Pasja, a może obsesja? Dlaczego kolekcjonerzy kolekcjonują?
08.05.2025
Ciekawostki, Kolekcje, Magazyn

Od rzymskich patrycjuszy po współczesnych miliarderów, od gabinetów osobliwości po domowe galerie – kolekcjonowanie sztuki od wieków rozbudza emocje i prowokuje pytania. Czy to chłodna kalkulacja inwestora, czy nieodparta namiętność estety? A może – jak sugeruje neurolog i kolekcjonerka Shirley M. Mueller – głos mózgu, który karmi się oczekiwaniem, nagrodą i lękiem?
Esej Mueller Why Collectors Collect to fascynująca wyprawa na pogranicze sztuki, biologii i psychologii. To właśnie tam, w labiryncie neuronów, może kryć się odpowiedź na pytanie, dlaczego niektórzy z nas muszą mieć, zanim jeszcze zdążą zrozumieć.
Mózg kolekcjonera: gdzie rodzi się pragnienie?
Człowiek kolekcjonujący dzieła sztuki nie kieruje się wyłącznie gustem, statusem społecznym czy chęcią inwestycji. W gruncie rzeczy, jak dowodzą współczesne badania neuropsychologiczne, u podstaw tej pasji leży złożona gra impulsów, która rozgrywa się w najgłębszych strukturach mózgu. To tam, pomiędzy pragnieniem a lękiem, rozciąga się prawdziwa arena kolekcjonerskiej decyzji.
Nucleus accumbens – fabryka przyjemności
Wszystko zaczyna się od oczekiwania. Gdy kolekcjoner widzi dzieło, które go fascynuje – szkic Rembrandta, japońską wazę z okresu Edo czy eksperymentalną fotografię z lat 60. – jego mózg uruchamia centrum nagrody, znane jako nucleus accumbens. To obszar, który aktywuje się również przy spożywaniu ulubionego jedzenia, doświadczeniu nagrody finansowej czy zauroczeniu drugim człowiekiem.
Jednak – i to fascynujący paradoks – największe pobudzenie tego ośrodka nie następuje po zdobyciu dzieła, lecz przed jego nabyciem. To pragnienie, a nie spełnienie, wywołuje neurobiologiczną euforię. Kolekcjoner staje się łowcą, a obiekt – trofeum o silnym ładunku emocjonalnym. To dlatego, jak pisze Shirley M. Mueller, doświadczenie kolekcjonowania bywa uzależniające. Nie chodzi o sam obiekt – lecz o stan, jaki wywołuje jego pożądanie. Podniecenie, napięcie, nadzieja – emocje te potrafią zdominować racjonalne myślenie, nadając zbieraniu niemal erotyczny wymiar.
Mueller przyznaje, że najintensywniejszych emocji nie przeżywała w momencie wnoszenia nowo nabytego obiektu do domu, lecz wcześniej – w chwilach wyobrażeń, negocjacji, porównań. To wówczas czuła się najbardziej „żywa”. Posiadanie dzieła przynosiło ulgę, ale i dziwną pustkę. Jakby rytuał polowania był ważniejszy niż jego rezultat.
Jednak kolekcjoner to nie tylko istota spragniona nagrody. To również kalkulujący strateg, uważny analityk i nieufny sceptyk. Do głosu dochodzi tu amygdala – migdałowaty obszar mózgu odpowiedzialny za detekcję zagrożeń i mobilizację do obrony. Jeśli nucleus accumbens to motor pragnienia, amygdala to hamulec niepewności. Właśnie dlatego kolekcjonowanie to nie tylko impuls – to także test samokontroli i intelektualnej czujności.
Zanim kolekcjoner wyciągnie portfel, jego mózg zadaje pytania: czy dzieło jest autentyczne?, czy nie przepłacam?, czy nie zostanę oszukany?. W kulturze pełnej falsyfikatów, fałszywych ekspertów i nieprzejrzystych transakcji, amygdala pełni rolę wewnętrznego konserwatora – nie emocji, lecz reputacji i zasobów.
Mueller przywołuje znamienną scenę: stojąc przed XVII-wiecznym japońskim imbrykiem z Arita, czuła emocjonalne przyciąganie – subtelna krzywizna ucha naczynia, chłodna biel porcelany, historia zaklęta w wypale. Ale jednocześnie jej umysł podsuwał pytania: czy to nie współczesna kopia?, czy patyna nie jest sztucznie postarzona?. Dopiero klarowna dokumentacja i rozsądna cena pozwoliły jej przezwyciężyć lęk – i pozwolić pragnieniu zwyciężyć.

źródło: freepik
Kolekcjoner, widziany z perspektywy neurobiologii, przypomina starożytnego bohatera rozdartego między dwiema siłami: Erosem i Tanatosem, apetytem i lękiem, radością zdobycia i strachem straty. Jego mózg nie różni się wiele od mózgu gracza, hazardzisty, łowcy czy kochanka – i być może dlatego kolekcjonowanie sztuki ma tak dramatyczny, niemal teatralny wymiar. To nie tylko transakcja. To wewnętrzne przedstawienie.
Po co kolekcjonujemy? Psychologia zbierania
Z pozoru to tylko obiekty – płótna, porcelana, rzeźby, szkice, fotografie. Ale dla kolekcjonera każdy przedmiot jest jak znak przystankowy na mapie jego osobistego świata. Gromadzenie sztuki to nie mechaniczna akumulacja – to proces znaczenia, intymny rytuał, w którym rzeczy nabierają duszy. Co tak naprawdę napędza kolekcjonera?
Tożsamość, odpowiedzialność, adrenalina
Kolekcjonowanie jest aktem tożsamościowym. Wybór konkretnego obiektu to forma deklaracji: kim jestem, co mnie porusza, jakie wartości wyznaję. Duma z posiadania rzadkiego obiektu – np. szkicu nieznanego ucznia Caravaggia lub autentycznej kamiennej maski z epoki Meiji – nie płynie wyłącznie z jego wartości rynkowej. To rodzaj emocjonalnej inwestycji, która przekształca przedmiot w symbol.
Ale duma to tylko jeden z filarów. Drugim jest poczucie odpowiedzialności – za historię, za pamięć, za przyszłość. Wielu kolekcjonerów gromadzi sztukę z myślą o dziedzictwie. Ich działania przypominają pracę kustosza, a nie konsumenta. To oni przechowują opowieści, których nie zdążyli spisać artyści. To ich zbiory stanowią często ostatni bastion dla ginących technik i zapomnianych tradycji.
Do tego dochodzi emocjonalna adrenalina – uczucie, które Mueller trafnie porównuje do myśliwskiej ekscytacji. Poszukiwanie rzadkiego dzieła to niekiedy wieloletnia wyprawa, pełna fałszywych tropów, ryzyka i triumfu. A kiedy już obiekt zostaje odnaleziony – staje się trofeum i opowieścią zarazem.
Nie można też pominąć funkcji terapeutycznej. Dla Mueller kolekcjonowanie azjatyckiej porcelany było formą ucieczki – nie tyle od świata, ile w głąb siebie. W napiętym, klinicznym świecie medycyny znalazła bezpieczną przestrzeń, gdzie czas płynął inaczej, a piękno miało moc kojenia nerwów i przywracania równowagi.

źródło: freepik
Kiedy pasja przeradza się w obsesję?
Każda pasja niesie w sobie potencjał przekroczenia granicy. Gdy emocje zaczynają dominować nad refleksją, kolekcjonowanie staje się niebezpieczne. To, co początkowo było źródłem sensu, może przekształcić się w pułapkę znaczeń.
Ciemna strona zbieractwa
Zbyt szybkie decyzje, pomijanie weryfikacji, ignorowanie ostrzeżeń ekspertów – to tylko niektóre objawy kolekcjonerskiej euforii. W świecie sztuki, gdzie fałszerstwo i iluzja bywają kunsztowniejsze niż prawda, impulsywność może prowadzić do kosztownych pomyłek.
Ale jeszcze większym zagrożeniem jest emocjonalne uzależnienie od obiektów. Kolekcjonerzy przeżywający kryzys – żałobę, rozwód, depresję – często podejmują decyzje, których później żałują: pozbywają się dzieł za bezcen lub przeciwnie – kupują coś, co ma wypełnić wewnętrzną pustkę. W takich chwilach to nie dzieło przemawia do nich, lecz ich własne zranienie.

źródło: unsplash fot. Benyamin Bohlouli
Mueller zauważa, że kolekcja to również psychologiczny pejzaż właściciela. Każdy zakup to echo emocji, które towarzyszyły mu w danym momencie życia. Dlatego kolekcje bywają tak osobiste – i tak kruche.
Kolekcjonowanie jako styl życia
Współczesny kolekcjoner coraz rzadziej przypomina samotnego ekscentryka z XIX-wiecznych powieści. Dziś kolekcjonowanie staje się praktyką społeczną i performatywną. Kolekcjonerzy tworzą społeczności – spotykają się na targach, prowadzą blogi, uczestniczą w aukcjach online, wymieniają się wiedzą. Ich kolekcje są platformami spotkania.
Ale to także forma autokreacji. Kolekcjoner wybiera nie tylko dzieła, ale również sposób ich prezentacji – tworzy zbiory tematyczne, opowiada historie, organizuje własne wystawy. W ten sposób używa sztuki jako języka opowieści o sobie.
I co więcej – pogłębia swoją wiedzę. Dla wielu kolekcjonerów śledzenie historii przedmiotów to droga intelektualna równie istotna jak sam zakup. Kolekcjonowanie staje się badaniem kultury, medytacją nad przemijaniem i formą edukacji estetycznej.
Kolekcjoner jako istota emocjonalna
Dlaczego kolekcjonujemy? Bo jesteśmy istotami, które szukają sensu – i które znajdują go niekiedy w rzeczach. Nie po to, by je posiadać, lecz po to, by coś przez nie przeżyć. Każdy przedmiot w kolekcji to nie tylko artefakt – to świadek emocji, znak tożsamości, fragment prywatnej mitologii.
„To nie sztuka przemawia do kolekcjonera. To kolekcjoner przemawia przez sztukę, którą gromadzi.”
Kolekcjonowanie to zjawisko subtelne, niemal alchemiczne – łączy w sobie impulsy neuronalne, emocjonalne krajobrazy i kulturowe narracje. To, co zaczyna się od fascynacji dziełem, przeradza się często w drogę przez całe życie – pełną zachwytów i zwątpień, ryzyka i spełnienia. Każda kolekcja jest więc czymś więcej niż zbiorem – to mapa wewnętrznego świata, z jego kontynentami pragnień i oceanami niepewności.
Czy kolekcjonerzy są racjonalni? Niekoniecznie. Czy są emocjonalni? Zdecydowanie. Ale najtrafniejsze pytanie brzmi: co dzięki kolekcjonowaniu próbują ocalić? I przed czym próbują się uratować?
Być może właśnie dlatego kolekcje fascynują nas tak głęboko – bo są intymnymi autoportretami. Nie zawsze wyraźnymi, niekiedy pełnymi sprzeczności, ale zawsze prawdziwymi. W ich wyborach kryje się nie tylko miłość do sztuki, lecz także echo egzystencjalnego pytania: kim jestem – i co po mnie zostanie?
W tym sensie to nie kolekcjoner tworzy kolekcję, ale kolekcja – powoli, konsekwentnie, z czułością – tworzy człowieka.
źródło fotografii u góry: unsplash fot. Joaquin Sorolla
Aleksandra Adamczewska