Każde dzieło sztuki, które powstało ma swoje znaczenie. Na płótnie nie może być ani za dużo, ani za mało, bowiem jego bohaterami nie są wyłącznie postaci czy przedmioty, ale także format, kolor, technika, światło – wszystko jest ważne. Choć może to brzmieć jak skomplikowane matematyczne równanie, to doskonale rozumie je Jarosław Modzelewski – jeden z najważniejszych polskich malarzy, dla którego kluczowym środkiem malarskim jest właśnie prostota. Już niebawem będzie można oglądać jego najnowsze prace w poznańskiej Galerii SZOKART. Słowem, które dobrze opisuje jego twórczość jest „historia”. Tym razem będzie to jednak historia osobista – powrót do miejsc minionych, już nieistniejących, a żyjących na zawsze jedynie w pamięci artysty.
Jarosław Modzelewski urodził się 1955 roku w Warszawie. Na początku lat 80. uzyskał dyplom warszawskiej Akademii Sztuk Pięknych w pracowni prof. Stefana Gierowskiego. Chociaż ich malarstwa nie sposób ze sobą porównać, tym co je łączyło było niemal matematyczne podejście do płaszczyzny obrazu – struktury, konstrukcji, koloru oraz ich wzajemnych relacji. Szybko zainteresował się otaczającą go rzeczywistością, napięciami społecznymi i politycznymi, wydarzeniami, którymi żyła Polska. Tak też zrodziła się Gruppa (założona przez Modzelewskiego, Ryszarda Grzyba, Pawła Kowalewskiego, Włodzimierz Pawlaka, Marek Sobczyka i Ryszard Woźniaka). Była to jedna z najważniejszych formacji artystycznych, wykorzystująca neoekspresyjną estetykę. Ich dzieła stały się kroniką największych przemian. Jak sam Modzelewski wielokrotnie powtarza, punktem wyjścia dla twórczości zawsze jest obserwacja – tylko dzięki niej można stworzyć realistyczną opowieść. Razem z Sobczykiem i Piotr Młodożeńcem prowadził również w latach 90. prywatną Szkołę Sztuki. W tym czasie również skrystalizował się jego malarski język – daleko idące uproszczenia, schematyczność ujęć, fascynacja gestem, wyabstrahowanym tłem.
Nowe millenium przyniosło dalsze zmiany. W twórczości Modzelewskiego zaczyna pojawiać się fascynacja wnętrzami kościelnymi. Nadal jednak przygląda się światu i ludziom, kontekstom w jakich funkcjonują. Przez ponad trzydzieści lat pracy pozostał wierny swojemu stylowi. Dziś pozwala sobie jednak na opowiedzenie historii osobistych o wydarzeniach mających miejsce w odległej przeszłości. Na poznańskiej wystawie warto również zwrócić uwagę na komentarze artysty do wybranych obrazów, które pozwalają nam zajrzeć do jego prywatnego świata.
Constantin Brâncuși, rzeźbiarz rumuńskiego pochodzenia, powiedział, że kiedy tylko przestajemy być dziećmi, w zasadzie umieramy. Dzieło sztuki może być więc czymś więcej aniżeli tylko artefaktem – to osobista impresja, miniatura pamięci, prywatna mitologia. Modzelewski z biegiem czasu zaczął być nazywany „malarzem ikon codzienności”, co wiązało się z podejmowaniem wątków społecznych, politycznych, egzystencjalnych. W centrum jego zainteresowania zawsze był człowiek wraz z jego otoczeniem, ale przede wszystkim ulotność chwil. Od niedawna przesuwa jednak ciężar swoich prac na siebie, a dokładniej na własne wspomnienia sprzed lat. Brak w tym przypadku intelektualnych wygibasów – artysta zabiera nas w melancholijną podróż po miniaturach pamięci. Nie są to wielkie obrazy (choć nadal posiadają imponujące rozmiary), a strzępki informacji, które każdy z nas rzadko odwiedza.
Modzelewski nie maluje dosłownych obrazów z dzieciństwa, tylko próbuje przywołać emocje, które wywarły na nim w tamtym czasie silne wrażenie. Może to być dźwięk tykającego niebieskiego zegara („Irek wyjaśnia” 2022), srebrny motocykl-zabawka kupiony w kiosku („Powrót z Łomży. Pierwszy Matchbox” 2022) czy wspomnienie stresującej lekcji w podstawówce („Matematyka (dobrze, ale nieudolnie)” 2022; „Surowy nauczyciel niemieckiego” 2022).
Można powiedzieć, że malarz próbuje odnaleźć przestrzeń, która będzie tylko jego („Światło na starym fotelu” 2022; „Pogłębiarka przy falochronie w Ustce” 2022; „Widok z kotłowni” 2022). Zostawia jednak odbiorcę ze zlepkami informacji, które ten samodzielnie musi odnieść do własnego bagażu doświadczeń. Teraźniejszość zaczyna się wówczas mieszać z obrazami pamięci, marzeniami i konkretnymi obrazami. Dla Modzelewskiego malowanie staje się doznaniem. Wciąż upraszcza i monumentalizuje, ale tym razem pozwala sobie na dziecięcą przyjemność odkrywania na nowo rzeczy, które już kiedyś zostały poznane.
Obrazy, które będzie można zobaczyć na najnowszej wystawie artysty „Teraz i zawsze” w Galerii SZOKART w Poznaniu przywodzą na myśl okna pamięci, które uchylają przed nami rąbek przeszłości. Oszczędna forma, żywy kolor, fascynacja światłem jeszcze bardziej podkreślają idylliczność przedstawianych kadrów. Mechanizmy i strategie pamięci, jej fragmentaryczność, wybiórczość oraz tendencja do wypaczania pewnych faktów, jest ciągle przepracowywana w dziełach współczesnych artystów. Dzieciństwo jest też jednym z najchętniej dokumentowanych etapów w życiu człowieka, pozwala nam zadać pytanie o rolę czasu oraz jego przemijalność. Modzelewski stara się „odpominać” swoje doświadczenia, a jednocześnie zaprasza do odkrywania własnych wspomnień. Za pomocą obrazów zachęca nas do podjęcia próby ponownego odczytania przeszłości, która z biegiem lat stała się nieczytelna, zatarta.
Aleksandra Pietrzak