szukaj w portalu Rynek i Sztuka MENU
FILM PEKAO KOSSAK Galeria Stalowa „Fragments of Reality”

Japońskie wpływy w twórczości Van Gogha

09.06.2020

Migawki ze świata sztuki, Na deser

Analizując dzieła wielkiego mistrza Vincenta van Gogha, może zastanawiać fakt, że przewijają się w nich orientalne motywy mające źródło w sztuce japońskiej. Ten dalekowschodni kraj, którego artysta nigdy nie odwiedził, dość mocno zaznaczył się w jego twórczości. Nie była to jednak przelotna inspiracja, lecz prawdziwa fascynacja poparta marzeniami i piękną ideą o dalekiej krainie, będącej rajem dla malarzy.

W lutym 1888 roku Vincent van Gogh, gdy opuścił Paryż, udał się do miasta Arles w Prowansji, w południowej Francji. Wyczerpany czasem spędzonym w metropolii i chcąc odzyskać wewnętrzną równowagę szukał na prowincji prostszego życia, które miało ożywić zarówno jego samego, jak i sztukę, którą tworzył. Artysta od dawna pragnął także założyć wspólnotę artystów – był podekscytowany możliwościami jakie otworzyły się przed nim w owym czasie po przeprowadzce do Arles. Co ciekawe, w twórczym uniesieniu postrzegał swoje nowe otoczenie przez pryzmat dalekiej Japonii, która go zainspirowała. W liście napisanym później tego samego roku do malarza Paula Gauguina, van Gogh przypomniał sobie moment, w którym spoglądał na francuskie krajobrazy podczas podróży pociągiem z Paryża do Prowansji, aby przekonać się, czy tamtejsze widoki nadal przypominają mu Japonię. Po przybyciu malarz odkrył, że obfite opady śniegu zmieniły nieco krajobraz, który zapamiętał. Mimo wszystko jasne, białe pola wciąż przypominały mu zimowe przedstawienia japońskich twórców. Wraz z upływem miesięcy van Gogh nadal pielęgnował w sobie skojarzenia łączące Prowansję z Japonią. Potwierdzają to słowa napisane w liście do siostry we wrześniu 1888 roku: „Zawsze powtarzam sobie, że będąc tutaj, czuję się jak w Japonii. W rezultacie muszę tylko otworzyć oczy i namalować przed sobą to, co wywiera na mnie wrażenie.” Dwa tygodnie później relacjonował swojemu bratu: „Pogoda jest tu nadal ładna, a gdyby zawsze tak było, byłoby lepiej niż w malarskim raju, to byłaby całkowicie Japonia”. Rzekomo to właśnie w niespotykanej nigdzie wcześniej pozycji słońca van Gogh widział inspirujący blask i światło, które zmywało detale i upraszczało formy, redukując otaczający go świat do wzoru, który podziwiał w sztuce japońskiej. Arles, jak mówił, było w jego oczach “Japonią południa”. 

Japońskie wpływy w twórczości Van Gogha

Vincent van Gogh, “Kurtyzana”, 1887.

Czytając listy van Gogha, staje się jasne, że Japonia miała dla niego magiczne, mistyczne znaczenie. W jego wyobraźni Kraina Wschodzącego Słońca była źródłem łaski i dobrobytu, błogosławioną utopią. Oczywiście Van Gogh nie był jedyną osobą, która podzielała fascynacje Japonią w XIX wieku. Kiedy w latach pięćdziesiątych XIX wieku, po ponad dwóch stuleciach izolacji, Japonia otworzyła się na handel międzynarodowy, do Francji zaczęto importować mnóstwo japońskich towarów, co przeobraziło się w uznanie i zaciekawienie wszystkim, co narodziło się w kulturze japońskiej. Moda na orientalne dekoracje wnętrz ogarnęła burżuazję, a domy towarowe zaczęły oferować japońską porcelanę, parasole, wachlarze, latarnie, bibeloty i inne przedmioty użytku codziennego.

W owym czasie, europejscy artyści byli zauroczeni japońskimi grafikami wykonywanymi na drewnie. W 1880 r. francuski pisarz Emile Zola słusznie zauważył, że każdy ceniący się wówczas artysta studiował japońskie grafiki, które stały się wręcz powszechne. Rzeczywiście, niektórzy artyści, w tym Claude Monet i James McNeill Whistler, od lat kolekcjonowali tak zwane odbitki „ukiyo-e”. Już w 1872 r. utworzył się francuski termin „japonizm”, opisujący wpływ japońskiej sztuki i designu na kulturę zachodu, zwłaszcza na sztuki wizualne. W pewnym sensie van Gogh spóźnił się ze swoją reakcją na falę zafascynowania “japonizmem”. Po raz pierwszy zetknął się z pięknem japońskiej sztuki, mieszkając w Antwerpii w 1885 roku, kiedy zamieścił na ścianie swego studio zestaw czarno-białych, orientalnych grafik. Mniej więcej rok wcześniej mieszkał ze swoim bratem Theo w Paryżu, uważanego wówczas za centrum nowoczesności, gdzie inspiracje były już zgoła inne. Jednak za sprawą dyskusji o sztuce japońskiej w czasopismach i powieściach, jego zaciekawienie orientem szybko wzrosło.

Zimą 1886 roku van Gogh nabył kilkaset tanich japońskich druków i wkrótce jego kolekcja liczyła przeszło 600 arkuszy. Oprócz tego, że ich kolorowa estetyka wydawała się artyście przyjemna, miał nadzieję zarobić nieco pieniędzy, sprzedając niektóre z nich. I tak do wiosny 1887 roku zgromadził wystarczająco dużo prac, aby zorganizować wystawę odbitek. Każda sztuka pojawiła się na sprzedaż za cenę przeciętnego aperitifu w kawiarni Le Tambourin, którą prowadził kochanek malarza – Agostina Segatori w robotniczej dzielnicy Montmartre.

Wpływ japońskich grafik na malarstwo van Gogha w tym okresie jest dość dobrze znany i opisany w literaturze przez historyków sztuki. W 1887 roku artysta wykonał kilka kopii grafik japońskich artystów, w tym piękny widok drzew śliwowych, a następnie kolejną scenę – tym razem przedstawiającą ludzi pędzących pod parasolami wzdłuż mostu – oba autorstwa Utagawy Hiroshige. Van Gogh wykonał także obraz japońskiej kurtyzany w przepięknie zdobionym kimonie, którą skopiował z okładki czasopisma. Wśród prac zainspirowanych orientem pojawiły się również dwa portrety sklepikarza i sprzedawcy farb Juliena „Père” Tanguy siedzącego na tle kolorowych Japońskich grafik.

Japońskie wpływy w twórczości Van Gogha

Vincent van Gogh, “Almond Blossom”, 1890.

Podczas pobytu w Arles, gdzie van Gogh wpatrywał się nieustannie w japońskie grafiki na ścianach studio, ich wpływ na jego sztukę stał się głębszy i mniej dosłowny. W oczach artysty Japonia była całkowicie wyidealizowanym królestwem, stanowiącym w szczególności „tak bardzo inny i egzotyczny świat” przywoływany w kolorowych japońskich grafikach – była to piękna naturalna idylla z mnóstwem kobiet w kimonach oraz kwiatami i ptakami. Van Gogh postrzegał japońskie druki za model czysto artystyczny, nienaruszony przez zachodnie myślenie i sposoby przedstawień. 

Jednak po pewnym czasie zamiast po prostu kopiować japońskie grafiki, van Gogh zaczął eksperymentować z różnymi elementami stosowanymi w tej technice na własnych obrazach. Zaczął chętnie korzystać z jasnych, płaskich kolorów, mocnych przekątnych, zbliżeń i widoków z lotu ptaka czy też niekonwencjonalnego kadrowania i pomijania horyzontu. Stosował także izolację znaczących obiektów, takich jak duże odcięte pnie drzew, na pierwszym planie. Zainspirowany światem przyrody, malował kwiaty, w tym, przy wielu pamiętnych okazjach, irysy – porównując jeden z tych malowniczych, wiosennych widoków do „japońskiego snu”. Pośród ówczesnych dzieł wielkiego mistrza pojawiały się również martwe natury z krabami, inspirowane motywem japońskiej sztuki, a także energiczne rysunki, wykonane przy użyciu trzcinowego pióra, które według artysty przypominały styl japońskich druków. 

Japońskie wpływy w twórczości Van Gogha

Vincent van Gogh, “Autoportret z zabandażowanym uchem”, 1889.

Latem 1888 roku Van Gogh przedstawił się nawet w autoportrecie jako „bonze”, czyli jak napisał w liście do Gauguina, „prostego czciciela wiecznego Buddy” – tj. japońskiego mnicha z ogoloną głowa. Tymczasem w swoim słynnym “Autoportrecie z zabandażowanym uchem” z 1889 roku, zamieścił swój ulubiony japoński druk przedstawiający gejsze. Detal możemy dostrzec na ścianie po prawej stronie, tuż za głową artysty. Stanowi on niezaprzeczalnie optymistyczny element w płótnie obrazującym artystę w melancholijnej scenie, po samookaleczeniu. Podczas, gdy na pierwszym planie widzimy chorobę i załamanie psychiczne malarza, drugi plan przypomina nam o jego największym marzeniu i fascynacji, symbolizującym trwałą miłość do japońskiej sztuki. Niecałe pięć miesięcy po pierwszym załamaniu, w grudniu 1888 roku, van Gogh został przyjęty do szpitala psychiatrycznego w Saint-Rémy-de-Provence.

W tym momencie „marzenie” o japońskiej sztuce całkowicie zmieniło podejście van Gogha do portretowania. W odróżnieniu od koneserów sztuki japońskiej, których przyciągały grafiki z przełomu XVIII i XIX wieku, van Gogha przyciągały nowsze arkusze z XIX wieku – tanie, lśniące, kolorowe portrety aktorów i wykonawców, które większość kolekcjonerów przeoczyła. Ostatecznie związek van Gogha ze sztuką japońską znacznie przekroczył naśladownictwo. Artysta nie tylko starał się naśladować japońskie prace. Studiował te grafiki, które kształtowały jego sposób patrzenia i wybory, jakich dokonywał podczas tworzenia własnej sztuki. W końcu jeśli jesteś artystą i tylko naśladujesz – nie jesteś wystarczająco dobry.

asz

il. góra: (po lewej) Hiroshige, “Plum Estate”, 1857, (po prawej) Vincent van Gogh, “Kwitnąca śliwa”, 1887.

Rynek i Sztuka - logotyp

szukaj wpisów które mogą Cię jeszcze zainteresować:

to cię powinno jeszcze zainteresować:

Gwiaździsta noc, Wielka fala w Kangawie

04.10.2018 / Ciekawostki, Magazyn

Dodaj komentarz:

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Magazyn

Kursy online

Odwiedź sklep Rynku i Sztuki

Zobacz nasze kursy Zobacz konsultacje dla artystów

Zapisz się do naszego newslettera

Zapisując się na newsletter zgadzasz się z regulaminem portalu rynekisztuka.pl Administratorem danych osobowych jest Media&Work Agencja Komunikacji Medialnej (ul. Buforowa 4e, p. 1, p-2-5, 52-131 Wrocław). Podanie danych jest dobrowolne. Zgoda na otrzymywanie informacji handlowych może zostać wycofana w każdym czasie. Więcej informacji na temat danych osobowych znajduje się w Polityce prywatności.