej informacji na temat danych osobowych znajduje się w Polityce prywatności.