Skoncentrowany na malarstwie rynek sztuki przechodzi okres dynamicznych zmian. Kolekcjonerzy coraz częściej decydują się na zakup rysunków i wydruków, czego najlepszym przykładem jest sukces targów London Original Print Fair.
Raport wydany przez Europejską Fundację Sztuki wskazuje, że na przestrzeni ostatnich 5 lat ceny rysunków wzrosły o ok. 85-100 proc. Nie jest to jednak proporcjonalne z wynagrodzeniami twórców, których wysokość nie zmieniła się znacząco od roku 2008.
Zdaniem analityka, Andersa Pettersona, rynek sztuki dojrzał już do handlu rysunkiem i wydrukami. Kolekcjonerzy, którzy w latach 90. skłonni byli inwestować w malarstwoaktualnie doceniają również inne formy artystycznej działalności, również te bardziej przystępne cenowo. Rynek printów jest bez wątpienia niszowy, ale niezwykle szybko znalazł lojalne grono zwolenników.
Podczas 29. edycji London Original Print Fair widać było jak wielkim uznaniem cieszą się wydruki. Wystawca Karsten Schubert z Soho sprzedał kilka wersji druku “After Rajasthan” autorstwa Bridget Riley za ponad 6 tys. dolarów każda. Sukces powtórzyły ryciny Hendrika Goltziusa reprezentowane przez galerię Elizabeth Harvey-Lee.
Kupno rysunków nie zawsze kojarzono z niską opłacalnością. W latach 20. amerykańscy inwestorzy, zachęcani doskonałymi wynikami na giełdzie, dostrzegli możliwości wynikające z handlu rycinami. Przykładem jest rysunek katedralnych witraży wykonany przez D.Y. Camerona – w 1929 roku na aukcji zorganizowanej przez Sotheby’s zainkasował 640 funtów, co stanowiło ekwiwalent trzech apartamentów na przedmieściach Londynu (współcześnie ponad milion dolarów). Sześć miesięcy później nastąpił krach na giełdzie, który pociągnął za sobą dobrze prosperujący rynek rysunków. Aktualnie prace Camerona warte są nie więcej niż 2 tys. dolarów.
Katarzyna Grzemska
fot. (góra): Bridget Riley; 2013 print ;“After Rajasthan”; źródło: Karsten Schubert Gallery
Portal Rynek i Sztuka