W czwartek w swoim mieszkaniu w Nowym Jorku zmarł Jan Sawka – wybitny polski rysownik, grafik i malarz. Miał 66 lat. Przyczyną niespodziewanej śmierci artysty był atak serca.
Urodził się w 1946 roku w Zabrzu. Studiował we Wrocławiu, mieszkał w Warszawie, a w 1976 otrzymał stypendium od Centre Georges Pompidou i wyjechał do Paryża. W obawie przed deportacją, rok później wyemigrował do Nowego Jorku, gdzie mieszkał aż do śmierci.
Początki jego twórczości związane są ściśle z plakatem i grafika ilustracyjną. Należał do tzw. pokolenia „ilustratorów”. Jego styl był niezwykle charakterystyczny, krzykliwy. Malował w jaskrawych barwach, stosował tzw. kontury flower-power. Mimo, że dzieła Sawki przepełnione są wesołym, żywym kolorem, często uważa się je psychodeliczne i nieco niepokojące. To jednak sprawiło, że idealnie wpasowały się w świat amerykańskiej ilustracji prasowej oraz sztukę plakatu lat 70. i 80.
Artysta tworzył dla głośnych tytułów, takich jak New York Times, Boston Globe czy Rolling Stone. W 1986 roku redakcja New York Timesa przyznała jego albumowi „Book of Fiction” tytuł „książki roku”. Sawka tworzył także dekoracje sceniczne, zajmował się scenografią teatralną, architekturą, ozdabiał przestrzeń publiczną.
Najpopularniejszym dziełem artysty jest plakat stworzony na potrzeby przedstawienia „Exodus”, jaki grano w Teatrze Stu w Krakowie w 1974 roku czy niezapomniany „Pojazd roku”, który dotarł z USA na Międzynarodowe Biennale Plakatu w Warszawie. Widniejący na dziele czołg zachwycił jury, dzięki czemu Sawka otrzymał Złoty Medal warszawskiego Biennale Plakatu w 1978 roku. Co ciekawe, nagrodę mógł odebrać dopiero 15 lat później, po tym, jak upadła Żelazna Kurtyna.
Inne znane plakaty artysty zachęcały publiczność do obejrzenia spektaklu „Pacjenci” stworzonego na podstawie książki „Mistrz i Małgorzata”, a także „Operetki” Witolda Gombrowicza. Obecnie największy zbiór prac artysty znajduje się w kolekcji nowojorskiego MoMa.
Oprac. Olga Pisklewicz
Portal RynekiSztuka.pl
ŚWIETNE ODDANIE TEJ OSTATECZNEJ DLA ARTYSTY CHWILI. ALE PRZECIEŻ ŻAL…!