Pejzaże Jana Pruskiego wymykają się ograniczeniom płaskiej powierzchni – tak jak uciekają przed próbą ich opisania. Przyjmują postać obiektów wielowymiarowych, czasem dookolnych. Monochromatyczna, czy też mocno ograniczona paleta barw, nadaje pracom surowy i kontemplacyjny charakter. Jest w nich ulotna atmosfera spokoju i ciszy – ale i zapis emocjonalnych reakcji na otaczający artystę świat.
Nie są to abstrakcje, choć syntetyczne ujęcia krajobrazu dążą do maksymalnej prostoty. Można w nich jednak rozpoznać elementy natury: taflę jeziora, ptaki, niebo, horyzont… Wszystkie one stają się pretekstem do eksplorowania formy – kompozycji, linii i koloru.
Czy w takim razie należy ową formę rozumieć jako środki artystyczne użyte do stworzenia obiektu? Czy raczej chodzi o zewnętrzny kształt dzieła sztuki? A może trzeba sięgnąć głębiej – symbolicznie – do jego wewnętrznej struktury?
Do takiej dyskusji zaprasza nas Autor – a my wraz z nim, bo przecież o to chodzi w Istocie: żeby móc rozmawiać o sztuce.
Agnieszka Sarnacka i Izabela Jakul
Galeria Istota
Jan Pruski | materiały prasowe
Urodziłem się w Polsce w latach pięćdziesiątych – w czasach biedy i czarno-białego, komunistycznego wschodu Europy. Od wczesnego dzieciństwa otaczały mnie czarno-białe książki pełne reprodukcji rosyjskich malarzy oraz kolorowe obrazy malowane przez mojego dziadka. Już jako sześciolatek zacząłem malować, dodając różne elementy do dzieł dziadka.
Dorastając, podziwiałem czarno-białe reprodukcje impresjonistów, później zainteresowałem się sztuką niemiecką. W końcu odkryłem amerykańską sztukę współczesną i abstrakcjonizm – w szczególności twórczość Marka Rothko. Pierwszy jego obraz zobaczyłem w polskim podręczniku do sztuki, oczywiście w czarno-białym wydaniu. Prostota i geniusz jego przekazu mnie zafascynowały. Przez długi czas byłem przekonany, że jego obrazy są czarno-białe – co miało ogromny wpływ na mój artystyczny rozwój.
Potwierdzenie słuszności mojej drogi przyniósł kontakt z wielkim artystą, Lawrencem Carrollem – najpierw wirtualnie, a później podczas spotkania w Berlinie. Historia braku koloru miała ogromne znaczenie dla mojego malarstwa. Dziś posługuję się wszystkimi odcieniami bieli.
Tłem dla czerni i bieli była w Polsce bieda – brak farb, płócien, dosłownie wszystkiego. Kradłem farby, deski, dykty, taśmy, szmaty, blachy, papiery i kartony z budów oraz remontowanych fabryk. Od mojej Mamy i Babci brałem kawałki materiałów, papierów, kartonów, koperty, stare listy, pocztówki – to dało początek mojej technice papierowej.
Kiedy Polska oszalała na punkcie koloru, plastiku i kapitalizmu – ja pozostałem wierny minimalizmowi, pejzażowi i dbałości o szczegóły. Ekologiczna technika pracy twórczej z materiałów wtórnych, pejzaże, które wielbię, oraz figuracje ludzkich postaci ze złem, jakie potrafią nieść – stały się moim artystycznym credo.
Najważniejsze, uważam, jest ocalić własne marzenia. Nie ma już Wallesa, Pollocka, Destela… Pieprzyć to! A nam się wydaje, że żyjemy.
Tak stałem się artystą.
Jan Pruski
Jan Pruski | materiały prasowe